Przez cztery dni we wrześniu 1939 roku kilkuset polskich żołnierzy kpt. Władysława Raginisa stawiło opór kilkudziesięciotysięcznej armii niemieckiej dowodzonej przez gen. Heinza Guderiana. Choć przewaga wojsk III Rzeszy była ogromna, obrońcy walczyli do końca. Obrona Wizny nazwana została „polskimi Termopilami”. Dziś mija 75. rocznica tych walk.
Pozostałości schronu na Strękowej Górze.
– Zaciekła obrona pod Wizną opóźniła marsz w głąb kraju wojsk niemieckich i ocaliła życie wielu polskich żołnierzy, którzy mieli czas na wycofanie się w kierunku Warszawy – tłumaczy Dariusz Szymanowski, honorowy prezes Stowarzyszenia „Wizna 1939”, które upamiętnia tamte walki.
Dysproporcja sił
Linia obrony „Wizna”, leżąca na północny-wschód od Łomży, została na wiosnę 1939 r. wzmocniona bunkrami i zaporami przeciwczołgowymi. Powstało siedem ciężkich i dwa lekkie żelbetonowe schrony bojowe. Linia fortyfikacji nie została jednak ukończona. – W bunkrach nie było wentylacji, części z nich nie zamaskowano, a w niektórych nie zamontowano kopuł pancernych – wyjaśniają członkowie Stowarzyszenia.
Strategicznej przeprawy przez Narew broniły oddziały Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. W ich skład wchodziły m.in. 8 Kompania Strzelecka, 136 Rezerwowa Kompania Saperów i pluton artylerii piechoty. W sumie 20 oficerów i 700 szeregowców. Na ich czele stanął kpt. Władysław Raginis, instruktor i wykładowca Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie.
Na polskie pozycje pod dowództwem gen. Heinza Guderiana nacierały cztery jednostki niemieckie: 20 Dywizja Zmotoryzowana, 3 i 10 Dywizja Pancerna oraz brygada forteczna „Lőtzen” liczące 32–42 tys. żołnierzy. – Jednak bezpośrednio w walkach brało udział 2–5 tys. Niemców, reszta sił dopiero nadciągała nad Narew – dodaje Szymanowski.
Żołnierze Wehrmachtu mieli setki czołgów, dział i moździerzy, a także lotnictwo. Natomiast polscy obrońcy uzbrojeni byli tylko w cztery działa, dwadzieścia cztery ciężkie karabiny maszynowe, osiemnaście ręcznych karabinów maszynowych i dwa karabiny przeciwpancerne. – Dodatkowo okoliczne bagienne tereny, które miały być naturalną przeszkodą dla wojska, wyschły w czasie upalnego lata i czołgi poruszały się po nich bez przeszkód – tłumaczą członkowie Stowarzyszenia.
Nieliczna załoga i słabe uzbrojenie nie dawały dużych szans Polakom. Dlatego dla wzmocnienia morale żołnierzy kpt. Raginis i dowódca artylerii por. Stanisław Brykalski złożyli przysięgę, że nie opuszczą bronionych pozycji.
Cztery dni walk
Pierwsze oddziały niemieckie dotarły do Wizny 7 września. Gdy czołgi wjechały na drewniany most na Narwi, polscy saperzy wysadzili go w powietrze. Następnego dnia rozpoczął się ostrzał artyleryjski i bombardowanie polskich pozycji przez nadciągające kolumny 10 Dywizji oraz brygady „Lőtzen”.
9 września gen. Guderian wprowadził do walki czołgi. Siły pancerne okrążyły schrony, a niemiecka piechota wdzierała się w głąb polskich pozycji. Niemcy zdobyli m.in. schron w Kurpikach dowodzony przez kpt. Wacława Schmidta. „Nieprzyjaciel uszkodził wszystką broń maszynową w obiekcie, raniąc ciężko mnie i pięciu szeregowców. Stan rannych stale się pogarszał, broni maszynowej już nie było. Zdecydowałem się poddać obiekt” – wspominał potem kpt. Schmidt.
Wielu obrońców poległo, wśród nich por. Brykalski, część żołnierzy, w tym kpt. Raginis, była ciężko ranna, a mimo to Polacy bronili się nadal. – Twardzi obrońcy polscy nie chcieli w żadnym wypadku zaprzestać walki i nasz oddział został ponownie zasypany pociskami z broni maszynowej – raportował jeden z niemieckich oficerów.
Świtem 10 września nadal niezdobyte były dwa schrony w rejonie Góry Strękowej. Niemcy postawili ultimatum, że jeśli kpt. Raginis nie podda się, wzięci do niewoli polscy jeńcy zostaną rozstrzelani. Wówczas oficer rozkazał żołnierzom opuścić schrony, a sam rozerwał się granatem.
Nieoficjalny teledysk do utworu "40:1" grupy Sabaton, opowiadającego o bitwie pod Wizną. Został zmontowany przez polskich fanów zespołu.
Mural pamięci
Nieznane są starty obu stron w walkach pod Wizną. Według szacunków historyków kilkudziesięciu obrońcom udało się wycofać, drugie tyle dostało się do niewoli, ale większość poległa. – Nie wiadomo też, jakie straty poniosła załoga niemiecka – dodaje Szymanowski.
Bohaterska obrona, choć była niewielkim epizodem w kampanii wrześniowej, została nazwana „polskimi Termopilami”. Nawiązano w ten sposób do walk z 480 r. p.n.e., kiedy 300 Spartan powstrzymywało tysiące żołnierzy armii perskiej.
Po zdobyciu pozycji Niemcy spalili ciała kpt. Raginisa oraz por. Brykalskiego i pochowali je obok schronu. W 2011 r. Stowarzyszenie „Wizna 1939” odnalazło ich grób, zidentyfikowało szczątki dzięki badaniom DNA i pochowało je z honorami na Górze Strękowej. Dwa lata temu minister Tomasz Siemoniak awansował pośmiertnie obu oficerów na wyższe stopnie wojskowe.
Dla uczczenia 75. rocznicy walk z inicjatywy Stowarzyszenia powstał w tym roku w Wiźnie mural. Malowidło ścienne przedstawiające mjr. Raginisa namalowali studenci gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych Wojciech Woźniak i Klaudia Szalecka. To już czwarty mural w tej wsi, pozostałe poświęcone są m.in. walkom pod Wizną i na Monte Cassino.
autor zdjęć: Hiuppo / Wikimedia
komentarze