Trzydziestu podchorążych z Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych szkoliło się pod okiem byłych żołnierzy GROM-u. Ćwiczyli wśród zabudowań gospodarczych. – Muszą się szkolić tak, jak będą walczyć. Nie na pustych poligonach, ale w miejscach, gdzie się można ukryć za zaparkowanym samochodem, a z okien mogą paść starzały – mówią byli operatorzy GROM-u.
Dwudniowe zajęcia odbywały się w Jeleśni w Beskidach. Prowadzili je byli operatorzy GROM-u, którzy mają za sobą kilkanaście lat służby i misje m.in w Afganistanie, Iraku i Zatoce Perskiej.
Jednym z zadań przyszłych oficerów był marsz ubezpieczony w terenie zurbanizowanym. – Musieli przejść przez wioskę, ubezpieczając się nawzajem ze wszystkich stron – tłumaczy instruktor. – Szli w ugrupowaniu, które nazywamy „na jeża” – każdy ubezpiecza każdego.
Aby wykonać zadanie, żołnierze musieli się też nauczyć przekazywania sektorów odpowiedzialności kolegom. – W praktyce wygląda to tak, że każdy żołnierz szuka sam sobie miejsca, z którego patrol może być zaatakowany – mówi były gromowiec. – Trudność polega na tym, że każdy członek patrolu musi dostrzec, czy tego miejsca nie pilnuje już ktoś inny. To sprawdzian działania w grupie.
– Przychylność władz szkoły od wielu lat umożliwia podchorążym rozwijanie swoich zainteresowań w kołach naukowych i sekcjach zainteresowań. Mogą pogłębiać wiedzę i umiejętności praktyczne, zapoznać się z modelem nauczania taktyki w jednostkach specjalnych czy grupach ratownictwa górskiego – mówi kpt. Aleksander Ziemiński, wykładowca. – Takie zajęcia wzbogacają wiedzę i poszerzają horyzonty przyszłych oficerów Wojska Polskiego.
Żołnierzy na co dzień uczą wykładowcy z Zakładu Wychowania Fizycznego i Sportu oraz Zakładu Działań Połączonych. Na szkolenie w Beskidy wyjechała Sekcja Walki w Bliskim Kontakcie i Sekcja Działań Połączonych, którymi opiekują się kpt. Maciej Kupryjańczyk i kpt. Aleksander Ziemiński. Zajęcia zostały podzielone na dwa etapy. – Najpierw oczywiście teoria – mówi instruktor. – Później praktyka – o tyle ciekawa, że ćwiczyliśmy w normalnym środowisku – pomiędzy zabudowaniami gospodarczymi, a nie na bezludnym poligonie. Chcemy ich nauczyć, że gdy działają w terenie zurbanizowanym, muszą patrzeć na wszystko, co ich otacza. Zaparkowany na poboczu samochód może być naturalną zasłoną, a okna w budynku to miejsce, z którego mogą paść strzały.
– Ważne jest dla nas to, że szkoliliśmy się z ludźmi, którzy walczyli naprawdę, w Afganistanie czy w Iraku. – mówi jeden z kursantów. – Świetnie, że zajęcia były prowadzone nie na poligonie, ale tam, gdzie stoją normalne budynki, mieszkają ludzie.
Instruktorzy podkreślają, że tak szkolą się najnowocześniejsze armie świata. – Poligony mają swoje zalety, ale szkolenie z działań w terenie zurbanizowanym nie może się odbywać na pustkowiu – zaznaczają. – Chodzi przecież o to, by nauczyć się walczyć w realnym świecie.
O skuteczności zajęć, które prowadzą byli specjalsi, mówią też opiekunowie żołnierzy. – Tego typu zajęcia są jednym z bardziej skutecznych sposobów wyrabiania wśród podchorążych wyobraźni taktycznej – mówi kpt. Michał Kalisiak, wykładowca z Zakładu Działań Połączonych. – Pozwalamy wczuć się im w realną sytuację, która może wystąpić na polu walki. Korzystamy ze wskazówek instruktorów, którzy realizowali je praktycznie w boju.
autor zdjęć: Naval
komentarze