Reakcją NATO na kryzys ukraińsko-rosyjski było wiele ćwiczeń sojuszniczych, które w 2014 roku przeprowadzono na terytorium Polski.
Gdy na poligonie drawskim ponad 220 żołnierzy z 1 Dywizji Kawalerii Pancernej z Fort Hood w Teksasie ćwiczyło z polskimi żołnierzami działania taktyczne i ogniowe na czołgach Abrams i transporterach Bradley, na poligon w Żaganiu zaczęły zjeżdżać pododdziały pancerne z Wielkiej Brytanii. W obozowisku Karliki zameldowało się ponad 1100 żołnierzy z 12 Brygady Pancerno-Zmechanizowanej.
Żołnierze Jej Królewskiej Mości 3 listopada 2014 roku rozpoczęli pierwsze od sześciu lat tak duże ćwiczenia w tej części Europy. Partnerami Brytyjczyków było ponad 1000 żołnierzy polskich. W skład batalionowego zgrupowania taktycznego gospodarzy weszli pancerniacy z 1 Batalionu Czołgów 10 Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa, którzy szkolili się na czołgach Leopard 2A4. Ćwiczyły także pododdziały wsparcia 10 Brygady oraz żołnierze z 6 Brygady Powietrznodesantowej i 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Międzynarodowemu szkoleniu nadano kryptonim „Black Eagle ’14”. Sojuszniczymi wojskami dowodził dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej płk Maciej Jabłoński. Polsko-brytyjskiemu dowództwu podporządkowano również pododdziały wsparcia: artylerii, przeciwlotnicze, inżynieryjno-saperskie, chemiczne, aeromobilne. Wspomagało ich lotnictwo sił powietrznych oraz wojsk lądowych.
Szkoleniowa machina z wolna zaczęła się rozkręcać. Pierwsze dwa tygodnie poświęcono na integrację. Trenowano procedury dowodzenia obowiązujące w NATO, organizowano wspólne rekonesanse w rejonach działań, prowadzono operacje bojowe, takie jak pokonywanie przeszkód wodnych czy zwalczanie desantu przeciwnika. „Szczególnie dla oficerów sztabów był to czas przeznaczony na poprawę komunikacji, ćwiczenie umiejętności wspólnego kierowania wojskami oraz organizowania skutecznej walki ramię w ramię”, komentuje płk Jabłoński.
Początki przyjaźni
Biorący udział w szkoleniu wojskowi obu armii nigdy wcześniej ze sobą nie współpracowali. Jedni o drugich czerpali wiedzę jedynie podczas wspólnych kursów zagranicznych, na szkoleniach i odprawach. Na żagańskim poligonie przyszło im razem wykonywać konkretne zadania.
„Wiedziałem, że Brytyjczycy są doświadczonymi pancerniakami. My nigdy dotąd, w żadnej walce podczas misji zagranicznych nie wykorzystywaliśmy czołgów. Oni natomiast brali udział w bitwach pancernych w Iraku oraz wykorzystywali czołgi na misji w Kosowie”, mówił w czasie szkolenia ppłk Paweł Michalski, dowódca 1 Batalionu Czołgów świętoszowskiej brygady. „Brytyjscy pancerniacy wyglądali trochę niepozornie, ale na każdym kroku było widać, że mają obycie bojowe”.
O naszych żołnierzach też niewiele wiedzieli. Przyjazd do Polski był dla nich wielką niewiadomą. Wszelkie obawy okazały się jednak bezpodstawne. Mjr Alex Michael, zastępca dowódcy brytyjskiego regimentu, był mile zaskoczony sposobem przyjęcia na polskiej ziemi: „Moi żołnierze wiele nauczyli się podczas wspólnego szkolenia z Polakami. Teraz wiemy, że wasi wojskowi są profesjonalistami. Rozumieją, że żadna armia nie funkcjonuje w separacji i wspólne treningi są czymś bardzo ważnym”.
Żołnierze ze Świętoszowa nie ukrywali, że każde wspólne zajęcia taktyczne czy strzelania były okazją nie tylko pokazania kunsztu bojowego, lecz także do bliższego poznania się, rozmów o służbie w armii czy o sprzęcie. Oczywiście pojawiały się również elementy współzawodnictwa. Z takim nastawieniem polskie załogi przystępowały między innymi do strzelań mieszanych – polsko-brytyjskich – plutonów.
„Oni mają trochę inny sprzęt. Mówi się, że lepszy. Widzę jednak, że nasze leopardy w niczym nie ustępują challengerom. Mam nadzieję, że zdobędziemy ocenę nie gorszą niż Brytyjczycy”, mówił przed strzelaniem amunicją bojową dowódca załogi Leoparda 2A4 st. kpr. Krzysztof Dąbrowski. Jego oczekiwania się sprawdziły. „Jeszcze czuję dreszczyk emocji”, powiedział tuż po strzelaniu dowódca innego polskiego wozu sierż. Arkadiusz Sykała. „Wszystkie cele trafiliśmy za pierwszym strzałem. Nasi skrzydłowi z Wielkiej Brytanii też trafiali bez pudła. Zmietliśmy wspólnie wszystko, co było do zniszczenia na polu tarczowym”.
Drapieżny ryś
Kulminacją polsko-brytyjskiego szkolenia były kilkudniowe ćwiczenia taktyczne „Ryś ’14” na poligonie w okolicach Świętoszowa. Pierwsze trzy etapy manewrów obejmowały zadania taktyczne, a czwarty – ogniowe. W tej ostatniej fazie polscy i brytyjscy żołnierze ćwiczyli kierowanie ogniem całych pododdziałów w obronie w dzień i w nocy oraz w natarciu. Według scenariusza polskie i brytyjskie batalionowe zgrupowania taktyczne, prowadząc obronę manewrową, zatrzymały przeważające sił przeciwnika. Wzmocnione pododdziałami wsparcia przeszły do kontrataku. Na lewym skrzydle polskich leopardów i bojowych wozów piechoty nacierały brytyjskie czołgi Challenger 2 i wozy piechoty Warrior. Po odbiciu terenu zajętego przez wrogie oddziały sojusznicze siły musiały umocnić się w obronie.
W manewrach wzięło udział ponad 2400 żołnierzy obu armii, wykorzystano ponad 600 jednostek sprzętu. Strona polska wystawiła do walki batalionowe zgrupowanie taktyczne utworzone z 1 Batalionu Czołgów 10 Brygady Kawalerii Pancernej; w jego skład weszło ponad 600 żołnierzy. Brytyjscy sojusznicy zaangażowali w ćwiczenia ponad 800 wojskowych.
„Nacierały trzy moje kompanie czołgów. Musieliśmy odzyskać rejon obrony, który utraciliśmy. W kontrnatarciu bardzo pomogli nam Brytyjczycy, atakujący na lewym skrzydle. Doskonale nam się współpracowało. Oni dysponowali cyfrowym systemem zarządzania polem walki. Każda ich maszyna była na elektronicznej mapie, co dawało obraz bitwy w czasie rzeczywistym”, podsumował kontrnatarcie ppłk Paweł Michalski.
Zdrowa rywalizacja
Wszystkie epizody ćwiczeń „Ryś ’14” udowodniły, że polskim i brytyjskim żołnierzom bardzo dobrze się razem pracowało. „Okazało się, że oni i my dysponujemy dobrym sprzętem i wiemy, jak go używać”, skomentował zajęcia mjr Zbigniew Marchlewicz, zastępca dowódcy, szef sztabu batalionu czołgów ze Świętoszowa. Polacy i Brytyjczycy rywalizowali w Świętoszowie nie tylko na poligonie. Więcej emocji od rutynowego prowadzenia ognia i natarcia dostarczyły pancerniakom przeprowadzone po ćwiczeniach zawody sportowe. Żołnierze grali w piłkę nożną i siatkówkę. W rywalizacji wzięli udział po stronie gospodarzy pancerniacy z 10 Brygady, a goście do każdej konkurencji wystawili dwie drużyny: jedną złożoną z Anglików i jedną reprezentującą Walię. Polacy zwyciężyli w obu konkurencjach.
Komentarze Jarosław Mika Od długiego czasu nie mieliśmy tak intensywnego szkolenia z żołnierzami z Wielkiej Brytanii. Po kilku tygodniach wspólnych zajęć zaobserwowałem niesamowitą integrację. Jest ona widoczna wszędzie: na placach ćwiczeń, strzelnicach, a także w czasie wolnym w obozowiskach. Co ważne, nasi goście wykazywali dużo inicjatywy w uatrakcyjnianiu szkolenia. Tak było między innymi podczas strzelania pododdziałów rozpoznawczych w działaniach opóźniających. Jest sporo innych nowości, które możemy zaadaptować u siebie, ale i oni podpatrzyli u nas nowe rzeczy. Liczymy na to, że w niedługim czasie dojdzie do kolejnych spotkań żołnierzy obu armii. Jak na razie mamy propozycję, aby w 2015 roku przeprowadzić wspólne szkolenie i pojedynki ogniowe z żołnierzami Bundeswehry. Będziemy się także szkolili z czołgistami z USA. Gen. dyw. Jarosław Mika jest dowódcą 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu.
Justin Kingsford Jestem pod wrażeniem sprawności działania i profesjonalizmu polskich żołnierzy. Zauważyłem, że Polacy znakomicie pracują zespołowo. Są między nami pewne różnice, ale znacznie więcej jest podobieństw. W obliczu zagrożenia jesteście w stanie szybko i efektywnie reagować. Czułbym się pewnie, gdybym musiał walczyć razem z wami. Jesteśmy bardzo zadowoleni z przebiegu szkolenia „Black Eagle”. Cieszymy się z tej wizyty, poznaliśmy się i nawiązaliśmy wiele przyjaźni. Mój pułk – The King’s Royal Hussars Regiment – zbudował szczególnie bliskie relacje z pancerniakami z 1 Batalionu Czołgów z 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Mamy nadzieję na przyszłe kontakty i współpracę. Ppłk Justin Kingsford dowodził Brytyjczykami, biorącymi udział w ćwiczeniach „Black Eagle ’14”. |
autor zdjęć: Rafał Mniedło/11 LDKPanc