W dyskusji na temat uchodźców uciekających do Europy wkraczamy na ruchome piaski. Utkną na nich wszystkie strony dramatu: Unia Europejska, bo nie wypracuje jednolitego stanowiska albo pozostanie w ich kwestii podzielona, krytycy uchodźców, bo będą musieli pogodzić się z napływem nowych imigrantów z odmiennego kręgu kulturowego, oraz sami uchodźcy, ponieważ szukając schronienia może je znajdą, ale nie zostaną zaakceptowani.
Europa w XX wieku stała się symbolem prosperity i politycznej stabilności dla ubogich społeczeństw spoza kontynentu często przesiąkniętych korupcją władzy, wojnami i konfliktami na tle religijnym i etnicznym.
W Unii Europejskiej mieszka 15–20 mln muzułmanów. Ich obecność to przede wszystkim efekt imigracji ekonomicznej z lat 50. i 60. poprzedniego stulecia, ale też są to uchodźcy z lat późniejszych. W większości są to współobywatele, a nie obcy. Ich integracja budzi obawy, szczególnie w kwestii udziału w organizacjach terrorystycznych. Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że jeden z terrorystów na WTC ukończył architekturę w Hamburgu, a zamachowcy z Londynu wychowali się w Wielkiej Brytanii. Największym echem odbijają się głosy mówiące o porażce integracji. Jednak życie mniejszości muzułmańskiej jest bardziej zróżnicowane. Generalizując i upraszczając społeczną rzeczywistość, tracimy głosy tych, na których najbardziej liczyć powinniśmy – głosy umiarkowanych, którzy dobrze czują się ze swoją religią mieszkając w Europie.
Dzisiejsza dyskusja toczy się głównie w mediach i przerzuca nasze postrzeganie mniejszości muzułmańskiej na uchodźców. Stajemy się zakładnikami myślenia w duchu „zderzenia cywilizacji”, szukamy tego, co nas dzieli, zamiast tego, co nas łączy. Postrzeganie Europy i świata islamu jako dwóch odmiennych cywilizacji to percepcja, która odpowiada terrorystom odwołującym się do Islamu. Oni widzą świat podobnie, tyle że à rebours: to Zachód jest źródłem zła, przemocy i cierpień milionów muzułmanów. Różnica między islamosceptykami a terrorystami polega na woli użycia przemocy w spełnieniu swoich słów. Europa w krytyce imigracji widzi możliwość kształtowania rozwiązań politycznych, terroryści zaś stosują metodę fizycznej eliminacji. Nietrudno zgadnąć, że te dwa stanowiska nic nie dają uchodźcom.
Jeśli Europa szuka jakiegoś rozwiązania, z pewnością musi wyciągnąć wnioski z dotychczasowej lekcji integracji i polityki imigracyjnej. Kluczowe jest określenie potrzeb i przygotowanie odpowiedniej, długofalowej polityki: zarówno na poziomie unijnym, jak i państwowym. Edukacja, rynek pracy, bezpieczeństwo są to trzy kluczowe obszary, w których dostrzegane są symptomy niepowodzenia integracji. Należy też pamiętać, że wprowadzane ograniczenia w polityce imigracyjnej zazwyczaj powodowały wzrost jej nielegalnych form i zachęcały raz przybyłych do pozostania.
Europę czeka jeszcze jedna, chyba trudniejsza, debata: w jaki sposób kształtować politykę międzynarodową, aby zlikwidować tzw. państwo islamskie i zagwarantować trwałe bezpieczeństwo w regionie i na świecie? Dotychczasowe metody odwołujące się czy to do realizmu, czy do idealizmu pozostają mało skuteczne. Ludność regionów ogarniętych konfliktami zagłosowała nogami i przybyła do Europy. I paradoksalnie mocniej się nimi przejmujemy niż wojnami, które spowodowały ich przybycie.
Poglądy stanowią prywatny punkt widzenia autora i nie mogą być traktowane jako oficjalne stanowisko resortu.
komentarze