Latem 1920 roku sytuację na froncie wojny polsko-bolszewickiej można było określić jednym słowem – katastrofa. Wykrwawione i zdemoralizowane ciągłymi klęskami Wojsko Polskie cofało się na całej linii. Wtedy sięgnięto po dobrze znaną w historii Polski ostateczność – pospolite ruszenie. Powołano Armię Ochotniczą, której żołnierze doskonale sprawdzili się na froncie.
Widmo klęski młodego państwa miało jeden podstawowy pozytyw – otrzeźwiło polityków w Warszawie, którzy po dymisji rządu Leopolda Skulskiego, 9 czerwca 1920 roku, prawie przez cały miesiąc nie potrafili powołać nowego gabinetu. Wreszcie udało się to 23 czerwca. Jednak nowy premier Władysław Grabski mógł podejmować już tylko radykalne decyzje. Na jego wniosek 1 lipca powołano Radę Obrony Państwa (ROP). Jej przewodniczącym został Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, a wiceprzewodniczącym Grabski. Do Rady weszli również: marszałek Sejmu Wojciech Trąmpczyński, dziesięciu posłów desygnowanych przez poszczególne partie, trzech ministrów oraz trzech przedstawicieli wojska wyznaczonych przez Naczelnego Wodza. ROP miała praktycznie nieograniczone kompetencje, a jej pierwszą decyzją było powołanie Armii Ochotniczej. Błyskawicznie, bo już 3 lipca, Rada wydała odezwę do narodu zatytułowaną „Obywatele Rzeczypospolitej! Ojczyzna w potrzebie!”. Wzywała ona wszystkich zdolnych do noszenia broni, by „dobrowolnie zaciągnęli się w szeregi armii”.
Walecznych tysiące
8 lipca 1920 roku minister spraw wojskowych, gen. Kazimierz Sosnkowski, wydał rozkaz Nr 70 29/Org. o utworzeniu 7 lipca Generalnego Inspektoratu Armii Ochotniczej. Na jego czele, zgodnie z sugestiami Józefa Piłsudskiego, stanął generał Józef Haller, znany ze swych talentów organizacyjnych. Generał wzorem hetmanów I Rzeczypospolitej zaapelował do społeczeństwa: „Kto ma u siebie broń, kto ma konia i siodło, niechaj stanie z tem, co ma. Niech szlachetne współubieganie się o pierwszeństwo będzie miarą spełnionego obowiązku, miarą gorącej miłości ojczyzny”. Decyzję utworzenia Armii Ochotniczej z miejsca poparli też duchowni. Na niedzielnych mszach odczytywano zalecenia metropolity warszawskiego Aleksandra Kakowskiego. Specjalną odezwę do żołnierzy-ochotników wystosował też biskup polowy Stanisław Gall. Odpowiedzią na te apele był masowy napływ ochotników do koszar.
Do Armii Ochotniczej przyjmowano najczęściej młodzież oraz starszych niepodlegających obowiązkowej służbie wojskowej, ale zdolnych do noszenia broni (szeregowych w wieku 17–42 lat oraz oficerów do lat 50). Zgłaszających się ochotników dzielono na cztery kategorie: wykonujący obowiązki wojskowe na miejscu, odbywający służbę w garnizonach, ewentualnie wysyłani na front i grupa zastępująca urzędników idących na front.
Od 1 lipca do 20 sierpnia do Armii Ochotniczej gen. Hallera zgłosiło się ponad 77 tys. ochotników, z czego ponad 20 tys. pochodziło z Warszawskiego Okręgu Generalnego. Znaczna część ochotników należała do harcerstwa. Był to wynik odezwy z 5 sierpnia „Ojczyzna w niebezpieczeństwie”, którą rozesłano do wszystkich drużyn harcerskich. 13 sierpnia Główna Komenda ZHP ogłosiła oficjalny rozkaz mobilizacji do Armii Ochotniczej. W szeregi wojska powszechnie garnęła się młodzież gimnazjalna i akademicka, nie wyłączając studentów pochodzenia żydowskiego, których do poparcia działań Rady Obrony Państwa wzywała Rada Naczelna Zjednoczenia Polaków Wyznania Mojżeszowego Wszystkich Ziem Polskich. Ponadto odezwy mobilizacyjne do swych członków kierowały gminy żydowskie i ewangelickie.
Jednocześnie swoje poparcie dla tworzenia i wstępowania w szeregi Armii Ochotniczej propagowały partie polityczne. Niebagatelną rolę odegrała tutaj Polska Partia Socjalistyczna. Wydział Wojskowy Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS zdecydowanie przeciwstawiał się demagogii probolszewickiej głoszonej przez komunistów i agitował wśród robotników do wstępowania w szeregi armii. Od połowy lipca do połowy sierpnia socjaliści w samej Warszawie i okolicach zwerbowali 1643 osoby do Armii Ochotniczej.
Entuzjazm najgroźniejszą bronią
Ochotników z warszawskich punktów werbunkowych kierowano najczęściej do obozów ćwiczeń, głównie w Jabłonnie i Rembertowie. Dla potrzeb propagandowych zrealizowano nawet reportaż filmowy „Ćwiczenia ochotników w Rembertowie”, który w pierwszych dniach sierpnia 1920 roku był pokazywany przed seansami w większości kin warszawskich.
Początkowo planowano, że żołnierze Armii Ochotniczej będą wysyłani do wzmocnienia istniejących już formacji. Jednak wobec rosnącej liczby ochotników zdecydowano się również na tworzenie samodzielnych oddziałów ochotniczych – zwłaszcza kawaleryjskich. W samym Okręgu Generalnym Warszawskim powstało kilka takich oddziałów: Jazda Królestwa Polskiego im. Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego (przekształcony następnie w 210 Pułk Ułanów), 211 Pułk Ułanów, 201 Pułk Szwoleżerów i Oddział Lotny porucznika Leona Kruka-Strzeleckiego.
Należy przyznać, że wielu oficerów powątpiewało w sens wysyłania naprędce zmobilizowanych i słabo wyszkolonych ochotników do oddziałów liniowych. Jednak nawet najwięksi sceptycy szybko zmienili zdanie, kiedy ponad 100 tys. ochotników zasiliło formacje bojowe na froncie. Wyróżniali się oni biało-czerwonymi rozetami przypiętymi do czapek i bluz mundurowych, ale nie tylko tym. Przede wszystkim mieli znacznie wyższe morale od żołnierzy zmęczonych ciągłymi walkami odwrotowymi na Ukrainie i Białorusi.
Ten entuzjazm i chęć walki zastępował często brak doświadczenia, które mieli zaprawieni w bojach frontowcy. To właśnie 1 Batalion z 236 Pułku Piechoty Armii Ochotniczej, złożony w większości z harcerzy i gimnazjalistów, razem ze swym kapelanem, księdzem Ignacym Skorupką, stoczył 14 sierpnia 1920 roku krwawy bój pod Ossowem – przez kilka godzin na przemian szturmując i odpierając ataki nieprzyjaciela. W bitwie tej zginęło wielu młodych żołnierzy, wyrwanych na front pod Warszawą prosto ze szkolnych ław. Listę poległych otwierali ksiądz Skorupko, szesnastoletni Zygmunt Płoszka, Jan Szczygielski i sanitariuszka batalionu, Jadwiga Szczygielska-Szybowska.
W kilka dni po Bitwie Warszawskiej, 17 sierpnia, inny ochotniczy oddział – 1 Batalion 54 Pułku Piechoty – zastąpił pod Zadwórzem drogę do Lwowa osławionej 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego. W nierównym boju z okrutnymi kozakami zginęło 318 spośród 330 ochotników. Bitwę tę nazwano polskimi Termopilami, a jeden z poległych pod Zadwórzem żołnierzy został wybrany, by spocząć w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.
O tym, jak ważną rolę odegrała Armia Ochotnicza generała Hallera w wojnie polsko-bolszewickiej, świadczą liczby. Do 30 września 1920 roku w jej szeregi wstąpiło 105 714 ochotników. Dzieliło ich często wiele – status społeczny, wyznanie, poglądy polityczne, wiek… Jednoczyła gotowość poświęceń dla śmiertelnie zagrożonej ojczyzny.
Bibliografia
L. Wyszczelski, Operacja warszawska sierpień 1920, Warszawa 2005.
J. Szczepański, Społeczeństwo Polski w walce najazdem bolszewickim 1919–1920, Warszawa 2000.
J. Wieliczka-Szarkowa, Żołnierze niepodległości, Kraków 2013.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze