Moim zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa Ameryce – mówił Lloyd Austin podczas przesłuchania w Senacie. Za najważniejsze wyzwanie dla USA uznał równoważenie rosnącej potęgi Chin. Poparło go 93 senatorów, tylko dwóch było przeciwnych. Ten emerytowany czterogwiazdkowy generał został 28. sekretarzem obrony Stanów Zjednoczonych i pierwszym Afroamerykaninem na tym stanowisku. Co ta nominacja oznacza dla Europy?
Początkowo gen. Lloyd Austin nie był faworytem na stanowisko sekretarza obrony. Według amerykańskich mediów, tę tekę miała objąć Michele Flournoy, była podsekretarz stanu w tym resorcie. Przeszkodziła jej w tym praca dla firmy konsultingowej WestExec Advisors, która utrzymuje kontakty z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym. Podobny zarzut stawiano Austinowi, który będąc już przez ostatnie lata na wojskowej emeryturze, zasiadał w radzie nadzorczej Raytheon Technologies, drugiej co do wielkości firmie dostarczającej sprzęt Pentagonowi. Jednak te powiązania nie przeszkodziły mu w awansie na sekretarza obrony (zapowiedział, że nie będzie angażował się w sprawy, w których pojawi się Raytheon Technologies). Taka deklaracja zapewne by nie wystarczyła, gdyby nie postawił na niego Joe Biden.
46. amerykański prezydent zapamiętał dobrą współpracę z generałem, gdy ten nadzorował logistycznie operację wycofania wojsk amerykańskich z Iraku, a potem kierował Centralnym Dowództwem USA (Biden był wówczas wiceprezydentem w administracji Baracka Obamy). Pierwsze zadanie, jakie nowy prezydent postawił przed nowym sekretarzem obrony, nie było stricte wojskowe: armia ma pomóc podczas pandemii COVID-19, m.in. przy dystrybucji szczepionek na koronawirusa. To niełatwe, gdyż USA są jednym z krajów najmocniej dotkniętych pandemią. Joe Biden liczy, że w tym wyzwaniu generałowi pomoże doświadczenie logistyczne, jakie zdobył w Iraku.
Lloyd Austin nie jest intelektualistą, ale uchodził za solidnego, choć ostrożnego dowódcę. Podczas trwającej 41 lat służby wojskowej generał unikał mediów, więc niewiele było wiadomo na temat jego poglądów. Rzadko uczestniczył w konferencjach prasowych czy dyskusjach w think tankach. „New York Times” nazwał go nawet „niewidzialnym generałem” ze względu na jego niechęć do publicznego omawiania kwestii wojskowych. Ta otoczka tajemniczości musiała prysnąć podczas przesłuchań przed senacką komisją sił zbrojnych, gdy Lloyd Austin odpowiadał na wiele pytań oraz złożył kilka deklaracji.
Zapewnił, że będzie strażnikiem cywilnej kontroli nad armią. Dopomogą mu w tym Kathleen Hicks na stanowisku zastępcy sekretarza obrony oraz Colin Kahl jako podsekretarz polityczny. Oboje byli urzędnikami wysokiego szczebla za prezydentury Baracka Obamy.
Nowy sekretarz obrony zamierza kontynuować politykę nakreśloną przez swego poprzednika, Jima Mattisa (pierwszego sekretarza obrony za prezydentury Trumpa), ale uważa, że wymaga ona aktualizacji. Dlatego do 2022 roku opublikuje nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego (poprzedni taki dokument pochodzący z 2018 r. stwierdzał, że priorytetem nie jest zwalczanie terroryzmu, lecz rywalizacja z mocarstwami globalnymi i regionalnymi). Generał Austin zapowiedział także wzmocnienie sojuszów wojskowych (czytaj: NATO) oraz przegląd amerykańskich sił w obszarze Indo-Pacyfiku – może to oznaczać zwiększenie liczby żołnierzy w tamtym regionie.
Te priorytety nie oznaczają, że zapomniana zostanie Europa. Lloyd Austin zna Stary Kontynent, gdyż jako młody podporucznik służył w Niemczech Zachodnich, na pierwszej linii zimnowojennego frontu. Sojusznika, zarówno w twardej polityce wobec Pekinu, jak i w odnowieniu relacji transatlantyckich z Europą, generał ma w Antonym Blinkenie – sekretarzu stanu, który uchodzi za frankofila (wychował się w Paryżu). Gen. Austin zapewnił, że Pentagon będzie współpracował z Departamentem Stanu, wspierając pracę dyplomatów.
Gen. Austin zostaje zaprzysiężony jako sekretarz obrony w Pentagonie 22 stycznia 2021r. Fot. Wikipedia
Sporo na temat zadań czekających sekretarza obrony można wyczytać z wypowiedzi Joe Bidena. Wynika z nich, że polem działania gen. Austina nie będzie prowadzenie wojen. W przeciwieństwie do swoich poprzedników, Biden w pierwszym przemówieniu nie mówił o konfliktach zbrojnych, lecz o przywróceniu dobrych relacji Ameryki z zagranicznymi sojusznikami. Nakreślił zasady dotyczące polityki zagranicznej: konsultować się z sojusznikami, uczestniczyć w instytucjach międzynarodowych. „USA muszą się przygotować do wyzwań przyszłości, a nie toczyć wojny przeszłości” – twierdzi prezydent. Jednak można mieć wątpliwości czy te konflikty uda się zakończyć (np. na Bliskim Wschodzie), skoro trwają one z przerwami od kilkudziesięciu lat. Nie jest także jeszcze przesądzone czy sekretarz obrony stanie przed zadaniem ograniczenia (wycofania?) amerykańskich żołnierzy z Afganistanu i Iraku.
Po przesłuchaniu w Senacie gen. Austin po raz pierwszy przekroczył próg Pentagonu jako sekretarz obrony. Otrzymał informacje wywiadowcze na temat Chin i Bliskiego Wschodu, a wkrótce potem miała miejsce jego pierwsza rozmowa z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem. Dotyczyła utrzymania silnej pozycji Sojuszu w zakresie odstraszania i obrony, a także obecnych misji w Afganistanie i Iraku. Generał podkreślał znaczenie NATO dla Stanów Zjednoczonych. To dobra wiadomość dla Europy.
Co nowe rozdanie kart w Białym Domy oznacza dla Polski? Niewiele się zmieni w relacjach polsko-amerykańskich. USA były, są i pozostaną najważniejszym gwarantem naszego bezpieczeństwa. Nic nie wskazuje, by nowa administracja w Waszyngtonie chciała np. zmniejszać obecność militarną w naszym regionie. Pewne spekulacje wzbudzało zapowiedziane przez poprzednią administrację wycofanie części amerykańskich żołnierzy z Niemiec. Kilka tygodni temu taką opcję odrzucił Antony Blinken, uznając, że byłaby ona na rękę Władimirowi Putinowi i zaszkodziłaby Niemcom, „naszemu najważniejszemu sojusznikowi w Europie”.
Możemy spodziewać się dalszej realizacji przez stronę amerykańską podpisanej latem 2020 r. umowy o wzmocnieniu trwałej obecności wojsk USA w Polsce. Powstało już przewidziane w niej Wysunięte Dowództwo V Korpusu Sił Lądowych USA, czyli jednostka odpowiedzialna za dowodzenie Siłami Zbrojnymi USA znajdującymi się na wschodniej flance Sojuszu. Pojawią się kolejne uzgodnione inwestycje związane z US Army oraz powitamy zapowiedziany tysiąc nowych żołnierzy amerykańskich.
Prezydent Biden to polityk z ogromnym doświadczeniem, dlatego nie trzeba go będzie przekonywać, jak ważne jest wzmocnienie Polski jako wschodniej flanki NATO czy poparcie inicjatywy Trójmorza, która wzmacnia Europę Środkowo-Wschodnią. Te sprawy znajdą także zrozumienie w Kongresie, gdyż mają wsparcie zarówno demokratów, jak i republikanów.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze