Polscy piloci wesprą misję Baltic Air Policing, prowadzoną nad Litwą, Łotwą i Estonią. Samoloty F-16 będą jednak startować z bazy w Malborku, a nie jak wcześniej z litewskiego lotniska w Szawlach. – Kontyngent „Orlik 7” jest gotowy do dyżuru. Czekamy na rozkazy z NATO – mówi gen. bryg. pil. Tadeusz Mikutel, zastępca dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych.
Podczas misji Baltic Air Policing lotnicy z państw Sojuszu strzegą rotacyjnie przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii. Polska bałtycki dyżur pełniła siedem razy. Ostatnio od maja do sierpnia tego roku. W litewskiej bazie w Szawlach stacjonował 130-osobowy kontyngent „Orlik”, którego główną siłę stanowili piloci i personel 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach oraz 4 myśliwce F-16. Od września na posterunku zastąpili ich amerykańscy lotnicy w samolotach F-15C.
Wzmocnienie wschodniej flanki
Dla polskich żołnierzy powrót do kraju nie oznacza jednak końca misji. Choć zakończyli działania w Szawlach, w Polsce wciąż funkcjonują jako kontyngent „Orlik 7”. Lada dzień, w sile czterech samolotów F-16, wesprą amerykańskich lotników na Litwie. – To rezultat naszych sojuszniczych zobowiązań, polegających na wzmacnianiu wschodniej flanki NATO. Kontyngent jest gotowy do podjęcia dyżuru, ale jego rozpoczęcie musi być usankcjonowane przez NATO. Czekamy więc na rozkazy, misję rozpoczniemy w najbliższych dniach – wyjaśnia gen. bryg. pil. Tadeusz Mikutel, zastępca dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych.
Żołnierze będą jednak startować z bazy w Polsce. Mimo to ich zadania będą typowe dla misji, jaką prowadzili do tej pory. – F-16 będą operować z Malborka ze względu na mniejszą odległość niż z Krzesin i ewentualną szybszą reakcję. Skład kontyngentu jest nieco zmniejszony, ale zasady jego działania są zgodne z postanowieniem prezydenckim i nie różnią się od tych, które prowadzono na Litwie. Kontyngent będzie wykonywał zadania typowe dla misji Air Policing, a więc chronił przestrzeń powietrzną i monitorował sytuację. O konkretnych zadaniach będzie decydować Centrum Operacji Powietrznych NATO. – tłumaczy gen. bryg. Mikutel.
Ppłk Piotr Walatek, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego RSZ, dodaje, że kontyngent operacyjnie wciąż będzie podlegał NATO. – W systemie kierowania narodowego natomiast pozostanie w podległości dowódcy operacyjnego. Dyżury polskich pilotów będą elementem wzmocnienia koalicjantów, ale nie wiemy jeszcze, w jakim cyklu będą się odbywały – mówi oficer. Misja „Orlika 7” ma potrwać do pierwszych dni października.
Polacy po raz pierwszy w takiej formie wzmacniają Baltic Air Policing. – Jednak w historii 13-letniej misji to nic nowego. Piloci państw biorących udział w Air Policing nie zawsze bowiem operowali z bazy w Szawlach. Podczas naszego dyżuru na Litwie z Malborka wspierali nas Francuzi, a w 2014 roku, gdy dowództwo nad misją przypadło Portugalii, do Polski skierowano Holendrów. Rok później w Malborku w ramach NATO-owskiej misji stacjonował komponent belgijskich sił powietrznych – przypomina ppłk Walatek.
Misja od lat
Sojusz Północnoatlantycki w ramach Baltic Air Policing chroni przestrzeń powietrzną Litwy, Łotwy i Estonii od kwietnia 2004 roku. Wówczas to te trzy kraje zwróciły się z prośbą do NATO o ochronę ich przestrzeni powietrznej. Sojusznicy zdecydowali, że misja będzie prowadzona rotacyjnie. Na początku żołnierze wydzieleni z sojuszniczych państw pełnili trzymiesięczne dyżury, od marca 2006 roku trwają one cztery miesiące. Dotychczas w misji wzięło udział 17 krajów członkowskich NATO, Polska pełniła dyżur siedem razy. Pierwszy kontyngent wojskowy „Orlik” uczestniczył w Air Policing w 2006 roku. W tym roku, od maja do końca sierpnia, trwała siódma zmiana „Orlika” na Litwie. Po raz pierwszy działania prowadzone były z wykorzystaniem polskich samolotów F-16.
autor zdjęć: Piotr Łysakowski
komentarze