Zbierali informacje o pojawiających się w rejonie okrętach spoza NATO, a także statkach podejrzewanych o przemyt broni. Podczas I zmiany PKW Turcja załogi patrolowo-rozpoznawczej Bryzy przeprowadziły przeszło 50 operacji lotniczych nad Morzem Śródziemnym. Polacy łącznie spędzili w powietrzu ponad 180 godzin.
– W pewnym sensie jechaliśmy w nieznane. Przecież nigdy wcześniej Wojsko Polskie nie wysyłało żołnierzy na misję do Turcji – zaznacza kmdr por. Cezary Kurkowski, który dowodził pierwszą zmianą kontyngentu. W kwietniu tego roku do Incirlik wyruszyło ponad 60 wojskowych, przede wszystkim z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Do dyspozycji mieli samolot patrolowo-rozpoznawczy Bryza. Tym samym Polacy dołączyli do natowskiej inicjatywy TAMT (Tailored Assurance Measures for Turkey), której początki sięgają 2015 roku. Polega ona na wzmocnieniu kontroli południowych granic Turcji, które jednocześnie są zewnętrznymi granicami Sojuszu. To reakcja na przeciągającą się wojnę w sąsiedniej Syrii i ciągle niestabilną sytuację w Iraku. Za sprawą TAMT w okolicach Turcji częściej niż dotychczas pojawiają się samoloty wczesnego ostrzegania AWACS i okręty wojenne NATO. Do tego dochodzą też loty patrolowe organizowane przez państwa członkowskie. Jednym z nich jest właśnie Polska.
– W ciągu niespełna siedmiu miesięcy przeprowadziliśmy przeszło 50 operacji lotniczych nad Morzem Śródziemnym. Nasze załogi łącznie spędziły w powietrzu ponad 180 godzin – informuje kmdr por. Kurkowski – Mandat naszej misji pozwalał też na działania ponad akwenami Morza Czarnego. Ostatecznie jednak takiej potrzeby nie było – dodaje. Każdy z lotów trwał średnio około trzech godzin. – Interesowały nas przede wszystkim okręty pod banderami spoza NATO. Już wcześniej wiadomo było, że w tej części świata bardzo aktywna jest marynarka wojenna Rosji, choć nie tylko. Na patrolowanych przez nas wodach pojawiały się też jednostki z państw regionu. Ruch wzmógł się zwłaszcza w czasie, kiedy rozpoczęło się wycofywanie sojuszniczych wojsk z Afganistanu – tłumaczy kmdr ppor. Jakub Murzynowski, pilot Bryzy i dowódca komponentu lotniczego.
Załogi zwracały również uwagę na cywilne jednostki, podejrzewane na przykład o przemyt broni. Ich listę przed każdym wylotem przesyłał do Incirlik MARCOM, czyli Sojusznicze Dowództwo Sił Morskich NATO. – Podczas lotu nierzadko trafialiśmy też na statki idące z wyłączonym systemem identyfikacji AIS. Takie działania są sprzeczne z prawem, dlatego byliśmy zmuszeni odpowiednio na nie reagować – zaznacza pilot. Po wypatrzeniu okrętu lotnicy sporządzali dokumentację fotograficzną oraz gromadzili dane związane z prędkością czy obranym przez jednostkę kursem. W pozostałych przypadkach sięgały po procedury dotyczące jednostek cywilnych. – Najpierw próbowaliśmy wywołać statek przez radio i zebrać od kapitana jak najwięcej informacji o ładunku czy celu podróży. Przy okazji oczywiście również robiliśmy zdjęcia – wspomina kmdr ppor. Murzynowski. Wszystkie materiały przesyłane były potem do MARCOM-u. Tam zajmowali się nimi natowscy analitycy.
Podczas misji polscy lotnicy współpracowali także z okrętami sojuszniczej operacji „Sea Guardian”. – To była na pewno bardzo wartościowa misja. Nasi lotnicy udowodnili, że z powodzeniem mogą realizować zadania także poza Bałtykiem. Pokazaliśmy też, że Polska jest lojalnym i sprawdzonym członkiem NATO i jest gotowa myśleć w kategoriach ponadregionalnych – podsumowuje kmdr por. Kurkowski.
Kilka dni temu żołnierze I zmiany PKW Turcja powrócili do kraju. Tymczasem w Incirlik zameldowała się już kolejna zmiana. Kontyngent, podobnie jak wcześniej, wydzielony głównie przez Brygadę Lotnictwa Marynarki Wojennej, zdążył już zrealizować pierwsze zadania.
autor zdjęć: PKW Turcja, kmdr ppor. Marcin Braszak
komentarze