Przeprowadzenie połączonej operacji obronnej na terytorium Finlandii – taki był główny cel międzynarodowych ćwiczeń „Freezing Winds 2023”. Wzięło w nich udział 4 tys. żołnierzy, blisko 30 okrętów, a także kilkanaście samolotów i śmigłowców. Na fińskich wodach ćwiczyli też marynarze z Polski.
„Freezing Winds” przez lata były największymi wewnętrznymi ćwiczeniami fińskiej marynarki. Ubiegłoroczna edycja po raz pierwszy została przeprowadzona w międzynarodowej obsadzie. Tak naprawdę jednak historyczny przełom nastąpił dopiero teraz. Tegoroczną edycję „Freezing Winds” Finlandia poprowadziła już jako pełnoprawny członek NATO.
W manewrach wzięło udział 4 tys. żołnierzy – od fińskich rezerwistów po amerykańskich marines. W powietrze regularnie wzbijało się kilkanaście śmigłowców i samolotów, w tym myśliwce F/A-18 Hornet z USA. Z kolei na morze wyszło blisko 30 okrętów. Wśród nich znalazły się jednostki dwóch sojuszniczych zespołów SNMG1 i SNMCMG1. W drugim z nich od lipca przewodzą Polacy. W jego składzie operują trzy okręty pod biało-czerwoną banderą, a całością dowodzi polski oficer i wspomagający go sztab – również złożony głównie z Polaków. – Podczas „Freezing Winds” operowaliśmy w dwóch miejscach. Najpierw na Morzu Archipelagowym w okolicach portu Turku, potem nieopodal Hanko, gdzie Zatoka Fińska łączy się z otwartym Bałtykiem – wyjaśnia kmdr por. Piotr Bartosewicz, dowódca SNMCMG1, a jednocześnie dowódca PKW „Czernicki”.
Scenariusz ćwiczeń zakładał, że Finlandia padła ofiarą agresji sąsiedniego państwa. Obrona fińskiego terytorium wymagała przeprowadzenia operacji połączonej z udziałem marynarki wojennej, sił powietrznych i wojsk lądowych. Większość epizodów rozegrana została na Bałtyku. – Nasze zadanie polegało na sprawdzeniu i rozminowaniu torów żeglugowych tak, by mogły przez nie przejść statki z zaopatrzeniem – wyjaśnia kmdr por. Bartosewicz. W rejonie operacji organizatorzy rozstawili miny ćwiczebne. – Ich poszukiwanie było trudne, zwłaszcza na Morzu Archipelagowym, które usiane jest setkami mniejszych i większych wysepek. Nawigatorzy musieli tam zachować szczególną ostrożność, tym bardziej że ruch jednostek cywilnych nie został na czas ćwiczeń wstrzymany. Do tego każdą z wysp należało traktować jako potencjalny punkt wypadowy dla dywersantów. Załogi naszych okrętów praktycznie przez cały czas utrzymywały wysoką gotowość, by w razie potrzeby taki atak odeprzeć – przyznaje oficer. Kolejnym problemem było morskie dno. – W tamtym rejonie jest ono pełne skał i kamieni. Wiele z tych obiektów na pierwszy rzut oka trudno odróżnić od min. Dlatego obraz rejestrowany przez sonary wymagał bardzo wnikliwej analizy – tłumaczy dowódca SNMCMG1. Identyfikacja wytypowanych obiektów prowadzona była na różne sposoby. Załogi opuszczały do morza specjalistyczne pojazdy autonomiczne, pod wodę schodzili też nurkowie. – W czasie ćwiczeń temperatura spadała do –15°C. Tak więc długie przebywanie na otwartych pokładach oraz w wodzie nie było specjalnie komfortowe – zaznacza kmdr por. Bartosewicz.
Podczas „Freezing Winds” SNMCMG1 współdziałał ze szwedzko-fińskim zespołem przeciwminowym. Łącznie marynarze namierzyli i zidentyfikowali 25 min ćwiczebnych. – Oczywiście na tym nasza praca się nie zakończyła. Zwykle w ramach takich manewrów realizujemy procedury do samego końca. Po zidentyfikowaniu miny podkładamy pod nią ładunek ćwiczebny i przeprowadzamy symulowaną neutralizację – tłumaczy polski oficer. Finałem nie jest także samo oczyszczenie torów podejściowych. Po zniszczeniu min trzeba jeszcze przeprowadzić do portu jednostki zaopatrzeniowe. – Podczas „Freezing Winds” w rolę tzw. High Value Unit (jednostka o wysokiej wartości) wcielił się na przykład statek fińskiej straży granicznej. W drodze do Turku asystował mu nasz trałowiec ORP „Drużno”. W takich sytuacjach załoga raz jeszcze lustruje szlak żeglugowy, aby ostatecznie wykluczyć, że nie pozostała tam żadna mina – zaznacza kmdr por. Bartosewicz.
Na tym oczywiście nie koniec. W czasie ćwiczeń załogi nie tylko usuwały miny, lecz także je stawiały, aby nie dopuścić do desantu sił przeciwnika. Zadanie to realizowane było w okolicach portu Hanko, a jego ciężar spoczywał na wyspecjalizowanych stawiaczach min ze Szwecji, Finlandii i Estonii. Załogi okrętów bojowych odpierały ataki z morza i powietrza, a wojska lądowe zwalczały dywersantów. Manewry trwały blisko dwa tygodnie. – Będziemy kontynuować aktywne ćwiczenia z naszymi sojusznikami. Wsparcie, którego nam udzielili, było naprawdę wysokiej jakości. Koncepcja „Freezing Winds” doskonale wspiera rozwój obronności Finlandii. Przedsięwzięcia takie jak to pozwalają także w wydatny sposób podnieść kompetencje naszego personelu – podsumowuje kmdr Juhapekka Rautava, dowódca manewrów.
„Freezing Winds ʼ23” były zaledwie jednymi z długiej listy ćwiczeń, w których od lipca brał udział zespół SNMCMG1. NATO w sumie ma cztery takie zespoły. Dwa składają się z fregat i niszczycieli, dwa kolejne zaś z okrętów przeciwminowych. Wszystkie należą do sojuszniczych Sił Odpowiedzi. Zespoły patrolują kluczowe szlaki żeglugowe wokół Europy, a jednocześnie szkolą się, by utrzymać gotowość do działania. Polscy marynarze, którzy obecnie stanowią główną siłę SNMCMG1, na misji funkcjonują jako PKW „Czernicki”.
autor zdjęć: SNMCMG1, Załoga ORP Czernicki
komentarze