Najpierw z samolotu C-17 zrzucono do jeziora łodzie Zodiac, a chwilę później z innego transportowca desantowali się komandosi. Potrzebowali zaledwie kilku minut, by dotrzeć do łodzi, uruchomić silniki i odpłynąć. – Desant sprzętu do wody z pokładu Globemastera przećwiczyliśmy w Polsce po raz pierwszy – mówią żołnierze JWK.
Na terenie południowo-zachodniej Polski odbyło się szkolenie spadochronowe żołnierzy wojsk specjalnych. W zgrupowaniu wzięli udział głównie żołnierze Jednostki Wojskowej Komandosów, ale byli także operatorzy z Formozy i Nila. Specjalsi szkolili się w skokach z aparaturą tlenową, desantowaniu do wody oraz w zrzutach ładunków. Żołnierze korzystali z samolotów 8 Bazy Lotnictwa Transportowego z Krakowa oraz Skrzydła Ciężkiego Transportu Lotniczego (Heavy Airlift Wing) z bazy Pápa na Węgrzech. – Z pokładu natowskiego transportowca C-17 desantowaliśmy do Jeziora Turawskiego dwie łodzie operacyjne Zodiac. To wydarzenie bezprecedensowe, bo takie szkolenie udało się zorganizować w Polsce po raz pierwszy – podkreśla jeden z oficerów JWK. – Szkolenie ma dla nas ogromne znaczenie. Potwierdziliśmy bowiem, że jako jednostka, korzystając z lotniczego transportu strategicznego, posiadamy zdolność do przerzutu żołnierzy na duże odległości oraz do desantowania ludzi i łodzi, a co za tym idzie – także do wykonywania operacji specjalnych na wodach śródlądowych – tłumaczy.
Jak wyglądał trening komandosów? Łodzie bojowe do desantowania przygotowali żołnierze jednostki Nil. Specjalsi umieścili je na platformach desantowych, odpowiednio zabezpieczyli i zamontowali system spadochronowy. Gigantyczne ładunki – każda platforma ważyła ponad 1,5 t – umieścili następnie na pokładzie samolotu C-17.
– Najtrudniejsze w tej operacji było zgranie różnych elementów. Łodzie desantowaliśmy z pokładu natowskich Globemasterów, a operatorów z mniejszego transportowca M-28 B/PT. Maszyny o skrajnie różnych gabarytach i osiągach znalazły się w tym samym czasie i miejscu, choć na różnych wysokościach – wyjaśnia.
Ładunek desantowano metodą grawitacyjną z C-17 lecącego na wysokości 300 m. Każda z platform niesiona była przez dwa spadochrony G-12E, a czasza takiego spadochronu ma 400 m2 powierzchni. Chwilę później, w odległości kilkunastu metrów od platform, w wodzie wylądowali operatorzy Jednostki Wojskowej Komandosów. – Odpięli spadochrony i dopłynęli do ładunku. Musieli jak najszybciej uwolnić łódź z elementów mocujących ją do platformy i usunąć elementy amortyzacji. Następnie sprawdzili silnik, zbiorniki oraz instalację paliwową. Uruchomili łodzie zaledwie po kilku minutach i odpłynęli – relacjonuje instruktor spadochronowy z JWK. – Jednostka Wojskowa Komandosów przygotowana jest do prowadzenia pełnego spektrum operacji od rozpoznania specjalnego po akcje bezpośrednie. Zadania możemy wykonywać w różnym środowisku, także wodnym. Dlatego tego rodzaju trening, z wykorzystaniem C-17, ma dla nas szczególne znaczenie – podkreślają specjalsi.
Jednostka Wojskowa Komandosów szkoli się w skokach spadochronowych i w precyzyjnym desantowaniu ładunków z pokładu różnego typu statków powietrznych. Komandosi regularnie do swoich treningów zapraszają załogi C-17 Globemaster. Z pokładu tego transportowca lublinieccy komandosi najczęściej wykonują skoki z wysokości ponad 8000 m z użyciem aparatury tlenowej.
Trzy samoloty C-17 Globemaster, które stacjonują w bazie Pápa na Węgrzech, zostały kupione w ramach programu wspólnego strategicznego transportu lotniczego SAC (Strategic Airlift Capability). W SAC zaangażowanych jest kilka państw, które podzieliły się kosztami zakupu transportowców i ich utrzymania. Są to Stany Zjednoczone, Węgry, Bułgaria, Estonia, Litwa, Holandia, Rumunia i Słowenia, Polska oraz Finlandia i Szwecja.
autor zdjęć: Daniel Dmitriew / JWK
komentarze