moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Odyseja 20 Pułku Piechoty

Historia powołania sławnego 1 Pułku Strzelców Podhalańskich nierozerwalnie związana jest z mało znanym epizodem z dziejów galicyjskiego 20 Pułku Piechoty. Jego żołnierze przeszli długą drogę z frontu włoskiego, by wraz ze sprzętem wojskowym jesienią 1918 roku dotrzeć do Nowego Sącza i stać się zalążkiem jednej z pierwszych jednostek liniowych po odzyskaniu niepodległości.


Żołnierze 20 Pułku Piechoty w Nowym Sączu. Fot. Muzeum Ziemi Sądeckiej

Niniejszy artykuł opisuje mało znany epizod wojenny z dziejów galicyjskiego 20 Pułku Piechoty, który u schyłku Wielkiej Wojny powrócił z frontu włoskiego do Nowego Sącza samorzutnie zorganizowanym kolejowym transportem wojskowym. Trasa powrotu wiodła spod Lublany w Słowenii, poprzez Maribor, Graz, Wiedeń i Bogumin, przez wrogie terytoria pośród zrewoltowanych oddziałów ck monarchii. Żołnierze – wraz ze sprzętem wojskowym, końmi, amunicją i zdobytą własnym sumptem pełną aprowizacją żywnościową – przebyli trasę z bronią w ręku, wymuszając w razie potrzeby przejazd. Po powrocie do Nowego Sącza frontowi oficerowie i żołnierze wraz z przybyłymi tam niemal równocześnie swymi towarzyszami z zapasowego batalionu galicyjskiego 20 Pułku Piechoty z Tarnowa stali się zalążkiem sławnego 1 Pułku Strzelców Podhalańskich, jednej z pierwszych jednostek liniowych powstałych po odzyskaniu niepodległości.

 

REKLAMA

Galicyjski 20 Pułk Piechoty w ck armii

Galicyjski 20 Pułk Piechoty, zwany oficjalnie też Galicyjskim Pułkiem Piechoty im. Henryka Księcia Prus (Infanterieregiment Heinrich Prinz von Preußen Nr. 20 – numer ten pułk otrzymał 15 sierpnia 1769 roku) powstał w 1681 roku, a nosił tę nazwę od 1889 (wcześniej jego szefami byli: w latach 1871–1888 Wilhelm I Hohenzollern jako cesarz niemiecki i król Prus oraz Fryderyk III Wilhelm tylko w roku 1888 z tą samą tytulaturą). Wchodził w skład wojsk liniowych (Heer). Niedługo przed wybuchem I wojny światowej austro-węgierski pułk piechoty tworzyły cztery bataliony i liczył on 4914 ludzi, w tym 104 oficerów i oficjalistów. Resztę stanowili podoficerowie i szeregowcy. Dwa pułki tworzyły brygadę, a dwie brygady dywizję, wchodzącą w skład okręgu korpusu, których w owym czasie było 16. Do służby wojskowej każdy obywatel ck monarchii był powoływany po ukończeniu 21. roku życia. Trwała ona trzy lata w wojskach liniowych, a rok w formacjach Obrony Krajowej (Landwehr). Wraz z ukończeniem 32. roku życia rezerwiści byli przenoszeni do pospolitego ruszenia (Landsturm). Językiem komendy (poza jednostkami węgierskimi) był niemiecki, ale z uwagi na zróżnicowany skład narodowościowy monarchii oficerowie zawodowi byli zobowiązani w ciągu dwóch lat opanować język rodzimy danej jednostki (die Regimentssprache, co w efekcie dało dziwaczny żargon wojskowy, czyli Armeesprache, kombinację wyrazów niemieckich, czeskich, polskich i węgierskich). W 1910 roku Polacy stanowili 7,7% żołnierzy ck armii, prawie tyle samo co Ukraińcy, Niemców było 25,1%, Węgrów 22,8%, Czechów 12,7%, pozostali to Słoweńcy, Serbowie, Chorwaci, Rumuni, Słowacy i Włosi.

Pomiędzy pułkami piechoty ck armii sześć miało dominujący polski skład: 40 Pułk Piechoty z Rzeszowa, 57 z Tarnowa, 56 z Wadowic, 20 z Nowego Sącza, 13 z Krakowa i 90 z Jarosławia. Było tam odpowiednio 97, 91, 88, 86, 82 i 75% polskich oficerów, podoficerów i żołnierzy. Galicyjski 20 PP wchodził w skład 24 Brygady Piechoty w Tarnowie, stanowiącej część 12 Dywizji Piechoty z siedzibą w Krakowie.

Do Nowego Sącza ck 20 PP dotarł w 1818 roku i tam ulokował się jego III batalion wraz ze sztabem. Tym samym Nowy Sącz stał się miastem garnizonowym i był nim nieprzerwanie do 1939 roku. Jeden batalion stale przebywał w tym mieście, choć sztab i pozostałe bataliony były translokowane między innymi do Ołomuńca, Piemontu, Josefova, Hradca Králové, Pragi, Pesztu czy Wiednia. W 1883 roku pułk przeniósł się z Ołomuńca do Krakowa. Tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny bataliony I i II 20 PP wraz z kadrą stacjonowały w Krakowie (koszary przy ulicy Rajskiej), III batalion z komendą werbunkową w Nowym Sączu, a IV batalion detaszowany był w Bośni w miejscowości Bjeline. Mundury miały wyłogi o kolorze buraczkowym (krebsrot) z białymi lub srebrnymi guzikami. Święto pułkowe przypadało 27 czerwca, w rocznicę bitwy z Prusakami pod Náchodem, w której poległo prawie 6 tys. żołnierzy austriackiego VI Korpusu. Na sztandarze pułkowym widniał wizerunek Matki Boskiej Ludźmierskiej, dlatego żołnierzy pułku określano mianem cwancygierów z Matką Boską.

Walki pułku na frontach rosyjskim i włoskim

28 lipca 1914 roku Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, a 31 lipca ogłoszono powszechną mobilizację. Galicyjski 20 PP pod komendą obersta Stanisława Puchalskiego przewidziany był do działań na froncie rosyjskim (I, II i III batalion), przy czym stacjonowany w Bośni jego IV batalion pod dowództwem podpułkownika Wilhelma Dominica miał walczyć przeciw Serbom (potem od maja 1915 operował na froncie włoskim i tam połączył się ze swym pułkiem dopiero w lipcu 1917 roku). Na froncie rosyjskim w sierpniu i wrześniu 1914 pułk brał udział w dwóch wielkich bitwach: pod Kraśnikiem i Lublinem – i poniósł wielkie straty. Na froncie serbskim IV batalion 20 PP walczył już od 12 sierpnia, przy czym jego polscy oficerowie stale agitowali za przeniesieniem na front rosyjski. 23 maja 1915 roku Włochy wypowiedziały wojnę Austrii i IV batalion został przeniesiony na front włoski, gdzie w walkach pozycyjnych tkwił w Gorycji nad rzeką Isonzo (Socza). Teren ten był widownią dwunastu ciężkich bitew włosko-austriackich aż do 7 listopada 1917 roku, przy olbrzymich obustronnie stratach poległych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli (Austriacy niemal pół miliona żołnierzy, Włosi ponaddwukrotnie więcej).

W dalszym ciągu walk na froncie rosyjskim w maju 1915 roku 20 PP brał udział w wielkiej ofensywie gorlickiej, poniósł ciężkie straty sięgające 20% stanu. Po przełamaniu obrony rosyjskiej i zajęciu Lwowa 22 czerwca, pułk stacjonował pod Stanisławowem do lata 1916 roku, brał udział w walkach przeciw ofensywie generała Aleksieja Brusiłowa nad Dniestrem i nad Złotą Lipą. Potem przesunięty został na Bukowinę, gdzie w Karpatach odpierał ataki rosyjskie do czerwca 1917 roku, aż do translokacji na front włoski, gdzie wszedł w skład Armii „Isonzo” z grupy armijnej generała Svetozara Boroevića, znanego pod przydomkiem Löwe vom Isonzo. Po połączeniu z IV batalionem, 20 PP wziął udział w bitwie nad Tagliamento (2–4 listopada 1917) i dotarł nad rzekę Piawę, ostatecznie zajmując pozycje wokół miasta San Donà di Piave w prowincji weneckiej.


Oficerowie baonu zapasowego galicyjskiego 20 Pułku Piechoty w Tarnowie, 1918. Por. Józef Giza siedzi trzeci od lewej.  Fot. archiwum gen. Józefa Gizy

W drugiej połowie czerwca 1918 roku Austriacy podjęli ostatnią próbę przełamania frontu, jednak zdołali sforsować Piawę tylko w kilku miejscach. Włosi, wspomagani przez wojska francuskie i brytyjskie, stawili zacięty opór. 20 PP w składzie atakującej 12 Dywizji Piechoty poniósł ciężkie straty. Stan pułku stopniał do około 600 żołnierzy przy około 2 tys. zabitych, rannych i wziętych do niewoli. 24 października 1918 roku ruszyła włoska kontrofensywa, wsparta przez Brytyjczyków, Francuzów i Amerykanów. Na tle dezerterujących z ck armii Węgrów i Czechów, galicyjski 20 PP, uzupełniony nowymi rekrutami, stanowił, obok oddziałów niemieckich, chlubny wyjątek. Szedł w ariergardzie 12 Dywizji Piechoty, unikając rozbicia i niewoli; osłaniał odwrót dywizji w czasie przepraw przez Livenzę i Tagliamento pośród rozpaczliwego chaosu, spowodowanego włoskimi atakami, demoralizacją, brakami zaopatrzenia, chorobami i surowymi warunkami pogodowymi. Trasa marszu doprowadziła do Gorycji i doliny Vipavy w Słowenii. Tam zastała pułk wiadomość o zawieszeniu broni 3 listopada 1918 roku, co niemal momentalnie doprowadziło do fermentu mającego pozbawić pułk austriackiego dowództwa. Pierwszy bunt nastąpił w taborach dowodzonych przez porucznika Wawrzyńca Typrowicza, gdzie masowo zrzucano austriackie bączki i przypinano biało-czerwone kokardy. Pułk na razie maszerował dalej, kierując się na Brezovicę pod Lublaną, gdzie nastąpił ostateczny przewrót. Dotychczasowy dowódca pułkownik Friedrich Richter von Laubenblick ustąpił, a na jego miejsce grono oficerskie wybrało najstarszego rangą polskiego oficera, porucznika Stanisława Plapperta. Będzie o tym mowa bardziej szczegółowo poniżej.

Konspiracyjna „Wolność” w 20 PP

Taka postawa żołnierzy galicyjskiego 20 PP nie wzięła się z niczego. Pierwsze antyaustriackie konspiracyjne działania oficerów Polaków tego pułku miały miejsce już w górach Bukowiny na szczycie Pantyr. Na jesieni 1917 roku wcielono do pułku wielu legionistów, co jeszcze bardziej wzmogło dążenia niepodległościowe. Na czele organizacji w pułku stanął kapitan Jerzy Dobrodzicki (późniejszy generał brygady WP), który z Legionów powrócił do pułku w 1917 roku. W okresie od listopada 1917 do stycznia 1918 roku zebrania konspiracyjne spiskowców odbywały się w taborach pułkowych u porucznika Wawrzyńca Typrowicza, na terenie kompanii technicznej porucznika Stanisława Bergmana lub na stanowiskach artylerii pułkowej porucznika Józefa Gizy. Tak rodziła się stopniowo antyaustriacka niepodległościowa organizacja „Wolność”, jednolita dla wszystkich „polskich” pułków 12 Dywizji Piechoty. Ta robota niepodległościowa polegała głównie na podnoszeniu świadomości patriotycznej, narodowej i politycznej pośród żołnierzy, co nazywano „pracą narodową”, kolportażu gazetek i ulotek w oczekiwaniu na spodziewane nadejście niepodległości przy jednoczesnym nacisku na zachowanie dyscypliny, tak przydatnej w przyszłych działaniach. Połączyły się tu wysiłki Polaków służących w szeregach ck armii z tymi o proweniencji legionowej. Wtajemniczeni byli nie tylko oficerowie, ale też wielu podoficerów i narodowo uświadomionych szeregowych. Nastroje mocno się zaogniły po zawarciu 9 lutego 1918 roku pokoju brzeskiego, który oddawał kosztem Polaków Ukraińskiej Republice Ludowej Chełmszczyznę.

Oczywiście Austriacy nie przyglądali się temu bezczynnie, wiedząc wiele dzięki swojej agenturze i szpiegom czesko-niemieckim. Pułkownik Richter po odkryciu spisku, jak to opisał Stanisław Kawczak w znakomitym wojennym literackim utworze wspomnieniowym „Milknące echa”, groził polskim oficerom sądem polowym i powieszeniem. Oficerowie Polacy 20 PP w lipcu 1918 roku byli dyslokowani na tyły frontu, wysyłani na urlopy do Polski, a w pewnym momencie cały pułk został przeniesiony na trzy tygodnie do rezerwy przed ponowną translokacją na pierwszą linię po wyczyszczeniu z elementu politycznie podejrzanego (politisch verdächtig).

Bunt i ku Polsce

Po katastrofie na froncie włoskim nad Piawą austriacka 12 DP rozpoczęła wycofywanie się z okolic San Donà di Piave. Polscy oficerowie baczyli na zachowanie maksymalnej dyscypliny, nie dopuszczając do samowoli i bolszewizacji, mając na widoku powrót do macierzystych garnizonów w Polsce ze sprzętem wojskowym i w nieuszczuplonym składzie osobowym. Tak więc 20 PP osłaniał odwrót tej dywizji we wzorowym porządku pośród powszechnego chaosu i rozprzężenia: „Włoskie aeroplany bojowe latały zupełnie bezkarnie nad naszymi głowami i zrzucały różnojęzyczne ulotki, skierowane do wszelkich narodowości monarchii Habsburgów, wzywające do poddawania się”, jak pisał we wspomnieniach ówczesny chorąży sanitarny Ferdynand Pawłowski. Pułk dotarł w pełnym porządku na terytorium Słowenii, gdzie sytuacja dojrzała do zrzucenia austriackiego dowództwa. Nastąpiło to z 2 na 3 listopada 1918 roku, najpierw w taborach, dowodzonych przez porucznika Typrowicza. Tym samym galicyjski 20 PP stał się pierwszym oddziałem Wojska Polskiego po 123 latach zaborów. Austriacki komendant pułkownik Richter ustąpił 10 listopada, a na dowódcę został wybrany przez oficerów Polaków porucznik Stanisław Plappert, co spotkało się z powszechnym entuzjazmem żołnierzy, pułkownik Richter i austriaccy oficerowie zaś oddali się pod jego protekcję.

13 listopada pułk został przeformowany na dwa bataliony po zwolnieniu z niego żołnierzy innych narodowości i odbyła się defilada przed porucznikiem Plappertem. Następnie w Brezovicy nastąpiło zawagonowanie pułku w sile około 1200 oficerów i żołnierzy, co stanowiło jedną czwartą stanu według etatów armii austriackiej. Zebranie takiej liczby ludzi i ich zdyscyplinowanie było ogromną osobistą zasługą porucznika Plapperta, który, jak wspominał kapitan Juliusz Siwak, „utrzymywał pułk w karności i poszanowaniu dla władzy tak dalece, że był przedmiotem podziwu i szacunku ludów, wśród których maszerował”. Udało się w ciągu jednego dnia zdobyć lokomotywę i wagony w odpowiedniej ilości, gdyż tylko transport pułku koleją zapewniał bezpieczeństwo i oddalał groźbę utarczek i rozbrojenia, ewidentną w trakcie marszu pieszego przez terytoria słoweńskie, austriackie czy czeskie w drodze do Nowego Sącza. Aprowizacją na dziesięć dni zajął się porucznik Typrowicz, rekwirując piekarnie polowe. Strażą porządkową przy załadunku dowodził znakomicie zastępca oficera (Kadett-Offiziersstellvertreter) Stanisław Mężyk, którego wspomnienia warto tu przytoczyć: „Przymaszerowaliśmy na stację kolejową pod Lublaną i tam z bronią w ręku zajęliśmy wagony na transport, choć dowództwo 12. dywizji piechoty zarządziło marsz polskich pułków do Grazu, aby nas łatwiej rozbroić. […] Ponieważ znaczna część szeregowych, którzy wcześniej jako jeńcy przeżyli przewrót bolszewicki, usiłowała wyłamać się spod naszej władzy, mogąc zagrażać całości transportu, wybrałem z mego oddziału 40 bezwzględnie pewnych i na wszystko zdecydowanych ludzi i użyłem ich do rozbrojenia zbolszewiczałych żołnierzy oraz pilnowania bezpieczeństwa naszego transportu”.


Żołnierze 20 Pułku Piechoty w Nowym Sączu. Fot. Muzeum Ziemi Sądeckiej

W efekcie tej determinacji i zdecydowanego działania załadowano 110 koni, 36 karabinów maszynowych, dwa działa, kuchnie polowe, sprzęt telefoniczny i telegraficzny, amunicję i zapas żywności na 10 dni. Resztę taboru, w tym ponad 200 koni, zobowiązał się ochotniczo doprowadzić do Polski podporucznik Władysław Kwaśniak, który faktycznie wraz z transportem koni przybył 10 grudnia do Wieliczki. Warto nadmienić, że porucznik Plappert zgodził się na oddanie oficerom Niemcom z byłym dowódcą pułku – którzy poprosili o ewakuację – wagonu osobowego oraz towarowego na kuchnię i dla ordynansów.

Z bronią w ręku do Nowego Sącza

14 listopada 1918 roku o godzinie dwudziestej pierwszej ten niezwykły transport ruszył w kierunku Polski trasą przez Lublanę, Graz, Wiedeń, Bratysławę i Bogumin. W trakcie jazdy czterokrotnie usiłowano rozbroić pułk (na granicy słoweńskiej, w Grazu i Wiedniu oraz w Boguminie). Jak pisał Kazimierz Duch: „Niebezpieczeństwo rozbrojenia i obrabowania groziło prawie na każdej stacji wśród ogólnego zamieszania, powodując ciągłą troskę o bezpieczeństwo transportu, wymagając ciągłego naprężenia nerwów. […] Na granicy z Jugosławią przez zdecydowane wystąpienie udało się udaremnić zamiary rekwizycji zapasów żywnościowych. W Grazu także chodziło o zabranie pułkowej żywności, bardziej niż o rozbrojenie, ale zapewnienie, że żołnierze polscy będą się bronić, uspokoiło te zamiary. Komendant miasta, dawny oficer 20. p.p., płk Mittereger, któremu podobała się zuchowata postawa pułku, nie robił dalszych wstrętów i transport przepuścił dalej”. Tak więc pociąg podążał dalej w stronę Wiednia, przybywając na stację Matzleinsdorf (przy końcu trasy kolejowej Triest – Wiedeń). Oddajmy głos porucznikowi Plappertowi: „Najwięcej kłopotu było w Wiedniu-Matzleinsdorf, gdzie chciano wyładować cały transport. Polecono żołnierzom przyjąć zbrojną postawę. Wyładowano karabiny maszynowe na dachy wagonów, wystawiono je przez drzwi i okna, oddano parę ostrzegawczych strzałów. Ostatecznie po okupieniu się kilkoma sztukami bydła i kilkoma workami mąki komenda dworca, chcąc uniknąć walki z nastawionym bojowo transportem zdecydowała się dostarczyć nową lokomotywę. Aby przypadkowo nie zatrzymano jej na granicy w Ludenburgu, posadzono na niej podoficera z wartownikiem”.

Ważną rolę odegrał tu wraz ze swą eskortą chorąży Stanisław Mężyk, który zmusił Austriaków do opuszczenia dworca. Jak wspominał: „Po krótkiej utarczce z dowódcą kompanii wskazałem na wagon naszego transportu, z którego po rozsunięciu drzwi ukazały się wyloty luf ckm i kilku miotaczy granatów. Skutek był piorunujący. Dowódca zarządził odmarsz kompanii z dworca”. Z nową lokomotywą transport dotarł na Dworzec Północny (Nordbahnhof), ówcześnie jeden z najwspanialszych obiektów kolejowych w Europie, a wyburzony w 1965 roku. Tam, jak pisze chorąży Mężyk, „przedstawiciel rządu Republiki Austrii zawiadomił nas, że transport poddany zostanie ścisłej rewizji, a materiał wojenny skonfiskowany. Po krótkiej naradzie z porucznikami Plappertem i Typrowiczem sfingowałem bunt, wdarłem się z żołnierzami z granatami w rękach na dworzec. Powstało takie przerażenie, że ów przedstawiciel rządu wbiegł na peron i krzyczał do urzędnika ruchu: »Diesen Transport nur frei lassen, nur frei lassen – ten transport koniecznie przepuścić…«”.
Jednak czekała jeszcze przeprawa przez granicę Czechosłowacji in statu nascendi. Kazimierz Duch wspominał: „W Boguminie Czesi próbowali transport zatrzymać. Nie wdając się w dłuższe rozmowy, otworzono ogień z karabinów maszynowych, a w międzyczasie przestawiono zwrotnicę. W ten sposób transport szczęśliwie opuścił granicę Czechosłowacji”. Tak więc po trzydniowej podróży 17 listopada 1918 roku 20 Pułk Piechoty wjechał na polskie terytorium, a niedługo później był hucznie witany na dworcu nowosądeckim. Różnie podawana jest data przybycia do Nowego Sącza – najwybitniejszy badacz dziejów garnizonu sądeckiego Jerzy Giza uważa, że było to 18 listopada, podczas gdy uczestnik wydarzeń Ferdynand Pawłowski podaje datę 19 listopada. Czas to już zatarł, być może było to w nocy z 18 na 19 listopada. W Nowym Sączu nastąpiło połączenie z jego batalionem zapasowym przybyłym wcześniej z Tarnowa 15 listopada oraz z Milicją Wojskową pełniącą służbę porządkową w mieście. W ten sposób powstał 20 PP Wojska Polskiego, już 1 grudnia 1918 roku przemianowany na 1 Pułk Strzelców Podhalańskich, wkrótce wsławiony zwycięskimi bojami na froncie ukraińskim i w wojnie bolszewickiej.

Powrót 20 PP z frontu włoskiego był swoistym fenomenem. Pułk wrócił nienaruszony, z bronią w ręku, przez terytoria wrogich państw, przywożąc obficie jakże przydatny sprzęt wojenny. Wykazał przy tym odwagę, determinację, dyscyplinę i znakomitą organizację. To ogromna zasługa pracy niepodległościowej oficerów z organizacji „Wolność”, których żołnierze darzyli nieograniczonym zaufaniem.

Tarnowski batalion zapasowy 20 PP

Jeszcze kilka słów o tarnowskim batalionie zapasowym ck galicyjskiego 20 PP, drugim filarze kadry przyszłego 1 Pułku Strzelców Podhalańskich. Głównymi konspiratorami wolnościowymi od początku lata 1918 roku byli tam kapitanowie Emanuel Jakubiczka i Wojciech Piasecki, porucznicy Leopold Gebel, Józef Giza (dowódca I kompanii, który znalazł się w Tarnowie po powrocie z frontu włoskiego i pobycie w szpitalu), Klaudiusz Skwarczek i Jan Uryga. Józef Giza potem lakonicznie wspominał: „po powrocie ze szpitala znalazłem się końcem maja 1918 r. w kadrze w Tarnowie, gdzie nastrój był ciężki i czuło się podskórną robotę narodową, której kierownikiem był por. Leopold Gebel”. Wszelkie działania uzgadniali oni z kapitanem Dobrodzickim, przebywającym w Bochni dowódcą batalionu zapasowego 32 PP Obrony Krajowej Neu Sandez. Koordynowali też plan działań z działaczami Polskiej Organizacji Wojskowej w Tarnowie (Władysław Dziadosz, Leonard Bianchi). W końcu października 1918 roku zapadła decyzja o dokonaniu przewrotu wojskowego. W nocy z 30 na 31 października przystąpiono do rozbrajania Austriaków, spiskowcy opanowali też „magazyny broni piechoty i artylerii, magazyn mundurowy, żywnościowy, łóżek, warsztaty garnizonowe, stację koni, skład zdobyczy, szpital rezerwowy, ambulatorium lecznicze”, jak wspominał kapitan Jakubiczka. Kapitan Piasecki podawał zaś w meldunku: „O godzinie 7.30 wszystko było przeprowadzone, asystencja i żandarmeria bez strzału rozbrojone, żywioł żydowski patrolami trzymany w szachu, polskie dowództwa i władze cywilne ustanowione i zaraz sprawnie funkcjonujące, małe zaczątki pogromowo-rabunkowe jak najenergiczniej stłumione przez obsadę rynku i ulic karabinami maszynowymi”. Komendant austriackiego garnizonu Generalmajor Obrony Krajowej Robert Pluhard de Ugloponte zmuszony był oddać władzę, a Tarnów stał się pierwszym miastem, które uwolniło się od panowania austriackiego. Pierwszym komendantem polskiej załogi został pułkownik Kajetan Amirowicz (potem generał brygady WP).

Rankiem 31 października o godzinie dziesiątej dokonało się pośród olbrzymiego entuzjazmu zaprzysiężenie nowego tarnowskiego garnizonu na wierność jeszcze nieistniejącego „rządu polskiego”. Po całkowitym opanowaniu Tarnowa i dokonaniu podstawowych działań zabezpieczających, w tym pomocy powstającej administracji cywilnej, batalion zapasowy 20 PP zaczął przygotowywać się do translokacji do Nowego Sącza, która nastąpiła 15 listopada. Tamtejszy garnizon austriacki został zneutralizowany 31 października 1918 prawie równocześnie z tarnowskim i tym samym wraz z powstaniem 1 grudnia 1918 roku (na bazie 20 PP) 1 Pułku Strzelców Podhalańskich (jego tymczasowym dowódcą został kapitan Juliusz Siwak) otworzył się nowy rozdział w dziejach sądeckiego garnizonu.

Wypada wspomnieć, że z bronią w ręku wrócili jeszcze do Polski także żołnierze innych „polskich” pułków ck 24 Brygady walczącej nad Piawą: resztki 57 PP z Tarnowa (28 oficerów i 200 szeregowych), III batalion 56 PP z Wadowic, którego pozostałości dotarły do macierzystego garnizonu 17 listopada 1918 (na jego bazie powstał 12 PP Wojska Polskiego), ponadto bardzo przerzedzony 90 PP z Jarosławia i 32 Pułk Obrony Krajowej Neu Sandez (11 oficerów i 400 szeregowych).

Pragnę złożyć podziękowania profesorowi oświaty Jerzemu Gizie za udostępnienie materiałów do niniejszego tekstu.


Tomasz Podgórski wnuk generała brygady Józefa Gizy. Laureat I Olimpiady Historycznej (1974), absolwent archeologii śródziemnomorskiej UW (1980) i dr UJ (1990). Były wykładowca egiptologii na UJ i nauczyciel języka angielskiego w II LO im. Sobieskiego w Krakowie. Członek PTH Oddział Nowy Sącz. Autor i współautor kilkunastu pozycji książkowych i kilkudziesięciu artykułów z dziedziny historii starożytnej i nowożytnej historii wojskowości, obecnie na emeryturze.

Wykaz źródeł
K. Duch, Prace niepodległościowe w b. 20 pułku piechoty, Warszawa 1937, Archiwum Związku Organizacji „Wolność” i Uczestników Walk o Niepodległość w formacjach byłej armii austriackiej, teczka II b, poz. 84; E. Jakubiczka, Ruch listopadowy 1918 w Tarnowie, CAW, sygn. 400/2827/3, s. 1; S. Mężyk, Opis prac niepodległościowych na froncie włoskim, mps niepubl., datowany Toruń 1936, Archiwum Związku Organizacji „Wolność”…, teczka II b, poz. 95; F. Pawłowski, Wspomnienia legionowe, Kraków 1994; W. Piasecki, Meldunek o przewrocie w Tarnowie w 1918 r., CAW, sygn. 400/2827/5, s. 3; S. Plappert, Sprawozdanie z powrotu b. austriackiego 20. p.p. znad Piawy; Archiwum Związku Organizacji „Wolność”…, teczka II b, poz. 84; J. Siwak, Raport Dowództwa 1. pułku strzelców podhalańskich, Archiwum Związku Organizacji „Wolność…, teczka II b, poz. 83.

Tomasz Podgórski

autor zdjęć: Muzeum Ziemi Sądeckiej, archiwum gen. Józefa Gizy

dodaj komentarz

komentarze


Jest zgoda na loty Bielików
 
Odyseja 20 Pułku Piechoty
Loty nad sercem Afryki
Działania wojska w warunkach pokoju
Lekarze z poligonu
„Żołnierska pamięć” nie ustaje
Incydent przy granicy. MON chce specjalnego nadzoru nad śledztwem
Olimp gotowy na igrzyska!
Zamiast cudu, silna armia
„Unity Run” na 25-lecie Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim
F-35 bez tajemnic
Posłowie o efektach szczytu NATO
MON sfinansuje szkolenia na strzelnicach
Sejm podziękował za służbę na granicy
Polskie Pioruny nad Norwegią
Medycy na poligonie
Zwycięska batalia o stolicę
Ale UrVIS!
Defiladowym krokiem przez Warszawę
Zwiadowcy z WOT-u na podium
„Na stos rzuciliśmy swój życia los”
Precyzyjna stopięćdziesiątkapiątka
Olimp w Paryżu
W Sejmie o zniszczeniu Tupolewa
Świętuj z żołnierzami
Do abordażu!
Maczuga z korkiem
Paryż – odliczanie do rozpoczęcia igrzysk!
Przerwa od działań wojennych
Awanse za olimpijskie medale
Londyn o „Tarczy Wschód”
Czworonożny żandarm w Paryżu
Coraz bardziej niebezpiecznie na Bliskim Wschodzie
Dla lepszego rozpoznania – Kleszcze
Myśliwce nad Polską
Diabelski układ
Jak usprawnić działania służb na granicy
Mamy pierwsze złoto! Ola dotrzymała słowa!
Olympus in Paris
Sąsiadka Westerplatte bije rekordy popularności
Awaria systemów. Bezpieczeństwo Polski nie jest zagrożone
The Suwałki Gap in the Game
Szczyt NATO, czyli siła w Sojuszu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Herman Göring” dostaje po łapach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Mundur musi jednoczyć Polaków
Specjalsi zakończyli dyżur w SON-ie
Ciężko? I słusznie! Tak przebiega selekcja do Formozy
Adm. Bauer: NATO jest na właściwej ścieżce
Wojsko Polskie w oczach zagranicznych mediów
Andrzej Duda podziękował żołnierzom
Terytorialsi na ratunek
Tanecznym krokiem na ringu po srebro
Dopaść bolszewików
Lato pełne wyzwań
„Biało-Czerwona” na amerykańskim niebie
Na siódmym torze po siódmy medal
Wioślarze brązowymi medalistami olimpijskimi

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO