Różne narodowości, odmienne specjalizacje i doświadczenie. Razem współtworzą mechanizm, który z każdym miesiącem coraz mocniej wpasowuje się w złożoną strukturę NATO. Stacjonujące w Elblągu Dowództwo Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód przeszło dwa lata temu osiągnęło gotowość bojową. Dziś w jednostce służy ponad 250 żołnierzy z kilkunastu państw NATO.
Przeciwnik uderzył od wschodu, ale jego marsz został szybko wyhamowany przez współpracujące z wojskami USA pododdziały z Polski, Litwy oraz Czech. Natarcie załamało się, a obrońcy przeszli do kontrofensywy. Operacja była częścią manewrów „Anakonda ’18”. Choć przeprowadzona nie na poligonie, lecz w przestrzeni wirtualnej, miała kluczowe znaczenie dla Dowództwa Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód. W ten sposób zaliczyło ono certyfikację, osiągając gotowość bojową. Oznacza to, że oficerowie z Elbląga są zdolni wspólnie pokierować operacją obronną zgodnie z artykułem 5 traktatu waszyngtońskiego, a także koordynować funkcjonowanie i szkolenie batalionowych grup bojowych NATO, które stacjonują na tzw. wschodniej flance. Co więcej, mogą przyjąć w swoje podporządkowanie jednostki z dowolnego państwa Sojuszu i pokierować ich poczynaniami we wskazanych przez NATO miejscach. W krótkiej historii dowództwa był to punkt zwrotny.
Trudne początki
W 2014 roku historia Europy wkroczyła na nowe tory. Rosja wysłała światu jasny sygnał, że nie zamierza dłużej tolerować postzimnowojennego ładu. Na przełomie lutego i marca jej wojska opanowały ukraiński Krym. Miesiąc później wybuchła wojna w Donbasie. Wkrótce też zaczęły się mnożyć incydenty wzdłuż wschodnich granic NATO. W odpowiedzi Sojusz Północnoatlantycki postanowił wzmocnić ich ochronę. Jedną z inicjatyw stało się powołanie batalionowych grup bojowych w Polsce i państwach bałtyckich. Polskie władze zadeklarowały, że utworzą dowództwo na szczeblu dywizji, które pokieruje ich działaniami. Na miejsce jego stacjonowania wyznaczono Elbląg. Lokalizacja nieprzypadkowa – miasto jest położone na wschodzie Polski, blisko stamtąd do portów w Gdańsku i Gdyni, ale też niezbyt daleko do Warszawy. Poza tym w Elblągu istniała już wojskowa infrastruktura, bo stacjonowała tam 16 Pomorska Dywizja Zmechanizowana. Początki wielonarodowego dowództwa nie były jednak łatwe.
Wiosną 2017 roku do koszar przy ulicy Łęczyckiej zaczęli przybywać pierwsi żołnierze oraz sprowadzono sprzęt. Już wtedy jednak było wiadomo, że to siedziba tymczasowa. Nowe dowództwo potrzebowało odpowiednio zaaranżowanej przestrzeni, która pozwalałaby na pracę w zgodzie ze standardami bezpieczeństwa obowiązującymi w NATO. Niebawem ruszyły prace związane z rozbudową i adaptacją dawnych pomieszczeń sztabowych 16 Dywizji. Inwestycja pochłonęła 120 mln zł. Najważniejsze było jednak scalenie w jeden organizm poszczególnych komórek obsadzonych przez żołnierzy kilkunastu narodowości i przygotowanie dowództwa do certyfikacji. Przez kolejne miesiące sztabowcy opracowywali więc dokumentację, procedury operacyjne, a w styczniu 2018 roku zameldowali się na pierwszych ćwiczeniach.
Żołnierze z Elbląga pojechali do niemieckiego Hohenfels, gdzie mieści się ośrodek treningowy 7 Armii USA, i wzięli udział w manewrach „Allied Spirit VIII”. Weszli tam w skład zespołu podgrywającego szczebla nadrzędnego (High Command – HICON), który dowodził częścią z 4 tys. ćwiczących na poligonie żołnierzy. Sztabowcy Dowództwa Międzynarodowej Dywizji Północny Wschód byli wspierani przez oficerów z 4 Dywizji Piechoty Armii USA i polskiej 12 Brygady Zmechanizowanej. Kolejnym testem stały się dla nich „Saber Strike ’18”, ćwiczenia z udziałem 18 tys. żołnierzy z 20 państw, przeprowadzone w czerwcu 2018 roku na poligonach Polski i krajów bałtyckich. Wszystko to stanowiło jednak zaledwie przygrywkę do generalnego sprawdzianu.
Anakonda na horyzoncie
– Certyfikacja faktycznie rozpoczęła się jeszcze latem 2018 roku, a przygotowanie naszego dowództwa oceniała komisja zorganizowana przez Dowództwo Wojsk Lądowych NATO. Liczyła kilkadziesiąt osób – wspomina ppłk Dariusz Guzenda, rzecznik prasowy Dowództwa Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód. Najpierw sztabowcy z Elbląga musieli zaplanować działania bojowe z myślą o listopadowych ćwiczeniach „Anakonda ’18”. W październiku komisja sprawdziła przygotowanie i wyposażenie certyfikowanych komórek, a miesiąc później bacznie śledziła, w jaki sposób oficerowie poradzą sobie z przeprowadzeniem operacji obronnej. W wirtualnej rozgrywce mogli korzystać ze wsparcia żołnierzy litewskiej Brygady „Żelazny Wilk”, czeskiej 7 Dukielskiej Brygady Zmechanizowanej, 15 Brygady Zmechanizowanej, 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, a także pododdziałów zabezpieczenia i wsparcia. – W sumie certyfikacja obejmowała pięć obszarów, a ocenie podlegało 1400 różnego rodzaju wskaźników – informuje ppłk Guzenda. Członkowie komisji zwracali uwagę na detale bezpośrednio związane z użyciem pododdziałów na polu walki, a także na kwestie łączności czy wsparcia. Każde zagadnienie z długiej ich listy było punktowane według czterostopniowej skali. Aby zaliczyć test, w każdym z obszarów należało zdobyć ponad 65% punktów. Najwyższa nota wiązała się z koniecznością zaliczenia 90% zagadnień z listy. Zadanie niezwykle trudne. Cel udało się jednak osiągnąć.
Trzy osobowości
Dowództwo Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód zdążyło się już wprowadzić do nowej siedziby. W jednostce służy ponad 250 żołnierzy z kilkunastu państw NATO. Część z nich już wcześniej zajmowała stanowiska w strukturach Sojuszu, dla części jednak służba w Elblągu to pierwsze tego typu doświadczenie. – Kiedy 20 lat temu rozpoczynałem naukę w poznańskiej Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Pancernych, po głowie chodziła mi myśl: za cztery lata zostanę oficerem i zajmę się planowaniem operacji wojskowych. I przez te wszystkie lata konsekwentnie do tego dążyłem – wspomina mjr Robert Rozmierski, szef zespołu w Oddziale Planowania Dowództwa. Przez ostatnią dekadę służył w Elblągu, był m.in. szefem sekcji operacyjnej w 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. Z Dowództwem Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód związał się w chwili jego powstania. Na początku znalazł się w zespole, który przechodził certyfikację, teraz odpowiada za planowanie długoterminowe. – Koordynuję działanie grup roboczych powołanych do wykonania określonych zadań. Do tego dochodzi udział w odprawach, szkoleniach, konsultacje z fachowcami w określonych dziedzinach życia wojskowego – wylicza mjr Rozmierski – Oczywiście nie robię tego sam. Mam dobry zespół.
Inną drogę przeszedł kpt. Vedran Barić z wydziału transportu i ruchu wojsk. Do Elbląga trafił ponad rok temu. Jak tłumaczy, wiedzę i umiejętności zdobywał przede wszystkim w armii chorwackiej, ale przed przyjazdem do Polski przeszedł dodatkowe szkolenie, przygotowujące do pracy w natowskich strukturach. – Przez kilka miesięcy służyłem w dowództwie Joint Logistics Support Group. Byłem tam podczas ‘Trident Juncture ’18’, jednych z największych ćwiczeń NATO – wspomina. W trakcie tych manewrów testowano gotowość sojuszniczych wojsk do obrony i wyprowadzenia skutecznego kontrataku w warunkach arktycznych. Przez miesiąc w Norwegii, na Atlantyku i Morzu Północnym oraz w przestrzeni powietrznej Szwecji i Finlandii zadania wykonywało ponad 50 tys. żołnierzy, dziesiątki okrętów i setki samolotów. – Dla nas, logistyków, było to prawdziwe wyzwanie – podkreśla kpt. Barić. Doświadczenia, które tam zdobył, przydają się w Elblągu. Chorwacki oficer pracuje m.in. nad planami związanymi z transportem wojsk. Oficerowie dowództwa na poligony jeżdżą regularnie, a i podczas samych manewrów często są w ruchu. Działania podległych im wojsk mogą koordynować z pokładu nowoczesnych wozów, obsługiwanych przez żołnierzy Pułku Wsparcia Dowodzenia.
Podczas tego rodzaju przedsięwzięć kluczową rolę odgrywa łączność. Jedną z osób, która odpowiada za tę dziedzinę, jest ppłk Stephen Ang z USA, zastępca szefa sztabu wydziału G6. – Doradzam dowódcy we wszystkich aspektach związanych z obsługą telekomunikacyjną dywizji i powiązanych z nią jednostek – tłumaczy oficer. Wcześniej służył m.in. w sektorze łączności natowskiego dowództwa w Brunssum. Spędził tam trzy lata.
Trzej oficerowie – trzy różne narodowości, odmienne specjalizacje i doświadczenie. Razem współtworzą mechanizm, który z każdym miesiącem coraz mocniej wpasowuje się w złożoną strukturę NATO.
Żelazny wilk na deser
Rok 2020 upłynął na świecie pod znakiem walki z pandemią COVID-19, która storpedowała wiele planowanych wcześniej przedsięwzięć. W elbląskiej jednostce doszło jednak do kilku ważnych wydarzeń. Pod koniec stycznia do dowództwa już oficjalnie dołączyły wcześniej współpracujące z dywizją 15 Giżycka Brygada Zmechanizowana oraz litewska Brygada „Żelazny Wilk”. Oficerowie dowództwa wzięli też udział w wielu ćwiczeniach, m.in. w „Defenderze ’20”. To miał być największy od czasu zakończenia zimnej wojny przerzut wojsk USA do Europy. Według scenariusza amerykańscy żołnierze powinni byli przemieścić się na wschodnią flankę NATO i przeprowadzić serię manewrów z wojskami sojuszników. – Nasi żołnierze uczestniczyli w części planistycznej ćwiczeń. W podporządkowaniu mieli cztery brygady: dwie polskie, niemiecką oraz hiszpańską – informuje ppłk Guzenda. Ostatecznie z powodu pandemii „Defender” odbył się w okrojonej formie.
Kolejne miesiące minęły m.in. pod znakiem ćwiczeń „Decisive Vision ’20” na poligonie w Libavie, gdzie specjaliści z dowództwa wspomagali żołnierzy 7 Dukielskiej Brygady Zmechanizowanej w prowadzeniu operacji obronnej, a także manewrów pod kryptonimem „Iron Wolf ’20”. Wiązały się one z przemieszczeniem wojsk na Litwę i odparciem symulowanego uderzenia przeciwnika. W ćwiczeniach wzięły udział Siły Odpowiedzi NATO, w tym 21 Brygada Strzelców Podhalańskich (więcej na ten temat w „Polsce Zbrojnej” 12/2020).
Tymczasem żołnierze z elbląskiego dowództwa cały czas pracują. – Jesteśmy w trakcie wykonywania kilku zadań, wśród których mogę wyróżnić przygotowania do ćwiczeń ‘Griffin Lightning ’21’ – przyznaje kpt. Barić. A dowódca dywizji, gen. dyw. Krzysztof Motacki podsumowuje: – Jesteśmy żołnierzami, i mimo istniejących ograniczeń, nikt nie zwolnił nas z wykonywania zadań.
autor zdjęć: por. Robert Suchy / CO MON
komentarze