Poszukiwanie i identyfikacja obiektów zalegających na dnie Bałtyku to ostatnie zadanie misji okrętów natowskiego zespołu przeciwminowego, na którego czele stoi ORP „Czernicki”. – Jednostki przede wszystkim testują swoje podwodne systemy. Może się jednak zdarzyć, że będziemy unieszkodliwiać starą amunicję – przyznaje kpt. mar. Piotr Wojtas, rzecznik zespołu.
Okręty zespołu wyszły z Gdyni na początku tygodnia. Od grupy odłączył się belgijski niszczyciel min BNS „Narcis”, który skierował się do macierzystego portu. – Dla niego, zgodnie z planem, misja się już zakończyła. Zespół liczy obecnie pięć okrętów – tłumaczy kpt. mar. Wojtas.
Dziś mija dokładnie 300 dni od czasu, gdy został sformowany. Czasu na świętowanie jednak nie ma. Okręty realizują bowiem kolejne zadanie. – Polega ono na testowaniu systemów podwodnych w poszukiwaniu, identyfikowaniu i klasyfikacji obiektów zalegających na dnie w pobliżu polskiego wybrzeża – wyjaśnia kpt. mar. Wojtas. Nie jest to operacja bojowa, podobna do tych, które były realizowane u wybrzeży Litwy czy na kanale La Manche. Kpt. mar. Wojtas nie wyklucza jednak, że marynarze natrafią na niewybuchy. A wtedy będą je musieli unieszkodliwić.
Bałtyk nadal jest pełen starej amunicji. – Ostrożne szacunki mówią o 250 tysiącach ton, z czego 65 tysięcy ton zawiera środki trujące – przyznawał niedawno w rozmowie z polska-zbrojna.pl kmdr Andrzej Walor, szef Inżynierii Morskiej Dowództwa Marynarki Wojennej. To głównie pozostałości po II wojnie światowej. Bałtyk był wówczas jednym z najbardziej zaminowanych akwenów świata. W ciągu kilku lat siły morskie wszystkich stron konfliktu rozmieściły w nim 85 tysięcy min – najwięcej w zatokach Fińskiej i Botnickiej. Do morza trafiały też bomby lotnicze. Tak stało się choćby podczas nalotu aliantów na niemieckie wówczas Świnoujście w marcu 1945 roku. Amunicja trafiała też do morza już po zakończeniu wojny. Topili ją zarówno Niemcy, jak i wojska zwycięskiej koalicji. W ten sposób realizowane były postanowienia konferencji poczdamskiej o demilitaryzacji Niemiec.
Ćwiczenia zespołu potrwają przez kilka dni. Potem okręty zacumują w niemieckim Warnemünde. – Będzie to ostatni port, który odwiedzimy – zapowiada kpt. mar. Wojtas. 29 listopada jednostki zameldują się w Świnoujściu i w ten sposób ich misja dobiegnie końca. – 2 grudnia ostatnie okręty opuszczą Polskę i skierują się do macierzystych portów. Jednak do połowy stycznia, kiedy misję rozpocznie nowy zespół, załogi muszą pozostać w gotowości bojowej. W razie zagrożenia zespół musi być w ciągu pięciu dni gotowy do działania – tłumaczy kpt. mar. Wojtas.
Działający obecnie natowski zespół obrony przeciwminowej numer 1 rozpoczął misję w styczniu. Na jego czele stanął polski oficer kmdr por. Piotr Sikora. Okrętem flagowym został ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Zespół operuje na Bałtyku, Morzu Północnym i Oceanie Atlantyckim. W ciągu niespełna roku brał udział m.in. w międzynarodowych manewrach „Joint Warrior” u wybrzeży Wielkiej Brytanii czy „Steadfast Jazz” na wodach Polski, ćwiczył z islandzką Strażą Przybrzeżną oraz Marynarką Wojenną Federacji Rosyjskiej. Odwiedził przeszło 20 portów północnej Europy.
Rolą zespołu jest czuwanie nad bezpieczeństwem żeglugi. Może być on użyty także podczas konfliktów militarnych czy międzynarodowych kryzysów.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze