Do Polski może trafić więcej niż zapowiedziane przez prezydenta Donalda Trumpa tysiąc amerykańskich żołnierzy. Nie wiemy jeszcze, czy w naszym kraju znajdzie się nowe dowództwo, czy nowa jednostka. Stany Zjednoczone będą także sprzyjać modernizacji polskich sił zbrojnych – mówi dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego.
Podczas wizyty w Białym Domu Andrzej Duda podpisał z prezydentem Donaldem Trumpem oświadczenie o strategicznym partnerstwie polsko-amerykańskim. Co zawiera ten dokument?
Wspólne oświadczenie powtarza deklaracje podpisane podczas poprzednich spotkań prezydentów. Pośrednio potwierdza ono zamiar zwiększenia obecności amerykańskich sił zbrojnych w Polsce o tysiąc żołnierzy. Jednak z wypowiedzi prezydentów wynika, że ta liczba może wzrosnąć. Oświadczenie przypomina także, że Stany Zjednoczone będą sprzyjać modernizacji polskich sił zbrojnych, szczególnie poprzez sprzedaż Polsce najnowocześniejszego amerykańskiego uzbrojenia. Ogłoszone podczas wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie zapowiedzi nowych inicjatyw nie dotyczą obrony, mowa w nich m.in. o projektach związanych z cywilną energetyką nuklearną w Polsce i planach współpracy medycznej.
W oświadczeniu czytamy m.in. o pogłębianiu współpracy obronnej przez rozwój planów wzmocnienia więzi wojskowych. Na czym to wzmocnienie miałoby polegać?
Przed wizytą media polskie i amerykańskie donosiły o możliwości przeniesienia do Polski dowództwa korpusu amerykańskich wojsk lądowych i dużej jednostki bojowej sił powietrznych z 30 samolotami F-16. Ale te sprawy nie znalazły się w informacjach o przebiegu wizyty prezydenta Dudy w Białym Domu. Trudno wykluczyć jednak, że omawiano je wstępnie, jeszcze bez uzgodnienia i dlatego nie zostały upublicznione. Pomysłów na wzmocnienie więzi wojskowych między naszymi krajami jest więcej. Na przykład służyłoby temu umieszczenie w Polsce baz tych rodzajów amerykańskich sił zbrojnych, które jeszcze nie są obecne lub są obecne słabo. Amerykańska marynarka wojenna ma w Polsce tylko jednostkę, bardzo nietypową, bo położoną w głębi lądu – budowaną baterię antyrakiet w Redzikowie koło Słupska. Nieobecni są amerykańscy marines, czyli korpus morski. W Europie mają oni bazy m.in. na dalekiej północy – w Norwegii, i na południu – w Bułgarii. Dodanie bazy na polskim Pomorzu przybliżyłoby ich do największych wyzwań kontynentu.
Andrzej Duda apelował do Donalda Trumpa, aby nie wycofywał on z Europy amerykańskich żołnierzy.
Prezydent Donald Trump potwierdził swoje wcześniejsze zapowiedzi, że jako dowódca naczelny amerykańskich sił zbrojnych zamierza wycofać około 9 tys. żołnierzy z Niemiec. Niektórzy z nich wrócą do USA, pozostali trafią do innych państw. Nie mamy informacji o przygotowaniach do przeniesienia amerykańskich żołnierzy do innych państw niż Polska. Nie wiemy również, czy do naszego kraju zostałoby wprowadzone nowe dowództwo, czy nowa jednostka.
Jak mniejsza amerykańska obecność w Europie wpłynie na nasze bezpieczeństwo?
Przemieszczenie amerykańskich dowództw, jednostek bojowych i logistycznych czy wywiadu i rozpoznania pomiędzy państwami europejskimi – na przykład z Niemiec do Polski – nie zaszkodzi potędze i wiarygodności Sojuszu. Natomiast wycofanie ich z Europy na terytorium USA osłabi NATO. Mniej sił amerykańskich w naszym regionie świata oznacza słabszy Sojusz, chociaż nadal pozostałby on potężną organizacją i nienaruszona byłaby jego najwyższa gwarancja bezpieczeństwa, czyli odstraszanie nuklearne. Prezydent USA dotąd nie zapowiedział żadnych zmian w strategii nuklearnej Sojuszu.
Przed wizytą media spekulowały o rozmieszczeniu w Polsce części amerykańskiego arsenału atomowego. Nie było to jednak tematem rozmów prezydentów. Czy to oznacza, że do tego nie dojdzie?
Położenie naszego kraju sprawia, że jesteśmy naturalnym kandydatem do programu „Nuclear Sharing”, czyli współużytkowania broni nuklearnej w ramach Sojuszu. Od czasów zimnej wojny uczestnikami programu są Niemcy, Włochy, Turcja, Holandia i Belgia. Podobnie jak Niemcy Zachodnie w tamtej epoce, dziś Polska jest największym państwem położonym w centrum Europy na wschodniej flance NATO. Sojusz podczas szczytu w Warszawie w 2016 roku jednomyślnie potwierdził, a nawet wzmocnił znaczenie programu „Nuclear Sharing”, m.in. po to, aby odpowiedzieć na rozwój sił i strategii atomowej Rosji. NATO uważa, że rozmieszczenie amerykańskiej broni nuklearnej w państwach europejskich i możliwość jej użycia przez ich siły powietrzne wzmacnia odstraszanie, a potencjalnemu przeciwnikowi komplikuje plany wojny tak bardzo, że ten od nich odchodzi. Po spotkaniu z Donaldem Trumpem Andrzej Duda powiedział, że prezydenci nie rozmawiali na temat rozmieszczenia w naszym kraju broni jądrowej. Wiadomo, że wcześniej toczyły się rozmowy międzyrządowe. Nie znamy jednak ich szczegółów. Debata na ten temat w Polsce i Ameryce oraz w NATO dopiero się zaczyna.
Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas jest wykładowcą akademickim. Był m.in. dyrektorem Biura Polityki Obronnej MON, a także dyrektorem Departamentu Europy oraz Departamentu Planowania i Analiz MSZ.
autor zdjęć: Michał Niwicz, Jakub Szymczuk / KPRP
komentarze