Analizując raport Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem o światowych wydatkach zbrojeniowych w 2014 roku, możemy spierać się o ile miliardów dolarów przeceniono w nim budżety obronne Rosji i Chin. Nie zmieni to jednak faktu, że w ciągu dziesięciu lat Moskwa podwoiła, a Pekin prawie potroił fundusze przeznaczane na armię – pisze Krzysztof Wilewski, publicysta portalu polska-zbrojna.pl
A co zrobiła w ostatniej dekadzie Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone? No cóż. Używając języka NATO-wskiej dyplomacji, utrzymały poziom wydatków na stałym poziomie. A mówiąc wprost, wsadziły je do zamrażarki, co wobec inflacji (nawet tak niewielkiej, jaka jest w strefie euro i w USA, ale jednak jest) oznacza, że poważnie zredukowały inwestycje w obronność.
Przyzwyczailiśmy się odbierać USA w kategoriach supermocarstwa, giganta z sakwą bez dna. Raport SIPRI boleśnie ten wizerunek punktuje, wskazując, że ubiegłoroczny budżet US Army, kształtujący się na poziomie 600 miliardów dolarów, jest mniejszy o około pół procenta od tego, co Stany wydały na wojsko 10 lat temu.
Nie lepiej jest w przypadku innych armii NATO ze Starego Kontynentu. Niemcy, choć mogą pochwalić się budżetem obronnym na poziomie 46 miliardów dolarów, w ostatnich dziesięciu latach zmniejszyły wydatki na wojsko o prawie procent. Francja, wydając w ubiegłym roku na siły zbrojne 62 miliardy dolarów, zaliczyła jeszcze większe „cięcie”, bo aż o trzy procent. Najgorzej ma się jednak sprawa w przypadku Włoch, które w stosunku do 2005 roku zmniejszyły swój budżet obronny o prawie trzydzieści procent!
Nasz kraj, razem z Turcją, jest w zestawieniu SIPRI podawany innym państwom NATO za przykład. Od 2005 roku nie tylko zwiększyliśmy nasz budżet obronny o 38 procent (i to po odjęciu inflacji), ale również jako jedno z nielicznych państw Sojuszu wydajemy na armię prawie 2 procent PKB.
Analitycy z SIPRI oceniają, że wojna na Ukrainie sprawi, że już w tym roku „nieco” inaczej będą wyglądały wydatki zbrojeniowe największych państw NATO. Ja mam spore wątpliwości czy tak się stanie, albo raczej, czy skala tych zmian będzie adekwatna do zagrożeń, przed jakimi stoi teraz Europa.
Obawiam się, że społeczeństwa zachodnie tak bardzo przyzwyczaiły się do cięcia budżetów obronnych, że gdy teraz przyjdzie im sięgnąć głębiej do portfeli, aby nadrobić zaległości, wygodniej będzie im wierzyć w propagandę Moskwy, że nie ma żadnego wyścigu zbrojeń, że Krym to się sam wyzwolił, a traktorzyści z Ukrainy kupili czołgi i bwp w sklepach militarnych. Obym się mylił.
komentarze