Archiwum Arolsen, międzynarodowe centrum badań prześladowań nazistowskich, poszukuje rodzin więźniów obozów koncentracyjnych, by zwrócić im pamiątki zrabowane ich bliskim przez Niemców. Do dziś na zwrot czeka ok. 2 tys. takich przedmiotów. Są to m.in.: biżuteria, zegarki, długopisy, portfele, zdjęcia, dokumenty. Kilkaset z nich należało do polskich i ukraińskich więźniów.
„#StolenMemory” nie jest standardową wystawą. Plansze z fotografiami przedmiotów zrabowanych więźniom obozów koncentracyjnych przez niemieckich nazistów oraz ich krótkim opisem zostały umieszczone na ścianach morskich kontenerów transportowych. Taka formuła pozwala na łatwe przenoszenie ekspozycji, która od 2022 roku objeżdża Polskę. Do 14 października można ją oglądać w dzielnicy Wilanów w Warszawie, na terenie Polsko-Niemieckiej Szkoły Spotkań i Dialogu im. Willy’ego Brandta. Potem pojedzie do Działdowa w województwie warmińsko-mazurskim oraz do Niechanowa koło Gniezna.
Ekspozycję zorganizowało Arolsen Archives – międzynarodowe centrum badań prześladowań nazistowskich, dysponujące największym na świecie archiwum, w którym zgromadzono dane o ofiarach niemieckiego narodowego socjalizmu i osobach ocalałych. Instytucja ta zajmuje się nie tylko badaniami, lecz także poszukiwaniem potomków ofiar nazistowskich prześladowań, aby zwrócić zrabowane im przez Niemców pamiątki ich bliskim. Od 2016 roku, gdy rozpoczęła się kampania „#StolenMemory”, udało się odnaleźć ponad tysiąc takich rodzin na całym świecie. W archiwach wciąż znajduje się 2000 rzeczy czekających na zwrot. Wśród nich jest kilkaset przedmiotów należących do osób pochodzących z Polski i Ukrainy.
Z okazji otwarcia wystawy w Warszawie jedna z takich pamiątek została przekazana do rąk przedstawicieli Muzeum Warszawy podczas uroczystości w Izbie Pamięci przy cmentarzu Powstańców Warszawy. Był to kieszonkowy zegarek na łańcuszku należący do Stanisława Sztylki, więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych. Nie udało się odnaleźć nikogo z jego rodziny, więc pamiątka trafiła do zbiorów Muzeum Warszawy. Od marca 2026 roku będzie można ją zobaczyć w Gabinecie Relikwii, gdzie znajdują się przedmioty, które były świadkami dramatycznych oraz ważnych wydarzeń z życia mieszkańców Warszawy.
Pomagają wolontariusze
Na wystawowych tablicach przy nazwisku osoby, której pamiątki zostały odnalezione, umieszczono kod QR. Jego zeskanowanie przenosi oglądającego do strony internetowej, na której znajdują się wspomnienia członków rodzin. Na pierwszej planszy uwagę przykuwa piękna bransoletka z oprawionym w srebro bursztynem, należąca do Wiesławy Brzyś. Po zeskanowaniu telefonem kodu QR i kliknięciu w link odzywa się jej córka Wanda Jaroszyńska. Wspomina, że matka była szykowną kobietą, przywiązującą wagę do eleganckiego wyglądu. Po powstaniu warszawskim kilkunastoletnia Wiesława oraz jej rodzice zostali zesłani do obozu koncentracyjnego Stutthof. Potem matka i córka trafiły do Bergen-Belsen, gdzie przymusowo pracowały w fabryce zbrojeniowej. Ojciec zginął w obozie.
„Byłam szczerze zdumiona, że po 70 latach komuś się chciało odnaleźć i oddać pamiątki potomkom” – mówi na nagraniu Wanda Jaroszyńska. Oprócz bransoletki z bursztynem dostała naszyjnik z wisiorkiem, broszkę, srebrną szpilkę i zegarek, które należały do jej matki.
Na wystawie „#StolenMemory” w Warszawie można obejrzeć zdjęcia wielu innych zrabowanych pamiątek. Są wśród nich obrączki ślubne, zegarki, długopisy, portfele, zdjęcia. Niemcy konfiskowali wszystkie rzeczy osobiste osób osadzanych w obozach koncentracyjnych. – W poszukiwaniach bliskich ofiar nazistowskich zbrodni znaczącą rolę odgrywają wolontariusze – podkreśla Ewelina Karpińska-Morek, koordynatorka kampanii „#StolenMemory” w Polsce.
Historia się powtarza
Wystawa miała w 2024 roku dotrzeć do miast na terenie zachodniej Ukrainy, skąd pochodzi wielu właścicieli pamiątek. – Wybuch wojny uniemożliwił jednak realizację tego planu, więc trasa ekspozycji została pomyślana tak, by dotrzeć do ukraińskich odbiorców przez Polskę, gdyż w naszym kraju schronienie znalazło wielu uchodźców zza wschodniej granicy – mówi Ewelina Karpińska-Morek.
– Przez długi czas wydawało się, że trudny temat wystawy, odnoszący się do ludzkich losów w czasie II wojny światowej, prześladowań hitlerowskich, pozbawienia wolności i godności człowieka, jest tematem, o którym w żadnym wypadku nie wolno zapomnieć, ale który należy już do przeszłości – zaznacza Floriane Azoulay, dyrektor Arolsen Archives. Jak dodaje, podczas toczącej się od ponad trzech lat wojny w Ukrainie historia się powtarza, bo popełniane są tam potworne zbrodnie przeciwko ludzkości.
Do 14 października wystawę można oglądać w Warszawie, od 15 października do 6 grudnia w Działdowie w województwie warmińsko-mazurskim, a od 7 grudnia do końca roku w Niechanowie koło Gniezna. Trasa ekspozycji na 2026 rok zostanie zatwierdzona w grudniu.
autor zdjęć: Maciej Stanik/ Arolsen Archives

komentarze