Jeden z hormonów, które odkryłem może pomóc w leczeniu zaburzeń związanych z syndromem wojny w Zatoce Perskiej, objawiających się m.in. zmęczeniem czy bólami mięśni, oraz w terapii PTSD – mówi endokrynolog dr Andrew Schally. Amerykański biochemik, laureat Nagrody Nobla w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl opowiada także o swoim ojcu, generale Wojska Polskiego.
Jak to się stało, że wybrał Pan tak wąską specjalizację?
Dr Andrew Schally: Zaczynałem pracę naukową jako endokrynolog badający zaburzenia w działaniu układu hormonalnego. Potem odkryłem, że ośrodkowy układ nerwowy steruje gruczołami wydzielania wewnętrznego i wyizolowałem kilka hormonów produkowanych w podwzgórzu mózgu, co dało początek nowej gałęzi nauki: neuroendokrynologii. Teraz uważam się za endokrynologa-onkologa, czyli osobę zajmującą się badaniem i leczeniem nowotworów układu hormonalnego.
Który z odkrytych przez Pana hormonów jest najważniejszy?
Ważne są wszystkie, ale najszersze zastosowanie w medycynie mają dwa. Jeden z nich to gonadoliberyna, czyli LH-RH, hormon stymulujący wydzielanie hormonów płciowych. Dzięki jego odkryciu powstały leki wykorzystywane m.in. w leczeniu niepłodności, przedwczesnego dojrzewania seksualnego u dzieci, nowotworów piersi, jajników, płuc, a przede wszystkim terapii raka prostaty. Drugi z hormonów – somatostatyna – blokuje wydzielanie hormonu wzrostu oraz hamuje wydzielanie insuliny, soku żołądkowego, trzustkowego i żółci. Ma on zastosowanie w leczeniu zaburzeń wzrostu o dorosłych i dzieci, terapii cukrzycy oraz guzów układu żołądkowo-jelitowo-trzustkowego. Trwają też badania nad zastosowaniem somatostatyny i jej pochodnych w leczeniu chorób serca, oczu, Alzheimera, a także wykorzystaniem ich w medycynie wojskowej.
W jaki sposób?
Naukowcy sprawdzają, czy leki oparte na somatostatynie będą pomocne w leczeniu zaburzeń związanych z syndromem wojny w Zatoce Perskiej, objawiających się m.in. zmęczeniem czy bólami mięśni oraz w terapii stresu pourazowego PTSD.
Podczas wykładu w Wojskowym Instytucie Medycznym mówił Pan, że wizyta w Polsce ma dla Pana charakter sentymentalny…
To prawda. Urodziłem się w Wilnie, a w 1935 roku, kiedy miałem 9 lat, przenieśliśmy się do Warszawy, gdzie mój ojciec, generał Kazimierz Schally, został szefem gabinetu prezydenta Ignacego Mościckiego. Kiedy wybuchła wojna ojciec musiał ewakuować prezydenta z miasta. My zostaliśmy w Warszawie i pamiętam jeszcze niemieckie bombardowania stolicy. 10 września na prośbę ojca nasza rodzina dołączyła do wojskowego konwoju medycznego jadącego na wschód kraju. Kiedy Rosjanie napadli na Polskę 17 września, konwój skierował się na południe, do Rumunii. Tam z matką i siostrą spędziłem większość wojny. W 1945 roku wyjechaliśmy do Anglii, która po piekle wojennej Europy wydała mi się rajem.
Był Pan od tamtego czasu w Polsce?
Dwa razy. Po raz pierwszy zostałem zaproszony przez polskich badaczy, gdy otrzymałem Nagrodę Nobla. Odwiedziłem wtedy Warszawę, Kraków, Zakopane, Wieliczkę. Drugi raz byłem tu w latach osiemdziesiątych na konferencji medycznej.
Pochodzi Pan z wojskowej rodziny, współpracuje ze szpitalami dla weteranów. Nie myślał Pan w młodości, aby zostać żołnierzem?
Kiedy wojna wybuchła miałem 13 lat, byłem za młody na walkę. Zgłosiłem się do wojska po wyjeździe z Rumunii, ale wtedy usłyszałem: „wojna się kończy, nie potrzebujemy cię, idź na studia, ucz się”. I tak zrobiłem.
Czy Nagroda Nobla zmieniła wiele w Pana życiu?
Przyniosła dodatkową renomę i satysfakcję. Moja praca stała się rozpoznawalna na świecie. Jednak tak na prawdę nagroda nie wpłynęła na mój styl życia czy pracy. Nadal oddaję się jej z pasją, pracując nawet po 12 godzin dziennie.
Jaki jest sekret dobrego naukowca?
Tomasz Edison, amerykański wynalazca mówił, że do dokonania odkrycia potrzebna jest odrobina inspiracji i mnóstwo potu. Zgadzam się z tym. Niezbędna jest ciężka praca, systematyczność, cierpliwość, ciekawość i mnóstwo samodyscypliny. A do tego sporo szczęścia, tak jak w moim przypadku. Studiowałem chemię i medycynę w Londynie. Tam, dzięki poznaniu świetnych nauczycieli i naukowców, którzy mnie zainspirowali i nauczyli, jak myśleć praktycznie i ćwiczyć mózg, odnalazłem w sobie miłość do nauki. Był to świetny okres dla badań medycznych w Wielkiej Brytanii. To właśnie tam odkryto penicylinę, a wielu naukowców wykształconych w Anglii zostało laureatami Nagrody Nobla w dziedzinie chemii, fizjologii i medycyny.
Dr Andrew Schally, amerykański biochemik, endokrynolog otrzymał w 1977 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie zjawiska wydzielania hormonów w podwzgórzu mózgu oraz badanie ich budowy i czynności. Od wielu lat współpracuje ze szpitalami dla weteranów w USA. Goszcząc w Polsce w ramach programu Ministerstwa Obrony Narodowej „Nobliści”, wygłosił w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie wykład o roli neurohormonów w leczeniu nowotworów.
autor zdjęć: WIM
komentarze