– Dżungla to inny świat. Błotnisty, brudny i pełen zasadzek – mówi Naval, były operator GROM-u, który spędził w Belize trzy tygodnie. To co tam przeżył i zobaczył opisywał w dzienniku. Tak powstawały fragmenty „Przetrwać Belize” – książki o jednym z najtrudniejszych i najbardziej ekstremalnych kursów dla żołnierzy wojsk specjalnych.
„Przetrwać Belize” można już kupić w księgarniach, dzisiaj Naval spotkał się ze swoimi czytelnikami w Muzeum Wojska Polskiego. Ale nawet z tej okazji nie chciał zdradzić swojego imienia. „Pozostańmy przy ksywie”, prosił. Ale czytelnicy jego książki mogą się o nim sporo dowiedzieć z jej fragmentów, bo prócz przygód w dżungli, Naval pisze też wiele o sobie: „Chociaż zmęczenie boli, to ja lubię ten ból. Lubię pot i lubię czuć serce, które wali w klatce piersiowej ze zmęczenia, chcę wciąż i wciąż więcej wysiłku i adrenaliny. W mojej pracy zmęczenie jest codziennością, ale nikt mnie do niego nie zmusza – wybrałem to sam. Zostałem żołnierzem, a potem przeszedłem selekcję do jednej z najlepszych jednostek na świecie – trafiłem do GROM-u, gdzie ciężki trening stał się jednym z sposobów na życie”.
Naval chętnie opowiada skąd się wziął pomysł pisania. Wszystko zaczęło się od Sergiusza Piaseckiego. – Na misjach miewałam czasami sporo czasu na czytanie. Bardzo podobały mi się wtedy powieści Piaseckiego – mówi. – Pomyślałem, że skoro taki chuligan mógł pisać, to dlaczego nie ja?
Wkrótce znalazł się w Belize, błotnistej, niebezpiecznej dżungli, po której specjalsów „oprowadzali” potomkowie Majów, bo nikt inny tak dobrze jej nie zna. Tam zorganizowano kurs dla żołnierzy wojsk specjalnych NATO. – Wieczorami notowałem sobie co się wydarzyło, można powiedzieć, że pisałem pamiętnik – śmieje się Naval. Było co opisywać, bo niemal każda chwila to kolejne ekstremum, na przykład o jedzeniu w dżungli w książce pisze tak: „Jest takie pragnienie, że woda smakuje jak wino, a wafel z pasztetem jest w stanie napełnić żołądek na cały dzień…”.
Już wtedy, w dżungli wpadł na pomysł, żeby z pamiętnika powstało coś więcej: – Przyznaję, już wtedy myślałem, że kiedyś zbiorę te wpisy w większą całość.
I udało się. Naval wydał książkę tuż po tym jak przeszedł na wojskową emeryturę. Opowieść polskiego specjalsa wydało wydawnictwo Znak, które już wcześniej publikowało książki żołnierzy wojsk specjalnych (Brandona Webba, Chrisa Kylea).
– W szkole z wypracowań miałem zawsze dwie oceny – mówi Naval o swoim pisaniu. – Dwóję za ortografię i piątkę za treść. Dla mnie napisanie tej książki to wielki sukces, bo zrobiłem to sam. Nie opowiedziałem mojej historii ghost writerowi.
Naval przyznaje, że najwięcej czasu zajęła mu praca z redaktorami książki. Problemem było wojskowe słownictwo. – Pisałem o jakiejś broni, której nazwa była dla mnie oczywista, i za chwilę słyszałem: „opisz to inaczej, twoi czytelnicy to nie tylko żołnierze, nie będą wiedzieli co to jest!” – tłumaczy.
Płk Piotr Gąstał, dowódca GROM-u, nie obawia się, że jego były operator zdradził tajemnice jednostki. – Naval spotkał się ze mną wcześniej i wyjaśnił, o czym będzie pisał. To książka bardziej o przygodzie, nie o GROM-ie – mówi płk Gąstał. – A jeśli zachęci młodych ludzi do wstąpienia do wojska, to tym bardziej jestem za.
Ale do książek o GROM-ie Gąstał podchodzi z rezerwą. – Nie chciałbym, żeby to były masowe publikacje, również dlatego, że to, co masowe nie jest już atrakcyjne – tłumaczy.
***
Zanim Naval został operatorem GROM-u, był ślusarzem. Potem odbył zasadniczą służbę wojskową. – Chciałem wstąpić do Legii Cudzoziemskiej – mówi. Ale usłyszał o GROM-ie. Przeszedł selekcję. W tej elitarnej jednostce służył 14 lat, połowę tego czasu spędził na misjach. Jego postać była inspiracją dla twórców gry „Medal of honor”. Pytany czy „Przetrwać Belize” to próba wejścia do świata celebrytów, zdecydowanie zaprzecza. – Ta książka to taki przekaz: dziewczyny, chłopaki, wszystko można, jak się tylko chce. Nie tylko gdzieś za granicą, ale też tu – w Polsce – mówi Naval.
autor zdjęć: Kamila Szkolnik Photography
komentarze