Opóźnić marsz przeciwnika w głąb własnego terytorium, przygotować kontratak, a potem skutecznie go wyprowadzić – na tym polegały główne założenia scenariusza certyfikacji XIII zmiany PKW Rumunia. Żołnierze kontyngentu, który wystawiła 12 Brygada Zmechanizowana, przez trzy dni testowani byli na poligonie w Drawsku Pomorskim.
– Do Rumunii jedziemy po to, by wzmocnić południowo-wschodnią flankę NATO. Nasza misja wpisuje się w politykę odstraszania Federacji Rosyjskiej oraz zapewnienia bezpieczeństwa w sytuacjach kryzysowych. Musimy być jednak gotowi na obronę rumuńskiego terytorium w razie otwartego konfliktu – przyznaje mjr Damian Gronek, dowódca XIII zmiany PKW Rumunia. I właśnie na tym skupili się autorzy scenariusza certyfikacji wieńczącej przygotowania kontyngentu do misji. Trzydniowy sprawdzian został przeprowadzony na poligonie w Drawsku Pomorskim, pod okiem komisji z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Certyfikacja rozpoczęła się od ogłoszenia alarmu w pododdziałach. Żołnierze zajęli miejsca w kołowych transporterach opancerzonych Rosomak, po czym opuścili bazę. Pierwszy etap przebiegał w miarę spokojnie. Pododdziały kontyngentu przemieszczały się w swoim rejonie odpowiedzialności. Nie obeszło się jednak bez problemów. – Po drodze natknęliśmy się np. na pikietę. Protestujący utrudniali nam przejazd. Musieliśmy im wyjaśnić, po co tu jesteśmy, uspokoić ich i dojść do porozumienia – tłumaczy kpr. Artur Nowicki, dowódca załogi jednego z Rosomaków. – Kiedy dojdzie do tego rodzaju sytuacji, zwykle kontaktujemy się z naszym TOC (ang. Tactical Operation Center), który decyduje, co dalej. Czasem jednak trzeba działać szybko, a sytuacje są na tyle prozaiczne, że nie wymagają angażowania przełożonych. Dlatego też dowódcy niższych szczebli uczą się, w jaki sposób negocjować z cywilami, jak rozładowywać napięcie – dodaje podoficer. W kolejnych godzinach napięcie jednak rosło. Żołnierze natrafili np. na podłożone przez dywersantów improwizowane ładunki wybuchowe, mierzyli się także ze skażeniem chemicznym. Wreszcie doszło do konfrontacji z siłami przeciwnika. Zgodnie z założeniami taktycznymi, w drugiej fazie ćwiczeń wojskowi początkowo skupiali się na obronie. Przeciwnik zainicjował jednak skuteczne natarcie. Pododdziały kontyngentu zostały zmuszone do prowadzenia działań opóźniających jego marsz w głąb zaatakowanego terytorium. Wszystko po to, by zyskać czas na przejęcie inicjatywy, a także wciągnąć przeciwnika w teren, z którego najłatwiej wyprowadzić skuteczny kontratak.
– W tej części certyfikacji najważniejszym epizodem było kierowanie ogniem na szczeblu kompanii – tłumaczy mjr Gronek. – Rosomaki zajęły wyznaczoną rubież ogniową na pasie taktycznym. Przed transporterami i piechotą zmotoryzowaną pojawiło się pole tarczowe. Operator podnosił je stopniowo na odcinku pomiędzy 1500 a 100 m, zaś dowódca kompanii wydawał komendy i zadania poszczególnym plutonom. Decydował, które z nich powinny otworzyć ogień – wyjaśnia. Dowódcy plutonów cedowali zadania na poszczególne drużyny. – Skuteczne kierowanie ogniem wymaga podejmowania szybkich decyzji, ale też doskonałej koordynacji. Zaliczyliśmy na piątkę, podobnie zresztą jak całą certyfikację – informuje oficer.
Żołnierze XIII zmiany są więc gotowi do misji. Do Rumunii wyruszą na początku sierpnia. Będą stacjonować w mieście Craiova i działać w ramach Wielonarodowej Brygady Południowy Wschód. – Dowodzą nią Rumuni. Obecnie w skład formacji wchodzą także żołnierze z Portugalii i Macedonii Północnej. Będziemy zacieśniać więzi i brać udział we wspólnych ćwiczeniach w środowisku międzynarodowym, co doskonale wpisuje się w tak ważne dla NATO zasady interoperacyjności oraz kolektywnej obrony. Żołnierze z różnych państw w ramach Sojuszu muszą funkcjonować jak jeden organizm – dodaje dowódca XIII zmiany.
Ostatnio w Rumunii sporo się zresztą dzieje. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zmieniła się nieco formuła misji. Żołnierze zostali wezwani do zwiększonej czujności, aby w razie potrzeby natychmiast zareagować na zagrożenie. Do tego dochodzą ćwiczenia nierzadko zakrojone na szeroką skalę. Pod koniec maja np. pododdziały XII zmiany polskiego kontyngentu wzięły udział w ćwiczeniach „Saber Guardian”, które stanowiły część manewrów „Defender Europe”. Wspólnie z sojusznikami przeprawiali się wówczas przez Dunaj, ćwiczyli też walkę w mieście. – Na razie nie znam szczegółowego planu naszych działań. Poznamy go na miejscu, spodziewam się jednak, że będzie to dla nas intensywny i ciekawy czas – uważa mjr Gronek. W podobnym tonie wypowiada się kpr. Nowicki. – Na misji w Rumunii będę po raz pierwszy. Generalnie nasze zadania nie będą odbiegały znacząco od tego, co ćwiczyliśmy we własnym garnizonie. Dostaniemy jednak okazję, by poznać nowe ośrodki szkolenia, nowych ludzi. Będziemy na co dzień współdziałać z żołnierzami innych nacji, a to dobra okazja, by zdobyć kolejne doświadczenia, czegoś się nauczyć, stać się po prostu lepszymi – mówi.
Polacy służą w Rumunii od wiosny 2017 roku. Początek misji dały ustalenia natowskiego szczytu w Warszawie. Przywódcy państw członkowskich zdecydowali tam, że pilnie należy wzmocnić wschodnią i południową flankę Sojuszu. Jedenaście zmian PKW Rumunia wystawiła 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana, kolejne – 12 Brygada Zmechanizowana. Kontyngent liczy około 250 żołnierzy. Żołnierze mają do dyspozycji kilkanaście KTO Rosomak.
autor zdjęć: Marcin Pałka, Tomasz Łomakin / 12BZ
komentarze