Załogi czołgów Leopard i kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, wspartych przez moździerze samobieżne Rak, otworzyły ogień na poligonie w Wędrzynie. Był to ostatni akord ćwiczeń „Dzielny Bóbr ‘25” – największego w tym roku przedsięwzięcia szkoleniowego 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.
Zanim jednak poligon rozbrzmiał kanonadą, żołnierze musieli pokonać długą drogę. Ćwiczenia rozpoczęły się w okolicach Krosna Odrzańskiego. Tam na początku zeszłego tygodnia pododdziały lubuskiej dywizji, przy wsparciu sojuszników z Francji, Niemiec i Holandii, sforsowały Odrę. Następnie ruszyły na północ, a celem dla nich stał się poligon w Wędrzynie. – Postanowiliśmy, że batalion KTO Rosomak wzmocniony czołgami przejedzie drogą Hannibala – wyjaśnia płk Tomasz Kowalczykiewicz, szef szkolenia 11 DKPanc. Prowadzi ona głównie przez lasy zachodniej Polski. – Taka decyzja podyktowana została doświadczeniami z Ukrainy. Chodzi o to, by wozy w miarę możliwości poruszały się w ukryciu i pozostawały trudniejsze do namierzenia z powietrza – zaznacza płk Kowalczykiewicz. Na tym jednak nie koniec. – Sam przemarsz także zorganizowaliśmy w inny niż wcześniej sposób. Kolumna pojazdów została podzielona na kilka części – dodaje oficer.
Żołnierze utworzyli kompanijne zespoły zadaniowe. W każdym z nich znalazły się Rosomaki, Leopardy i samobieżne moździerze Rak. – Niewielkie mobilne pododdziały, zdolne do samodzielnej realizacji zadań na polu walki, to kolejne rozwiązanie szeroko stosowane w Ukrainie – podkreśla ppłk Damian Ćwierkiewicz, dowódca 2 Batalionu Zmotoryzowanego 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Gdyby podczas przemarszu któryś z zespołów został zaatakowany, impet uderzenia przyjęłyby na siebie jadące na czele załogi Rosomaków. Reszta kolumny musiałaby się wycofać do tzw. punktu decyzyjnego i w miarę możliwości rozproszyć. Innymi słowy – zjechać z drogi, ukryć się w lesie bądź wybrać alternatywną trasę. Sama trasa liczyła około 70 km. – Przemieszczaliśmy się po niej zarówno w dzień, jak i po zapadnięciu zmroku. Łącznie zajęło nam to sześć godzin – zaznacza ppłk Ćwierkiewicz.
Po dotarciu do Wędrzyna zespoły zadaniowe odtworzyły gotowość, by następnie wejść do walki. Zgromadzone tam pododdziały realizowały zadania w trzech strefach. Pierwsza przypadła specjalistom rozpoznania, którzy w możliwie szerokim zakresie korzystali z dronów, druga – żołnierzom odpowiedzialnym za dezorganizację sił przeciwnika. – Saperzy rozstawili tam miny i różnego typu przeszkody inżynieryjne. Do dyspozycji mieliśmy też drużyny wyposażone w wyrzutnie przeciwpancerne Spike i przeciwlotnicze Gromy. Osłonę przed atakami z powietrza zapewnić nam miały także ukryte zestawy Poprad – wylicza ppłk Ćwierkiewicz. W trzeciej strefie operowały wspomniane już kompanijne zespoły zadaniowe.
Po rozpoczęciu działań czołgi długo pozostawały w ukryciu. – Dysponują dużą siłą ognia, która w starciu z przeciwnikiem może okazać się decydująca. Dlatego należy je szczególnie mocno chronić – tłumaczy ppłk Ćwierkiewicz. Tak więc walkę początkowo prowadziły przede wszystkim załogi Rosomaków. Transportery dzięki swojej szybkości i zwrotności, a także wsparciu Raków, były w stanie oskrzydlić przeciwnika, zyskać nad nim przewagę i przygotować pole do kontrataku. W decydującym momencie do walki wkraczały czołgi. Już po zakończeniu części taktycznej żołnierze przeprowadzili strzelania. We wspólnym treningu kierowania ogniem udział wzięły m.in. załogi Leopardów i Rosomaków.
Jak przyznaje ppłk Ćwierkiewicz, poszczególne elementy tej układanki wymagają ciągłego zgrywania. – Wiele rzeczy poszło po naszej myśli, nad innymi musimy jeszcze popracować. Dotyczy to na przykład wymiany informacji w czasie rzeczywistym pomiędzy poszczególnymi wozami. Generalnie jednak sprawdzian wypadł dobrze – ocenia oficer. W podobnym tonie wypowiada się płk Kowalczykiewicz. – Udało się nam przećwiczyć wszystkie zakładane elementy i przetestować wiele nowych rozwiązań. Sporo z nich to efekt analizy działań zbrojnych w Ukrainie i rozmów z żołnierzami, których szkolimy w ramach unijnej misji CAT-C. Część to inicjatywy oddolne. Oczywiście sporo pracy ciągle przed nami. Czekamy na przykład na systemy chroniące pojazdy przed dronami, które trzeba będzie potem zaimplementować – zaznacza szef szkolenia lubuskiej dywizji.
„Dzielny Bóbr ‘25” stanowił podsumowanie całorocznego cyklu szkolenia 11 DKPanc.
autor zdjęć: kpt. Anna Dominiak, st.szer.spec.Krzysztof Gajkowski/17BZ

komentarze