Zadaniem szpicy NATO, w tym żołnierzy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, było odparcie ataku na terytorium Sojuszu. Dla zwiększenia realizmu ćwiczeń „Iron Wolf” i podniesienia poziomu ich trudności, rolę przeciwnika odegrały dwa bataliony wyposażone m.in. w czołgi Leopard 2A7 oraz BWP Marder 1 A5. Siły Odpowiedzi NATO utrzymały swoje pozycje dłużej, niż zakładał plan obrony.
Podhalańczycy na litewski poligon w Podbrodziu przemieścili się w ramach ćwiczeń „Brilliant Jump '20”. Następujące bezpośrednio po przerzucie Sił Odpowiedzi NATO ćwiczenia „Iron Wolf” odzwierciedlały sytuację, w której szpica prowadzi operację obrony państwa sojuszniczego. Wielotygodniowy scenariusz wiązał się nie tylko z dużym zmęczeniem, ale także z prowadzeniem działań w nieznanym terenie. – Takie warunki znacząco podnoszą poziom trudności zadań. Przez cały czas musieliśmy prowadzić obserwację w terenie przygodnym oraz liczyć się ze wzmożoną aktywnością przeciwnika. Nie było czasu na wstępne przygotowanie stanowisk obserwacyjnych – zaznacza sierż. Alan Sztorc, dowódca sekcji obserwatorów ognia połączonego. Dodaje, że Litwini przeprowadzili ćwiczenia na bardzo wysokim poziomie. Żeby wykonać postawione zadania, pododdziały SON-u musiały cały czas współpracować z komponentami sojuszniczymi. Przykładem może być sytuacja, w której hiszpańscy zwiadowcy odnotowali aktywność wrogiego czołgu Leopard. – Hiszpanie poprosili nas o pomoc w dokładnej lokalizacji czołgu. Na miejsce operacji dojechaliśmy w nocy i musieliśmy skrycie zająć stanowiska oraz wypatrzyć cel – podkreśla sierż. Sztorc. Mimo trudnych warunków pojazd został zlokalizowany i zniszczony.
Ćwiczenia miały charakter dwustronny. Oznacza to, że naprzeciw polskich, hiszpańskich oraz litewskich pododdziałów, wchodzących w skład Brygady VJTF, stanął batalion sił Wysuniętej Obecności NATO, złożony z pododdziałów niemieckich, francuskich, duńskich i norweskich oraz Batalion Huzar z litewskiej brygady Żelazne Wilki.
– Dzięki takiej formule ćwiczeń dowódcy nie musieli sobie niczego wyobrażać, po prostu reagowali na sytuację w terenie. Przy każdym pododdziale działał tzw. rozjemca terenowy, który nadzorował ćwiczenia i na bazie otrzymanych informacji odnotowywał poniesione straty – mówi kpt. Tomasz Janicki z 21 Brygady Strzelców. Każda aktywność walczących pododdziałów oraz jej efekty były przekazywane kierownictwu ćwiczeń za pomocą specjalnej aplikacji. Dzięki temu rozjemcy mogli w czasie rzeczywistym kreować sytuację na polu walki. – Wymagało to natychmiastowego podejmowania decyzji przez ćwiczących. Takie środowisko ćwiczeń weryfikowało także umiejętność analizowania informacji i działania pod presją czasu – tłumaczy kpt. Janicki.
Raki zaskoczyły sojuszników
W ramach ćwiczeń „Iron Wolf '20” po raz pierwszy kompanijny moduł ogniowy Rak został podporządkowany dowództwu sojuszniczego pododdziału. Kompania wsparcia dowodzona przez por. Konrada Witalca, wspólnie z litewską kompanią zmotoryzowaną, realizowała zadania w ramach hiszpańskiego batalionu powietrznodesantowego. – Przed ćwiczeniami zorganizowaliśmy cykl szkoleń zapoznających nas wzajemnie ze strukturą, procedurami oraz wyposażeniem. Już wtedy okazało się, że hiszpański sprzęt łączności jest niemal taki sam jak nasz – opowiada por. Konrad Witalec. Oficer podkreśla, że Hiszpanie są częścią brygady VJTF, dlatego integracja przebiegała bezproblemowo na wszystkich szczeblach, łącznie z instalacją modułu wynośnego SKO Topaz przy hiszpańskim stanowisku dowodzenia.
– Hiszpański model dowodzenia batalionem jest oparty na wysuniętym stanowisku dowodzenia (Tactical CP). Mimo że pracuje na nim niewiele osób, elementy te były w stanie realizować działalność operacyjną oraz kierować walką błyskawicznie i bez chaosu informacyjnego. W tym czasie na głównym stanowisku dowodzenia (Main CP) spoczywał ciężar planowania, w tym planowania alternatywnego – opisuje por. Witalec.
Hiszpanie byli pozytywnie zaskoczeni możliwościami Raków, w tym ich manewrowością oraz szybkością realizacji zadań ogniowych. – W prowadzonych działaniach wsparcie ogniowe było kluczowe. Duże znaczenie miał czas, ponieważ atakowaliśmy ruchome cele. Dzięki szybkiej decyzyjności hiszpańskich stanowisk dowodzenia zadania ogniowe były realizowane sprawnie i z bardzo dobrym efektem, a nasz batalion przez ponad trzy dni odpierał ataki przeciwnika. Przed ćwiczeniami nasze szanse były oceniane znacznie niżej – podsumowuje por. Konrad Witalec.
Podhalańczycy pełnią dyżur w Siłach Odpowiedzi NATO od 1 stycznia 2020 roku. Brygadą VJTF stworzoną z 12 państw NATO, w tym Polaków, dowodzi gen. bryg. Dariusz Lewandowski. W przypadku ogłoszenia alarmu pododdziały te mają maksymalnie pięć dni na przemieszczenie się w rejon operacji, który może znajdować się w obszarze do 8000 km od Brukseli.
autor zdjęć: 21 BSP
komentarze