Porusza się z prędkością 115 m/s, potrafi dosięgnąć celu, który znajduje się w odległości trzech kilometrów, przebija pancerz o grubości od 400 do 460 milimetrów – tak działa przeciwpancerny pocisk kierowany Malutka. Strzelanie z wykorzystaniem tej amunicji ćwiczyli na poligonie żołnierze z 10 Brygady Kawalerii Pancernej.
Nad poligonem w Świętoszowie wiszą ciężkie chmury, horyzont zasnuwa mgła. W takich warunkach trudno będzie strzelać, ale przygotowania trwają. Na rozległej przestrzeni stoją bojowe wozy piechoty i kilka pojazdów technicznych. Dzieli nas od nich kilkaset metrów. Kiedy podchodzimy bliżej, widzimy grupkę żołnierzy pochylonych nad niewielkim wykopem. Stojący w nim podoficer wypakowuje ze skrzyni pocisk. To właśnie ppk Malutka.
Malutka to przeciwpancerny pocisk kierowany produkcji radzieckiej. Waży niespełna jedenaście kilogramów. Porusza się z prędkością 115 m/s i potrafi razić cele znajdujące się w odległości od 500 metrów do trzech kilometrów. Jest przy tym w stanie przebić pancerz, którego grubość wynosi od 400 do 460 milimetrów. – Po wystrzeleniu pocisku operator może nim sterować. Wszystko za sprawą trzech cienkich przewodów, które nawet po wystrzeleniu łączą pocisk w wyrzutnią. Każdy ma grubość włosa – wyjaśnia st. chor. sztab. Andrzej Doliwa, dowódca plutonu remontowego w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa. Malutką można strzelać na kilka sposobów, na przykład z wyrzutni przenośnej, ale też zamontowanej na pojazdach BRDM czy BWP-1. Żołnierze zamierzają przećwiczyć ten drugi wariant.
– Pociski zostaną odpalone z bojowych wozów piechoty. Celem staną się wraki pojazdów opancerzonych – zapowiada kpt. Paweł Sroka, dowódca 3 kompanii zmechanizowanej, która wchodzi w skład 10 batalionu zmechanizowanego Dragonów. Zanim się to jednak stanie, każdy pocisk musi zostać dokładnie zlustrowany. – Sprawdzamy, czy obwody elektryczne nie zostały w żaden sposób uszkodzone podczas przechowywania lub transportu na poligon – wyjaśnia st. chor. sztab. Doliwa. Następnie pociski są ładowane na prowadnice i składane w punkcie amunicyjnym. Działonowi z poszczególnych BWP-ów pobierają je, po czym instalują w pojazdach. Pociski są odpalane z wnętrza wozu za pomocą pulpitu sterowniczego. – Załogi BWP-ów będą otwierać ogień pojedynczo. Chcemy dokładnie śledzić efekty strzelań i wystawić oceny – zaznacza kpt. Sroka. Do tego dnia żołnierze przygotowywali się długo, między innymi ćwicząc na trenażerze.
Tymczasem początek zajęć odwleka się ze względu na niesprzyjającą pogodę. Aby przystąpić do szkolenia, żołnierze muszą mieć dobrą widoczność. To kwestia bezpieczeństwa. Czekają jeszcze kilka godzin, wreszcie zapada decyzja: „zjeżdżamy do bazy”. Ćwiczenia zostały przesunięte o tydzień.
Tym razem aura okazuje się bardziej łaskawa. Strzelania udaje się przeprowadzić. Łącznie ogień otwierają załogi ośmiu BWP-ów. – Jako dowódca kompanii jestem usatysfakcjonowany osiągniętymi wynikami, tym bardziej że strzelanie z użyciem pocisków przeciwpancernych jest ograniczone z różnych względów i nie odbywa się zbyt często. Każdy wiedział, co ma robić i potrafił wykorzystać posiadaną wiedzę oraz umiejętności. Zadanie zostało wykonane prawidłowo – podsumowuje kpt. Sroka.
10 Brygada Kawalerii Pancernej stacjonuje w Świętoszowie i wchodzi w skład 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.
autor zdjęć: por. Marta Wieliczko, st. chor. sztab. Rafał Mniedło, Michał Zieliński
komentarze