Żołnierz dobrowolnej służby, terytorials, a może zawodowiec? Oferta dla osób, które chcą założyć mundur wojskowy, jest obecnie wyjątkowo bogata. Obowiązująca od 23 kwietnia 2022 roku ustawa o obronie ojczyzny otworzyła bowiem przed kandydatami możliwości, jakich nigdy wcześniej nie mieli.
Kilka lat temu ci, którzy zastanawiali się nad wstąpieniem do wojska, nie mieli zbyt wielu możliwości. Chętnym pozostawały m.in. studia wojskowe, gdzie miejsc było jak na lekarstwo, albo zgłoszenie się do służby przygotowawczej, która jednak, z racji limitu powołań i długiego czasu oczekiwania na szkolenie, okazywała się rozwiązaniem nie dla wszystkich. Od ubiegłego roku sytuacja diametralnie się zmieniła. Obowiązująca od 23 kwietnia ustawa o obronie ojczyzny otworzyła przed kandydatami nowe możliwości.
Powszechna dobrowolna
Najbardziej powszechną drogą do armii stała się dobrowolna zasadnicza służba wojskowa. Jej pierwszy etap to 27-dniowe szkolenie podstawowe zakończone teoretyczno-praktycznym testem oraz przysięgą wojskową. Tuż po niej żołnierz może zakończyć szkolenie albo rozpocząć trwające do 11 miesięcy (w zależności od specjalności) szkolenie specjalistyczne. Na ten etap decyduje się średnio około 70% osób po szkoleniu podstawowym. Jak przyznaje ppłk Justyna Balik, rzecznik prasowy Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji, zainteresowanie dobrowolną służbą jest bardzo duże i cały czas rośnie. – Gdy w ubiegłym roku wystartowały pierwsze szkolenia, mieliśmy po kilkuset chętnych. W sumie w 2022 roku przeszkoliliśmy nie 15 tys. kandydatów, jak planowaliśmy, a o tysiąc więcej – relacjonuje ppłk Balik. W tym roku plany sięgają jeszcze dalej. Tylko od stycznia przysięgę wojskową złożyło już ponad 13,5 tys. ochotników, a do końca grudnia ma ich być w sumie 25 tys.
Choć ochotnik po dobrowolnej służbie może zakończyć przygodę z wojskiem i zasilić szeregi rezerwy, wielu decyduje się na kolejny krok: wstąpienie w szeregi zawodowców. Mimo że trzeba mieć odpowiednie predyspozycje, odbyć pełen cykl szkolenia, przejść dodatkowe badania i testy psychologiczne, chętnych nie brakuje. – Od początku funkcjonowania ustawy do służby zawodowej zostało powołanych ponad 11,7 tys. ochotników po DZSW – mówi ppłk Balik. Wśród nich jest szer. Krzysztof Sleboda, który dobrowolną służbę odbył w lipcu ubiegłego roku. – Przekonały mnie atrakcyjne warunki służby. Wcześniej prowadziłem działalność gospodarczą, ale bez żalu z niej zrezygnowałem – mówi żołnierz. Po przysiędze rozpoczął szkolenie specjalistyczne w 10 Pułku Samochodowym, a gdy w jego trakcie przedstawiciele wojskowego centrum rekrutacji proponowali etaty, wybrał stanowisko kierowcy. Do armii zawodowej wstąpił w listopadzie. – Absolutnie nie żałuję podjętej decyzji. Jako żołnierz zawodowy mogę liczyć na stabilne zatrudnienie, liczne dodatki, w tym ten na zakwaterowanie. To wymierne profity. A jeśli dodać do tego możliwość rozwoju, to czego zawodowo chcieć więcej? – argumentuje szer. Sleboda.
Najtrudniejsza z dróg
Znacznie szersze i ciekawsze możliwości niż wcześniej mają też osoby marzące o indeksie wojskowej akademii. Mowa tu nie tylko o coraz bogatszej ofercie edukacyjnej, lecz także o sukcesywnie zwiększanych limitach miejsc na studiach: w tym roku uczelnie przejmą aż 2089 maturzystów. Na atrakcyjność tej drogi do armii wpłynęły też zmiany, które w odniesieniu do podchorążych wprowadziła ustawa o obronie ojczyzny. Obecnie na I roku odbywają oni dobrowolną służbę, a od II roku stają się żołnierzami zawodowymi. Lada dzień czeka to szer. pchor. Oskara Dawida, studenta dowodzenia w Akademii Wojsk Lądowych. Zanim trafił do wojska, był analitykiem biznesowym w jednej z korporacji. – Choć miałem bardzo dobre perspektywy zawodowe, z racji zainteresowań cały czas myślałem o wstąpieniu do wojska. Brakowało mi jednak motywacji, by z dnia na dzień przeprojektować swoje życie. Sytuację zmieniła wojna w Ukrainie. Wtedy postanowiłem zdawać do wrocławskiej akademii – opowiada szer. pchor. Dawid.
Wojskowe studia to najtrudniejsza i najdłuższa droga do zdobycia oficerskich gwiazdek. Pięć lat studiów, egzaminów, praktyk, szkoleń i poligonów, do tego pełna dyspozycyjność. W zamian: status zawodowca, większe możliwości rozwoju i 4960 zł miesięcznie na początek. – Wyższe zarobki sprawiły, że podchorążych stać dziś na to, by inwestować w siebie. Wielu z nas uczestniczy w kursach, np. wspinaczkowych, przetrwania czy działań specjalnych. Inni podnoszą sprawność fizyczną, opłacając trenera personalnego, kolejni szkolą się w kierunku strzelectwa, by zdobyć tytuł instruktora. Choć sporo oferuje nam w tym zakresie akademia, niektórzy czują niedosyt i wciąż chcą wiedzieć i umieć więcej – mówi szer. pchor. Dawid. Dodaje też, że promując wojsko, nie można skupiać się wyłącznie na finansach: „Trzeba podkreślać, że to miejsce, gdzie można zdobyć ciekawe doświadczenia i przeżyć rzeczy, których nie da życie cywilne. Dla wielu z nas chęć osobistego spełnienia jest ważniejsza niż pieniądze i świetlane perspektywy w cywilu”.
I praca, i służba
Wojsko ma ofertę także dla osób, które chcą być żołnierzami, ale nie rezygnując z osiągniętej już stabilizacji zawodowej. – Możliwość pogodzenia tego ze służbą to ogromny atut naszej formacji. Dzięki niemu nasza grupa docelowa jest bardzo szeroka, od młodszych po starszych kandydatów. Osoby te pozostają w gotowości na wypadek sytuacji kryzysowych i co najmniej raz w miesiącu przez dwa dni szkolą się w jednostce – mówi mjr Witold Sura, rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej.
W szeregach tego rodzaju wojsk służy dziś ponad 37 tys. żołnierzy i formacja cały czas się rozwija. – Przychodzą do nas ludzie, którzy w 100% spełniają się w tym rodzaju służby. Są jednak i tacy, dla których służba w WOT jest tylko pierwszym krokiem do armii zawodowej – opowiada oficer.
Uczniowie w mundurach
Zostanie żołnierzem to plan realny nawet dla tych, którzy uczą się lub studiują. Z myślą o nastolatkach w szkołach średnich w całej Polsce działają certyfikowane wojskowe klasy mundurowe oraz oddziały przygotowania wojskowego, w których młodzież równolegle z podstawą programową realizuje też przeszkolenie wojskowe. – Dzięki tym programom tworzymy zaplecze potencjalnych kandydatów do wojska. Odsetek tych, którzy podejmują różne formy służby wojskowej, oscyluje w granicach 30–40%. Bywają takie szkoły i takie roczniki, w których 100% uczniów danej klasy wstępuje do terytorialnej służby wojskowej, a w ubiegłym roku cała klasa wzięła udział w szkoleniu DZSW. Spora część absolwentów wybiera studia wojskowe – mówi ppłk Balik.
Zainteresowanie nastolatków nauką w klasie wojskowej stale rośnie. Zgodnie z pierwotnymi planami we wrześniu tego roku miało powstać 120 nowych OPW, ostatecznie MON zwiększyło tę liczbę do 219. Do uczniów szkół ponadpodstawowych adresowane są również: program „CYBER.MIL z klasą”, zakładający zdobywanie wykształcenia informatycznego, oraz najnowszy projekt, czyli branżowe oddziały wojskowe. W tym ostatnim przypadku program szkolenia wojskowego jest uzupełnieniem praktycznej nauki zawodu, np. na kucharza, mechanika czy kierowcę. W ten sposób MON buduje bazę kandydatów na żołnierzy logistyki wojskowej.
Szeregi wojska zasilają też absolwenci innych klas mundurowych. Szer. Alicja Konstantynowicz już jako uczennica III klasy policyjnej w Zespole Szkół w Kaliszu Pomorskim zdecydowała się zostać żołnierzem. – Po ukończeniu edukacji w czerwcu ubiegłego roku odbyłam dobrowolną służbę. W 100% spełniła moje oczekiwania, więc 29 sierpnia rozpoczęłam szkolenie specjalistyczne w 102 Batalionie Ochrony, a po jego zakończeniu wstąpiłam do służby zawodowej na etat radiotelefonisty – opowiada szer. Konstantynowicz.
Coś dla studentów
Do nieco starszych, już studiujących, wojsko adresuje z kolei program ochotniczego szkolenia wojskowego „Legia Akademicka”. To teoretyczne i praktyczne zajęcia w trzech modułach (podstawowym, podoficerskim i oficerskim), realizowane w trakcie kształcenia. Dzięki udziałowi w programie decyzję o zostaniu żołnierzem podjął kpr. pchor. Kacper Kuta, absolwent prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Szkolenie do stopnia kaprala rezerwy ukończył w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. – Interesowałem się wojskiem, to jedno, ale też chciałem przekonać się w praktyce, jak ono wygląda. Dzięki szkoleniu w LA otrzymałem solidną dawkę wiedzy i odpowiedzi na pytania, których brakowało mi do podjęcia ostatecznej decyzji o wstąpieniu do armii – mówi kpr. pchor. Kuta. Choć po ukończeniu LA, jako kapral rezerwy, mógł zgłosić się na kurs oficerski lub przeszkalania kadr rezerwy, świadomie wybrał wojskowe studia. – Nie chcę być prawnikiem w mundurze, bo dużo lepiej odnajduję się w dowodzeniu. Wierzę, że dzięki nauce w akademii zdobędę większe doświadczenie. Chciałbym kiedyś służyć w oddziale specjalnym Żandarmerii Wojskowej, więc myślę, że połączenie kompetencji z dwóch dziedzin: prawa i dowodzenia będzie mi bardzo przydatne – wyjaśnia.
W połowie lipca kolejni ochotnicy rozpoczęli szkolenie w ramach dobrowolnej służby wojskowej, inni jako terytorialsi po szkoleniu podstawowym złożyli przysięgi wojskowe, a kolejni w tym samym czasie kończyli zdawać egzaminy wstępne na wojskowe studia. Choć wybrali różne ścieżki do munduru, wszystkich połączyła chęć zostania żołnierzem. Dziś każdy spełniający wymagania wiekowe i zdrowotne także może zrealizować to marzenie i znaleźć swoje miejsce w wojsku.
autor zdjęć: kpr. Sławomir Kozioł, DWOT
komentarze