Coraz więcej organizacji pozarządowych chce współpracować z armią.
Z roku na rok rośnie zainteresowanie młodych ludzi organizacjami proobronnymi. Liczby mówią same za siebie. Szacuje się, że w Polsce tego typu stowarzyszenia liczą już 30 tys. członków. Ministerstwo Obrony Narodowej, które dostrzega takie tendencje społeczne, postanowiło w większym niż dotąd stopniu wykorzystać potencjał cywilów. W ubiegłym roku w resorcie powstało Biuro ds. Proobronnych. „Mamy szerokie spektrum działania. Monitorujemy i koordynujemy działalność organizacji proobronnych, wskazujemy kierunki zmian w przepisach prawa oraz przygotowujemy projekty aktów prawnych dotyczących współpracy. Wspieramy działalność szkoleniową, popularyzujemy zagadnienia na rzecz edukacji obronnej społeczeństwa”, mówi Waldemar Zubek, dyrektor Biura. Jego pracownicy zauważają, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy coraz więcej organizacji chciało nawiązać współpracę z wojskiem. „Kierowane do nas pytania dotyczą najczęściej sposobów legalizacji działania nieformalnych stowarzyszeń proobronnych, warunków ich założenia, zasad i sposobów pomocy, jakich MON im udziela. Otrzymujemy też wiele pytań ze szkół prowadzących klasy mundurowe, dotyczących możliwości wsparcia szkoleniowego i specjalistycznego procesu kształcenia uczniów”, dodaje dyrektor Zubek.
Właściwy profil
Organizacje, które współpracują z wojskiem – na szczeblu lokalnym i centralnym – mają różnorodne profile działalności. Wśród nich są związki strzeleckie i organizacje paramilitarne, stowarzyszenia kawaleryjskie, grupy rekonstrukcyjne, stowarzyszenia kultywujące historię konkretnych przedwojennych jednostek wojskowych oraz kulturalno-oświatowe i rekreacyjne. „Współpraca jest rozwijana przede wszystkim z tymi organizacjami, które przyjmują kierunki działania definiowane przez MON. W praktyce oznacza to zarówno typowe szkolenie wojskowe, jak i kultywowanie tradycji narodowych i oręża wojskowego”, tłumaczy Waldemar Zubek.
Pod koniec 2015 roku MON miało podpisanych 87 porozumień o współpracy z organizacjami pozarządowymi na szczeblu centralnym i 883 z dowódcami jednostek wojskowych, szefami centrów szkolenia, rektorami-komendantami akademii i szkół wojskowych oraz szefami terenowych organów administracji wojskowej. W tym gronie znalazło się kilka organizacji, których aktywność jest szczególnie zauważalna.
Do najprężniej działających MON zalicza m.in. stowarzyszenie Fideles et Instructi Armis (FIA) – Wierni w Gotowości pod Bronią. Działa ono od 2006 roku i do tej pory z grupy pasjonatów przekształciło się w ogólnopolską organizację, zrzeszającą ponad 200 osób. W listopadzie 2015 roku FIA zostało oficjalnie wyróżnione przez MON za zaangażowanie w sprawy obronności i bezpieczeństwa państwa. „Nasze szkolenie nie jest oderwane od rzeczywistości. Korzystamy z umiejętności instruktorów, m.in. byłych żołnierzy wojsk specjalnych”, wyjaśnia prezes Karol Bandurski. „Pod okiem wyszkolonych dowódców pododdziałów nasi członkowie ćwiczą standardowe procedury operacyjne w trakcie obowiązkowych, odbywanych co miesiąc, dwudniowych warsztatów”. Zrzeszeni w FIA regularnie biorą też udział w szkoleniach organizowanych przez wojsko. „Dzięki rocznemu planowi współpracy jesteśmy w stanie znaleźć szkolenia dla każdego z dziewięciu naszych oddziałów terenowych w jego rejonie”, mówi Karol Bandurski. Przyznaje także, że celem stowarzyszenia jest przeszkolenie jak największej liczby ludzi, tak by byli gotowi do działania w razie konfliktu zbrojnego, okupacji, kryzysu ekonomicznego i społecznego. „Jesteśmy zwolennikami inicjatyw proobronnych, ale uważamy, że w tej dziedzinie trzeba postępować rozważnie. Potrzebne są systemowe rozwiązania szkoleniowe, programowe, a np. część organizacji nie ma nawet kadry instruktorskiej. Dlatego bardzo dobrze, że wojsko pomaga w tej dziedzinie”, ocenia lider organizacji.
Nie tylko studenci
Prezes FIA podkreśla, że wojsko coraz mocniej wspiera działania stowarzyszenia. „Idzie to na pewno w dobrym kierunku. Już sam fakt, że powstało Biuro ds. Proobronnych to był zwrot o 180 stopni. Mamy stałą współpracę. W tym roku np. przygotowujemy razem 24 przedsięwzięcia szkoleniowe”, mówi Bandurski.
Nie tylko FIA docenia współpracę z MON-em. Podobnego zdania jest np. Związek Strzelecki „Strzelec” czy Stowarzyszenie Instruktorów Legia Akademicka. „Stworzenie Biura ds. Proobronnych wiele nam ułatwiło. Są tam ludzie, którzy widzą sens naszej działalności i traktują nas poważnie”, podkreśla Damian Duda, wiceprezes Legii Akademickiej. Korzenie tej organizacji sięgają 1918 roku. „W Lublinie Legia Akademicka została powołana w 2003 roku jako organizacja uczelniana. Ale kiedy studenci zaczęli podejmować działania na rzecz bezpieczeństwa kraju i chcieli się szkolić z obsługi broni, postanowiliśmy stworzyć odrębne stowarzyszenie”, wyjaśnia Duda. Stowarzyszenie Instruktorów Legia Akademicka powstało w 2013 toku i początkowo zrzeszało około 50 osób. Dziś rozrosło się do organizacji, którą tworzy kilkanaście oddziałów terenowych, w sumie ponad 1000 osób. „Obserwujemy wzrost zainteresowania naszą organizacją – o członkostwo ubiega się 75 kandydatów”, dodaje.
Wśród legionistów są ludzie o różnym wykształceniu i rozmaitych pasjach; szkolą się tu np. muzycy, matematycy, historycy, medycy. „Początkowo zrzeszaliśmy tylko studentów. Obecnie od kandydatów jest wymagana niekaralność, dobra kondycja fizyczna i pełnoletniość. Niektórzy wstępują w nasze szeregi, bo chcą się sprawdzić w służbach mundurowych. To takie wojsko w wersji demo. Po szkoleniu u nas mogą zdecydować, czy rzeczywiście interesuje ich zawodowa służba w armii”, mówi Damian
Duda. Uzupełnia także, że kandydaci do Legii kierują się pobudkami patriotycznymi i chęcią sprawdzenia się. „Legia Akademicka dowodzi, że pasja może być też sposobem na życie. Ja jestem absolwentem historii i historii sztuki, ale przez działanie w Legii zacząłem pracę z młodzieżą jako nauczyciel. Uczę klasy mundurowe, a na wyższych uczelniach prowadzę zajęcia na kierunku bezpieczeństwo narodowe”, dodaje.
Podobne motywacje ma także młodzież, która garnie się do Związku „Strzelec” im. Józefa Piłsudskiego. Marek Strączek, dowódca południowo-wschodniego okręgu strzeleckiego, przyznaje, że do związku wstępują młodzi, ambitni ludzie, którzy interesują się historią swojego kraju. „Szkolenia obywają się w czasie wolnym od lekcji lub po godzinach pracy zawodowej. Młodzież wyrabia w sobie na takich zajęciach m.in. dyscyplinę, punktualność, posłuszeństwo, umiejętność pracy w zespole”, opisuje Strączek. Dodaje także, że pośród strzelców nie brakuje także tych, którzy miłość do historii i tradycji patriotycznych mają zaszczepioną np. przez rodziców czy dziadków, którzy służyli w Armii Krajowej. „Niekiedy jednak motywacją jest poczucie zagrożenia”, przyznaje. Po agresji Rosji na Ukrainę zgłosił się do nich mężczyzna, który chciał nauczyć się walczyć, by w razie niebezpieczeństwa obronić swoich najbliższych i kraj.
Droga do OT?
„Jednym z istotnych celów naszego stowarzyszenia jest wspieranie budowy systemu obrony terytorialnej. Praktycznym wyrazem tego zaangażowania jest zgłaszanie się legionistów do wojskowej komendy uzupełnień”, informują na swojej stronie członkowie Legii Akademickiej. Wiceprezes Damian Duda przyznaje, że chciałby, aby wiedzę i kompetencje tych ludzi MON wykorzystało w tworzeniu obrony terytorialnej. „Byłoby to doskonałe zagospodarowanie potencjału naszej organizacji. Jeśli w Lublinie powstanie brygada OT, chcielibyśmy stać się częścią tego projektu”, mówi Duda.
autor zdjęć: Robert Suchy/co mon