Były ratownik jednostki specjalnej wstąpił do Narodowych Sił Rezerwowych. Jak tłumaczy, brakowało mu wyjazdów na poligony i leśnych ćwiczeń.
Jego powołaniem okazało się wojsko, choć, jak sam przyznaje, po skończeniu szkoły średniej chciał uniknąć służby w armii. Zamiast niej Edmund Solak wybrał pielęgniarskie studium medyczne w Bochni. Po skończeniu nauki pracował w krakowskich szpitalach, między innymi na oddziale kardiochirurgii, gdzie obsługiwał sztuczne płucoserce.
Ratownik komandosów
„Na początku lat dziewięćdziesiątych doszedłem do wniosku, że w zmienionym ustroju nie warto przed armią uciekać, a służba może być ciekawym przeżyciem”, opowiada starszy chorąży rezerwy Edmund Solak. Na półtora roku trafił wtedy, jako żołnierz służby zasadniczej, do ambulatorium w Centralnym Stanowisku Dowodzenia w Warszawie. Wrócił potem do cywilnego życia i pracy w szpitalach oraz pogotowiu ratunkowym jako pielęgniarz.
Wojsko przypomniało sobie o nim w 1998 roku. „Dostałem propozycję przejścia do służby zawodowej jako ratownik w jednostce specjalnej w Warszawie”, wspomina. Chorąży Solak, specjalista pielęgniarz, przez 13 lat towarzyszył komandosom jako ratownik medyczny na poligonach i w czasie operacji bojowych, prowadził laboratorium diagnostyczne i ambulatorium jednostki, przygotowywał kolegów do wyjazdu na misje. W tym czasie skończył też socjologię na Uniwersytecie Warszawskim ze specjalizacją pielęgniarstwo społeczne, a swoją pracę magisterską poświęcił stresowi pourazowemu.
Sam też dwa razy pojechał do Afganistanu. Na IV zmianie w Kandaharze był specjalistą w sekcji medycznej, a na IX w bazie Ghazni wspólnie z Amerykanami latał w załodze śmigłowca medycznego Medevacu. „Pamiętam swój pierwszy wylot”, opowiada podoficer. „Polecieliśmy po amerykańskich żołnierzy, którzy wjechali MRAP-em na minę. Jednemu z nich wybuch urwał nogę na wysokości kolana i żołnierz doznał wstrząsu spowodowanego utratą krwi”.
Pamiętny był dla niego też nocny wylot w góry po rannego policjanta afgańskiego. „Akcja ewakuacyjna prowadzona była na tak dużej wysokości, że brakowało tlenu i musieliśmy zabrać go w butlach dla siebie i poszkodowanego”, mówi.
W sumie przez pół roku wziął udział w 90 misjach medycznych. Na podstawie swoich doświadczeń opracował podręczne zestawy ratownicze na potrzeby Medevacu – jeden umieszczony w niewielkim plecaku oraz mniejszy – próżniowy zestaw opatrunków. „Misja to był jeden z najciekawszych, choć najcięższych okresów w mojej pracy”, przyznaje.
Nocny poligon
Kiedy w 2012 roku odchodził do rezerwy, ciężko było mu się żegnać z jednostką i kolegami. „Brakowało mi poligonów, wyjazdów, zapachu prochu, łażenia po lasach oraz spania w namiocie”, wspomina. Dlatego na początku 2013 roku, mimo pełnej wojskowej emerytury, zgłosił się do służby w Narodowych Siłach Rezerwowych. Wybrał 18 Batalion Desantowo-Szturmowy w Bielsku Białej, bo – jak tłumaczy – to elitarna jednostka. Jako pomocnik dowódcy plutonu uczestniczy teraz w szkoleniu kompanii, zaprawach, strzelaniu, jeździ na poligony. „Utrzymuje dzięki temu umiejętności z wojska, a służba jest odskocznią od codziennego życia”, wyjaśnia.
Na co dzień chorąży Solak pracuje w przychodni lekarskiej. Działa też w ochotniczej straży pożarnej. „W tym roku wypompowywaliśmy wodę z domów w czasie ulew, gasiliśmy palący się elektrowóz. Reanimowałem też młodą dziewczynę, ofiarę wypadku”, wspomina. Udziela się także w szkole w rodzinnych Biadolinach Radłowskich pod Tarnowem.
„Zorganizował u nas kilka świetnych akcji”, twierdzi Anna Pytka, nauczycielka przyrody i bibliotekarka. Jednym z pomysłów Solaka była „Misja Afganistan”, czyli dzień z życia bazy w Ghazni. „Był WF jako poranna zaprawa, było strzelanie z wiatrówki”, opowiada nauczycielka. „Podoficer opowiedział też o misji i pokazał swoje pamiątki przywiezione z Afganistanu”.
Innym pomysłem chorążego były całonocne zajęcia dla dzieciaków, nazwane szkolnym poligonem. Młodzież mogła wystartować w zawodach sportowych, poćwiczyć musztrę oraz obejrzeć pokaz pierwszej pomocy. Podoficer poprowadził też rajd rowerowy śladami Armii Krajowej, a z okazji Święta Niepodległości zorganizował w szkole wystawę o cichociemnych.
„Młodzieży bardzo się podobają takie akcje i już wszyscy pytają o następne pomysły pana chorążego”, mówi Anna Pytka. Długo nie będą czekać, bo podoficer ma w planach maraton gier strategicznych oraz kurs korzonkowy dla młodzieży, wzorowany na tym, który przechodzili nasi cichociemni w Anglii w czasie wojny. Zbiera też materiały do książki o medycynie taktycznej. „Chcę, aby opisali w niej swoje misyjne doświadczenia żołnierze, medycy, lekarze, psychologowie i kapelani z Polski, USA i Kanady”, mówi. Zapytany, skąd na to wszystko znajduje czas, odpowiada, że wystarczy się dobrze zorganizować.
autor zdjęć: Arch. Edmunda Solaka
