Lubelska brygada obrony terytorialnej jest jeszcze w fazie tworzenia, a już budzi wielkie zainteresowanie.
Koszary przy ulicy Kruczkowskiego, gdzie mieści się batalion dowodzenia Wielonarodowej Brygady, dzieli od centrum miasta kilka kilometrów. Tu znalazła siedzibę także 2 Lubelska Brygada Obrony Terytorialnej. W dwóch trzypiętrowych budynkach mieści się jej dowództwo oraz 23 Batalion OT, jeden z pięciu, które powstaną na Lubelszczyźnie. Do służby w nowym rodzaju wojsk zgłosiło się tutaj już 760 ochotników. Każdego dnia dochodzą kolejni. Chętnych jest więcej niż miejsc.
Bataliony w gotowości
W sierpniu 2016 roku dowództwo nad 2 Lubelską Brygadą Obrony Terytorialnej objął płk Tadeusz Nastarowicz. Pod jego rozkazami w Lublinie będzie służyć tysiąc żołnierzy wojsk obrony terytorialnej oraz ponad setka kadry podoficerskiej i oficerskiej. „Kończy się proces formowania Brygady, pozyskiwania sprzętu wojskowego i dostosowywania do naszych potrzeb niezbędnej infrastruktury”, mówi pułkownik.
Wojskowi, którzy zgłosili się do pracy w jednostce, pochodzą głównie z wojsk operacyjnych, choć wielu z nich to żołnierze rezerwy. Chętni do pododdziałów są najczęściej cywilami (wielu wywodzi się z organizacji proobronnych), ale niektórzy też żołnierzami narodowych sił rezerwowych. „Trudno przewidzieć, ilu z nich zostanie z nami sześć lat, bo tyle maksymalnie będzie wynosił kontrakt. Część pewnie odejdzie wcześniej, ale mam nadzieję, że dzięki ciekawemu szkoleniu na ten krok zdecydują się tylko nieliczni”, stwierdza płk Nastarowicz.
Nadzieje pułkownika mogą się spełnić, bo na Lubelszczyźnie są silne tradycje patriotyczne. „Tu zawsze była Polska, ale historia nas nie oszczędzała. Mamy wiele miejsc pamięci związanych z walkami o wolność – od powstania styczniowego, przez rok 1918, wojnę z bolszewikami, Wrzesień ’39, aż po zmagania żołnierzy polskiego podziemia”, podkreśla dowódca. Dlatego dla wielu ochotników ważne jest złożenie wojskowej przysięgi. Robili tak ich dziadkowie i ojcowie, a oni nie mają takiej możliwości, odkąd zniesiono obowiązkową służbę wojskową. Ci młodzi ludzie czują, że mają powinność bronić swojej małej ojczyzny. „Nie bez przyczyny nasza Brygada dziedziczy tradycje 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK”, podsumowuje płk Nastarowicz.
Batalion w Lublinie niemal w całości został już sformowany. „Mamy broń i niezbędne wyposażenie. Instruktorzy przeszli kurs w Lublińcu i mogą prowadzić szkolenia”, wtrąca pułkownik. W tym roku gotowość do uczestniczenia w nich osiągną pozostałe bataliony: w Zamościu, Chełmie, Dęblinie i Białej Podlaskiej, a w 2018 roku rozpoczną szkolić ochotników. W skład zamojskiego, chełmskiego i bielsko-podlaskiego batalionu wejdzie po pięć kompanii, o jedną mniej będzie miał batalion dębliński.
Zadania postawione przed żołnierzami obrony terytorialnej płk Nastarowicz dzieli na trzy grupy, ale podkreśla, że mają one wspólny mianownik: to wsparcie i obrona lokalnych społeczności. W czasie pokoju żołnierze będą się głównie szkolić. W okresie kryzysu lubelska OT, w myśl zasady „zawsze blisko, zawsze razem”, będzie wspierać władze w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych oraz brać udział w akcjach ratowniczych. Gdy wybuchnie konflikt, żołnierze OT będą współdziałać z wojskami operacyjnymi. „Wyciągamy wnioski z historii. Teraz także naszą przewagą jest doskonała znajomość terenu. Dlatego jest tak ważne, aby w składzie poszczególnych batalionów znaleźli się żołnierze pochodzący z każdego powiatu. Dla przeciwnika będziemy ością w gardle, nie damy mu swobody działania”, zapowiada dowódca.
Rekrutacja, czyli konkurs
Chętni, którzy chcą wstąpić do wojsk obrony terytorialnej, kierują pierwsze kroki do wojskowej komendy uzupełnień. Mjr Andrzej Stachyra, szef Wydziału Rekrutacji w WKU w Lublinie, mówi, że wśród kandydatów przeważają żołnierze rezerwy oraz członkowie organizacji i stowarzyszeń proobronnych. Pierwsi ochotnicy zgłosili się w marcu 2016 roku, gdy minister Antoni Macierewicz ogłosił, że powstaną wojska OT. „Wtedy jednego dnia do WKU przyszło ponad sto osób. Do ich obsługi musieliśmy zaangażować wszystkich pracowników naszego wydziału”, wspomina major.
Na początku lutego 2017 roku w bazie lubelskiego WKU było zarejestrowanych 760 chętnych do wstąpienia w szeregi OT (z Lublina i sześciu okolicznych powiatów). To osoby w różnym wieku i z różnym wykształceniem. Ponad połowa kandydatów ma 21–40 lat, choć zdarzają się starsi. Najmłodszy ochotnik urodził się w 1999 roku, najstarszy (porucznik rezerwy) – w 1956 roku. Wśród chętnych jest 60 kobiet (9%), m.in. Paulina, uczennica szkoły średniej. Zgłosiła się, choć wie, że będzie mogła złożyć wniosek dopiero wtedy, gdy skończy 18 lat. Połowa przychodzących do WKU należy do organizacji proobronnej, 346 kandydatów to żołnierze rezerwy, w tym: oficerów jest 25 (najwyższy stopień to podpułkownik), podoficerów – 124, reszta, czyli 193 osoby, to szeregowi.
Nabór prowadzą także WKU w Białej Podlaskiej, Chełmie, Zamościu i Puławach. Łącznie w województwie w bazach wszystkich wojskowych komend uzupełnień znalazło się już ponad 1650 osób. Statystyki się zmieniają, bo każdego dnia zgłasza się kilku, kilkunastu chętnych.
„Czekamy na ogłoszenie rozporządzenia ministra obrony w sprawie szczegółowego trybu powoływania do terytorialnej służby wojskowej. Gdy wejdzie w życie, rozpocznie się postępowanie rekrutacyjne. Rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami będzie prowadzić kilkuosobowa komisja, w skład której wejdą przedstawiciele 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej i WKU w Lublinie. Nabór będzie miał charakter konkursowy i zostaną wybrane osoby z odpowiednim wykształceniem, najlepszymi kwalifikacjami i umiejętnościami”, tłumaczy mjr Andrzej Stachyra. Atutem mogą być m.in. posiadanie prawa jazdy kategorii C, C+E i D, uprawnienia nurka, płetwonurka, skoczka spadochronowego, operatora maszyn drogowych i ziemnych oraz specjalistyczna wiedza, jaką mają np. informatycy, ratownicy i łącznościowcy. Co do zasady będą przyjmowani kandydaci z kategorią A. W szczególnie uzasadnionych przypadkach (wyjątkowe specjalności) nie wykluczamy odejścia od tej zasady. Dodatkowe punkty można także otrzymać m.in. za sportowe osiągnięcia i znajomość obcego języka. Podczas rozmów z kandydatami na żołnierzy OT mjr Stachyra zamierza zadać im kilka pytań: „Dlaczego chcesz służyć w wojskach obrony terytorialnej? Co wiesz na temat WOT? Jakie masz dodatkowe kwalifikacje i predyspozycje, aby zostać żołnierzem?”.
Kandydaci na żołnierzy
Media podają informacje o dużym zainteresowaniu wojskami obrony terytorialnej. Wspominają o kolejkach w WKU i profitach czekających przyszłych żołnierzy. Rzadziej – o motywacji. A ta na Lubelszczyźnie odgrywa dużą rolę. „Wzorem są dla nas żołnierze wyklęci”, deklaruje Karol Wołek, prezes Zarządu Głównego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Z 20-osobowej sekcji sportowo-obronnej, która przy nim działa, połowa chce służyć w OT. Wielu pierwsze szlify zdobywało w polowych drużynach sokolich, ochotniczej organizacji paramilitarnej działającej w ramach Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.
Wojciech Rowiński, Marcin Dzieniewski i Marcin Mańka, członkowie sekcji sportowo-obronnej przy Związku Żołnierzy NSZ, zgłosili się do OT, bo „to ich obowiązek”, bo „ktoś musi bronić domu”, bo „o swoje bezpieczeństwo musimy zadbać sami, nie jest ono dane nam raz na zawsze”. Zgodnie twierdzą, że „warto też mieć umiejętności, które pozwolą przeżyć w trudnych warunkach”. Dlatego wraz z kolegami z sekcji spędzają dwa weekendy w miesiącu w podlubelskich lasach na szkoleniu prowadzonym przez byłych żołnierzy jednostek specjalnych. Poznają tajniki czarnej i zielonej taktyki. Marcin Dzieniewski uważa, że pogodzi służbę z pracą, bo jest kierowcą. Wojtek Rowiński chciałby trafić do jednostki szybkiego reagowania. Nie wyklucza, że w przyszłości przejdzie do armii zawodowej. Jedni mówią, że pociąga ich mundur, inni chcą kontynuować rodzinne tradycje. W wielu wypadkach patriotyzm zaszczepił wnukowi dziadek, który walczył w partyzantce podczas II wojny światowej.
Damian Duda jest historykiem sztuki, ale jak żartuje, zawsze było mu po drodze z historią wojskowości. Jest wiceprezesem Legii Akademickiej, największej lubelskiej organizacji proobronnej, z której ponad 80 członków zgłosiło się do wojsk obrony terytorialnej. Zapewne część będzie szukać potem miejsca w armii zawodowej. „Konstytucja RP stanowi, że każdy obywatel ma obowiązek obrony kraju. Traktuję ten zapis dosłownie – jako powinność każdego mężczyzny i jako spuściznę naszych dziadków i ojców”, mówi Damian Duda i opowiada o silnych partyzanckich tradycjach w jego rodzinnym domu, w którym w czasie II wojny światowej działała komórka kontaktowa Batalionów Chłopskich. Zgłoszenie się do OT było dla niego naturalną koleją rzeczy. „Mogę się realizować zawodowo jako nauczyciel akademicki, a równocześnie wspierać system obrony ojczyzny”, dodaje. Damian ma m.in. uprawnienia instruktora pierwszej pomocy medycznej oraz medycyny pola walki. Tak też widzi swoją przyszłość w OT, choć liczy się z tym, że może dostać inny rozkaz.
Konrad Dziekanowski, także członek Legii, działa w tej organizacji od ośmiu lat. Pracuje jako logistyk w prywatnej firmie oraz jako nauczyciel edukacji wojskowej. Skończył kurs instruktora medycyny pola walki i kurs wsparcia cyberinformatycznego OT. Jest dobrym łącznościowcem, zna systemy wsparcia pola walki i kierowania ogniem. Teraz chciałby służyć jako ratownik medycyny pola walki, ale nie wyklucza innych specjalności, np. chętnie pilotowałby drony.
Przysięga na Starówce
Żołnierze obrony terytorialnej, którzy wcześniej nie pełnili służby wojskowej, zostaną skierowani na 16-dniowe szkolenie podstawowe. Zanim dowódca jednostki (brygady lub batalionu) wyznaczy ich na poszczególne stanowiska, złożą przysięgę. „Prawdopodobnie uroczystość ta odbędzie się na lubelskiej Starówce. Chcemy, by społeczeństwo czuło z nami więź, utożsamiało się z ideą WOT-u, która ma głębokie korzenie w lokalnej społeczności”, mówi płk Tadeusz Nastarowicz.
autor zdjęć: Wojciech Rowiński/sekcja sportowo-obronna przy Związku Żołnierzy NSZ