Dziś priorytetem często nie jest siła, zdrowie i samodoskonalenie, ale wygląd, rzeźba, podziw. Takie amatorskie szkodzenie sobie poprzez pseudosport mnie denerwuje – mówi dr Anna Kaźmierczak-Dziuk, kardiolog z Wojskowego Instytutu Medycznego, uprawiająca biegi długodystansowe i Krav Magę. Opowiada o trosce o układ sercowo-naczyniowy w amatorskim sporcie.
Rozmowa w cyklu „Polska Zbrojna Fit!”. Wojskowi sportowcy i eksperci odpowiadają w nim na Wasze pytania związane z aktywnością fizyczną, odpowiednią do niej dietą oraz sportami uprawianymi w armii. Zapraszamy do czytania i zadawania ekspertom pytań na Facebooku oraz mailowo: ekspert@zbrojni.pl (w tytule maila wpiszcie NAZWISKO EKSPERTA, którego dziedziny dotyczą Wasze pytania).
Doktor kardiologii pojechała na Bieg Katorżnika doradzać jako konsultant medyczny, a wróciła z nagrodą za pokonanie najobrzydliwszej trasy na świecie. Co więcej, na co dzień biega pani na długich dystansach i szykuje się do maratonu. Ponad 40 kilometrów to strasznie daleko!
Dr Anna Kaźmierczak-Dziuk: Bardzo daleko. Myślę, że oprócz rzetelnego, dobrze przemyślanego i wykonanego treningu bardzo ważne w maratonie jest pokonanie bariery mentalnej. Najważniejsza jest jednakże twarda psychika, bo jednak dla biegacza amatora 40 km to wielki wysiłek i obciążenie dla organizmu. Klucz do sukcesu mieszka u nas w głowie, jest tam i motywacja, i ktoś, kto nam mówi, że nie damy rady, i że da się radę.
A co serce na to?
Z sercem trzeba mądrze i delikatnie.
Jakich porad szukali uczestnicy Katorżnika?
Przed konkurencją „Ucieczka zakładników” edukowałyśmy z Katarzyną Duszczyk zawodników, jak przeżyć morderczy bieg, jak utrzymać odpowiednią temperaturę, prawidłową glikemię, jak się nie odwodnić i nie zasłabnąć. W ciągu dnia prowadziłyśmy pogadanki. Ludzie się pytali o różne sprawy. Poczynając od banałów – „co trzeba zjeść, żeby przetrwać, a co wziąć ze sobą na trasę?” – po sprawy zasadnicze: „czy to dobrze, że pobiegnę Katorżnika, bo może coś mi się stanie…”.
Bo ostatnio o tym głośno, że ludzie umierają na długich trasach biegowych.
Pytali więc też, co zrobić, żeby nie umrzeć. O dokładne przygotowanie kardiologiczne. Jakie badania należy wykonać i kiedy? Czy warto zrobić test wysiłkowy i echo serca? Dlaczego ten ktoś tam padł, skoro był tak doskonale wytrenowany? Z Kasią, zajmującą się promocją zdrowego stylu życia i żywieniem, rozmawiali o tym, jaką podczas przygotowań zastosować dietę, jak ułożyć trening.
Znalezienie dobrej porady medycznej może być sprawą życia i śmierci.
Tak. Są profesjonalne medyczne publikacje naukowe, gdzie wszystko jest, ale nikt tego nie zrozumie. Są artykuły w prasie specjalistycznej, również dosyć skomplikowane. Są też portale informacyjne, a tam porady bywają przerażająco niekompetentne, bo ludzie dzielą się osobistymi doświadczeniami, z których wnioski mogą być dla odbiorców zgubne.
Skąd w Wojskowym Instytucie Medycznym wzięło się zainteresowanie medycyną sportową?
WIM jest nie tyko dostarczycielem usług medycznych, ale promuje również zdrowie. Będąc instytucją wojskową, zajmuje się problemami zdrowotnymi w siłach obronnych kraju, a więc również niezbędną żołnierzowi wytrzymałością fizyczną. Jest szpitalem leczącym chorych, ale prowadzi także badania wojskowych, którzy z założenia powinni być zdrowi, wysportowani, przygotowani do walki.
Z czym miewają kłopoty?
W ramach programu Ministerstwa Obrony Narodowej przebadaliśmy żołnierzy pod kątem ryzyka sercowo-naczyniowego, następnie wyodrębniając osoby zagrożone. Tych o najwyższym ryzyku zachorowania, których było nadspodziewanie dużo, zapraszaliśmy na dokładne badania. Cóż, szkolenie wojskowe jest z pewnością bardzo ciężkie, ale wyniki badań były złe także z innego powodu: badane osoby paliły papierosy, nie uprawiały żadnego sportu, jadły za tłusto i za słodko.
Z tym wysiłkiem szkoleniowym to też różnie bywa, bo żołnierza wyobrażamy sobie z nożem w zębach, a mamy też administrację, sztaby…
Różnica jest widoczna, bo u żołnierzy przygotowujących się do walki wszystko jest raczej w normie. Jeśli jednak ktoś usiądzie za biurkiem i nic więcej nie będzie robił, to szybko czeka go katastrofa.
Ważny jest tryb życia. Czy ktoś zatem nie powinien żołnierzy przez to życie prowadzić, układać dietę, treningi?
Na tym właśnie polega profilaktyka. Lekarze chcą przede wszystkim utrzymać zdrowie, a nie tylko wykryć u pacjenta chorobę. Na profilaktykę sercowo-naczyniową nie składa się tylko poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: czy masz zdrowe serce? Tylko: jak żyjesz, jak jesz, czy się uśmiechasz, czy jest ci ciężko w pracy, jakie są twoje stosunki z przełożonym, czy jesteś szczęśliwy w rodzinie? Do tego dochodzi również pytanie o aktywny tryb życia, w tym, uprawianie sportu.
Ale odwróćmy też sytuację: dostrzegam również żołnierzy uprawiających sport w sposób katastrofalnie nieumiejętny, zagrażający życiu i zdrowiu.
Widzę tych ludzi i ten problem, gdy czytam wpisy na forach internetowych, gdy chodzę na siłownię. Priorytetem często nie jest siła, zdrowie i samodoskonalenie, ale wygląd, rzeźba, podziw w oczach innych ludzi. Próby osiągnięcia takich efektów są często nieprofesjonalne i powodują prawdziwy uszczerbek na zdrowiu.
Czy taka kulturystyka, szczególnie domorosła, jest do końca sportem?
A czy odżywianie się jak najbardziej niezdrowo po to tylko, żeby uzyskać jak największy przyrost masy mięśniowej, a następnie odżywianie się jeszcze gorzej, branie tysięcy leków, w tym kardiologicznych, żeby się odwodnić, mieć redukcję, jest uprawianiem sportu w trosce o zdrowie? Podziwiam prawdziwych sportowców kulturystów, ich samodyscyplinę, regularne treningi, reżim dietetyczny, ogromną motywacje i siłę psychiczną. Ale takie amatorskie szkodzenie samemu sobie poprzez pseudosport to już mnie bardzo denerwuje.
A takich ludzi jest coraz więcej.
I coraz więcej jest w internecie informacji, jak postępować, żeby się stać wspaniałą rzeźbą. Wszystkie odżywki i suplementy są powszechnie dostępne i każdy może je kupić. W efekcie stajemy się nieludzkim preparatem, złożonym chemicznie zupełnie z czego innego niż powinien się składać człowiek. Cóż mam powiedzieć jako lekarz? Każdy ma prawo chodzić na siłownię, podnosić ciężary, dbać o rzeźbę…
Co może w sprawach serca, tak w dwóch słowach, doradzić lekarz?
Tak króciutko to się nie da. Co innego poradnictwo jeśli chodzi o żywienie czy trening. Ale jeśli ktoś się zgłasza z kłopotem zdrowotnym, wówczas wchodzimy w zakres profesjonalnych badań lekarskich. W medycynie, idąc na skróty, można sobie jedynie zrobić krzywdę. Nie można leczyć człowieka, widząc tylko jego dokumentację, nie można przez telefon. Trzeba go po prostu zbadać osobiście.
W takim razie pierwszą radą kardiologia będzie: zainwestuj w gruntowne badania. Jeśli nie udaje się ich wykonać szybko w ramach ubezpieczenia NFZ, to czy lekarz powinien polecać badania komercyjne?
Podejdźmy do tego inaczej: ludzie inwestują spore pieniądze w ciuchy i buty biegowe, odżywki i różne sprzęty, to może niech również zainwestują w to, co w ich pasji najważniejsze, czyli w kontrolę własnego zdrowia? Sama tak robię, bo przecież nie tylko leczę innych, ale również się badam.
Dr nauk medycznych Anna Kaźmierczak-Dziuk jest kardiologiem, lekarzem Kliniki Kardiologii i Chorób Wewnętrznych, Oddziału Kardiologii Nieinwazyjnej i Telemedycyny, Wojskowego Instytutu Medycznego. Przewodniczy Sekcji Kardiologii Nuklearnej Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, a ponadto jest sportowcem amatorem biegającym długie dystanse i uprawiającym Krav Magę.
Zapraszamy do czytania i zadawania pytań ekspertowi na Facebooku oraz mailowo: ekspert@zbrojni.pl (w tytule maila wpiszcie ANNA KAŹMIERCZAK-DZIUK).
autor zdjęć: Jacek Szustakowski, Michał Zieliński, Jarosław Wiśniewski
komentarze