Poprzedni dzień, po przeszło 24-godzinnej służbie, upłynął na odpoczynku oraz – co oczywiste - na uzupełnieniu wpisów na blog. Później przyszedł czas na porządki – pisze Mikołaj Klorek, relacjonując ćwiczenia rezerwy w 6 Batalionie Dowodzenia Sił Powietrznych w Śremie. Kapral podchorąży rezerwy pracuje w Poznaniu jako historyk.
19 czerwca, Śrem. Piątek był ostatnim dniem na poligonie. Wiązało się z to koniecznością złożenia całej infrastruktury, co na szczęście trwało szybciej niż rozłożenie obozowiska. Popołudnie minęło już na powrocie do życia koszarowego.
Na pierwszy ogień poszła broń osobista. Czyszczenie, konserwacja i rozkładanie różnego rodzaju uzbrojenia kompanii. Największym powodzeniem cieszyła się popularna PeKaśka, czyli karabin maszynowy PKMS oraz granatnik RPG7. To dlatego, że rezerwiści czy NSR-owcy dotychczas rzadko mieli styczność z tą bronią.
Po zdaniu broni do magazynu, przystąpiono do mniej przyjemnych czynności na kompanii. Trzeba było zająć się umundurowaniem, butami i innymi elementami żołnierskiego wyposażenia, które należało doprowadzić do stanu używalności. Normalny kompanijny porządek miał również wrócić do pomieszczeń. To nie spotkało się ze zrozumieniem niektórych żołnierzy NSR. Na szczęście paru rezerwistów „starej daty” nie dość, że wyjaśniło po co to wszystko, to jeszcze pokazało, jak taki „porządek” ma wyglądać.
Także nas, podoficerów, dopadła kompanijna rzeczywistość i dość długie popołudnie spędziliśmy nad różnego typu dokumentacją szlifując wiedzę z „białej taktyki”. Nie zapomnieliśmy jednak o codziennej dawce ruchu. Część rezerwistów sama z siebie wyległa na przykoszarową bieżnię.
Rok temu także próbowałem sił na bieżni, zapewniam – tym razem było o wiele lepiej. Pomimo nawału pracy przy rozliczeniu ćwiczeń „Antena15”, pod koniec dnia na kompanii panował porządek na, jak to się mówi: „wzór – konspekt”.
autor zdjęć: Mikołaj Klorek
komentarze