Odpowiednio zbilansowane posiłki przygotowuje nawet na poligonie, a masę mięśniową budował na misji. Wszystko po to, aby zachwycać wyrzeźbioną sylwetką i zdobywać kolejne medale na zawodach. St. szer. Paweł Sawicki jest kulturystą. Zdradza, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się uprawianie sportów sylwetkowych, a także jak pogodzić napięty grafik ze służbą.
Co było pierwsze – wojsko czy sport?
St. szer. Paweł Sawicki: Odkąd pamiętam, zawsze chciałem być żołnierzem. Moim marzeniem był wyjazd na misję, chciałem się sprawdzić. Wprawdzie, gdy zacząłem służbę wycofano polski kontyngent z Iraku, ale za to dwa razy byłem w Afganistanie. Służyłem na stanowisku celowniczego.
Sport też był dla mnie ważny. Trenowałem jeszcze przed wstąpieniem do wojska, jednak nie na tak wysokim poziomie – dużo grałem w piłkę nożną, lubiłem też siłownię. Ale nie był to trening tak profesjonalny jak dziś.
A skąd w ogóle pomysł, by zająć się kulturystyką?
Po prostu podobały mi się wyrzeźbione sylwetki kulturystów. Chciałem wyglądać jak oni, więc zacząłem działać w tym kierunku. Robię to od 2011 roku aż do dziś.
To chyba bardzo wymagająca dyscyplina?
To ciężka praca i to 24 godziny na dobę. Trenuję trzy razy dziennie. Rano obowiązkowo 45 minut na rowerze, czasem biegam lub bardzo szybko maszeruję. Potem robię jedzenie i jadę do pracy. Po służbie jest czas na trening siłowy, a wieczorem znów cardio. Ale i tak kluczowa jest dieta. A ta różni się w zależności od tego, czy jestem w fazie roztrenowania, budowania masy mięśniowej, czy przygotowuję się do zawodów. Podczas fazy tzw. „masy” jedzenia jest tak dużo, że nawet czasem trudno mi to wszystko zjeść, natomiast przed zawodami dieta jest bardzo restrykcyjna.
Wówczas pewnie każda kaloria ma znaczenie?
Tu nie do końca chodzi o kalorie, lecz o bilans makroskładników. Każdy posiłek, a jem ich dziennie pięć, musi zawierać określoną ilość węglowodanów, białka i tłuszczy. Kiedy przygotowuję się do zawodów, jem dziennie na przykład pięć worków ryżu, 100 gramów płatków owsianych i 1250 gramów mięsa z kurczaka, wołowiny lub ryb. Do tego warzywa i białka jaj. Wówczas całkowicie eliminuję cukier. Natomiast kilka dni przed samymi zawodami dieta opiera się niemal na samym białku. Do tego dochodzi 12 litrów wody dziennie! Ciężko to wytrzymać, ale ma to ogromne znaczenie, bo przez ostatnie 12 godzin może się wiele wydarzyć. Naprawdę nie trudno zaprzepaścić kilkanaście tygodni ciężkiej pracy. Odwodnienie, za dużo węglowodanów, sól, przemęczenie, stres… To wszystko ma wpływ na ostateczną formę.
A co jest najtrudniejsze przy prowadzeniu takiego trybu życia?
Właśnie dieta, a raczej jej utrzymanie. Bo tu nie chodzi o to, aby sobie czegoś odmawiać, po prostu pewnych rzeczy nie można jeść. Tu nie ma miejsca na dyskusje, imprezy, alkohol, bo jak się człowiek raz złamie, na pewno zrobi po raz kolejny i kolejny. Podczas przygotowań do zawodów to niedopuszczalne.
A nie tęskni Pan za pizzą, hamburgerami?
Jeśli jestem w okresie „masowym” to sobie nie żałuję. Potrafię zjeść dużo. Szczególnie dzień po zawodach. Wówczas odbijam sobie te trzy miesiące restrykcyjnej diety. Wtedy nawet zwykła kromka chleba smakuje wyjątkowo. Ale za pizzą czy hamburgerami nie tęsknię, zdecydowanie wolę polską, tradycyjną kuchnię. A najbardziej lubię pierogi.
To święta były pewnie okazją do folgowania?
Nie do końca. Przez ostatnie trzy lata pilnowałem diety także w czasie świąt. W tym roku troszkę odpuściłem. Ustaliłem z trenerem, że w wigilię zjem trochę barszczu, kilka krokietów, no i pierogów. I to tyle. Przede mną kolejne zawody, więc przesada nie byłaby wskazana.
A co to za zawody?
Mój priorytet to Mistrzostwa Służb Mundurowych. Planuję też start w Mistrzostwach Polski w Kulturystyce ekstremalnej, może uda mi się wziąć udział w jakiejś imprezie międzynarodowej.
A jak wygląda takie wydarzenie?
Zawody zazwyczaj odbywają się w soboty, dzień wcześniej przeprowadzane jest ważenie. Już podczas startu każdy zawodnik musi zaprezentować się w sześciu pozach – bicepsy przodem i tyłem, klatka piersiowa bokiem, triceps bokiem oraz „najszersze grzbietu przodem i tyłem”. To pozy obowiązkowe, podczas których sędziowie porównują zawodników. Najlepsza szóstka przechodzi do finału, podczas którego prezentuje się układ do muzyki. Potem kolejna ocena, wyniki i dekoracja.
A co tak właściwie oceniają sędziowie? Wielkość mięśni? Proporcje sylwetki?
W kulturystyce oczywiście same mięśnie są bardzo ważne, ale większe znaczenie mają proporcje sylwetki. Tu niestety ważna jest genetyka, bo to ona określa, nad czym trzeba pracować. Oczywiście ważna jest także „docinka”, czyli poziom odtłuszczenia organizmu, separacja mięśni. Nawet samo nałożenie bronzera ma bardzo duże znaczenie.
A na jakim poziomie powinien być tłuszcz?
Trudno powiedzieć, nigdy tego nie mierze, po prostu patrzę w lustro. Wówczas wiem, czy jestem dobrze przygotowany do zawodów, czy trzeba jeszcze popracować. Aczkolwiek nie mam z tym większych problemów, w zasadzie „docinka” to chyba moja najmocniejsza strona.
Czy można pogodzić taki tryb życia ze służbą?
Czasem jest ciężko, ale dla chcącego nic trudnego. Nie przerwałem treningów, nawet gdy byłem na misji. Byłem wówczas na etapie budowania masy. Dbałem o dietę, mimo że służyłem w oddziale bojowym. Udało się, dlatego dziś nie ma dla mnie żadnych wymówek. Posiłki przygotowywałem nawet na poligonie przy świetle z telefonu komórkowego. Gotowałem je w parowarze. Przez pięć tygodni nie opuściłem ani jednego.
Gotowanie na poligonie jestem w stanie sobie wyobrazić, ale na misji? Czy w Afganistanie były dostępne wszystkie produkty?
Amerykanie mieli bardzo urozmaiconą kuchnię, bez problemu można było sobie skomponować odpowiednie posiłki.
A co z treningiem na poligonie?
Nie odpuszczam, regularnie odwiedzam siłownię. A jeśli akurat nie mam do niej dostępu, muszę ją sobie sam zorganizować. Zazwyczaj po prostu przywożę jakieś jej elementy. Potem wystarczy zorganizować odpowiednie miejsce i można ćwiczyć.
A jak reagują koledzy? Nie zazdroszczą sylwetki?
Nie. Może w środowisku cywilnym pojawiłyby się jakieś złośliwe komentarze, ktoś rzucałby kłody pod nogi, ale w wojsku sytuacja jest inna. Każdy wie, co robię i ile mnie to kosztuje. Zresztą koledzy podpytują mnie o kolejne zawody, przygotowania, kibicują mi. Mam w nich ogromne wsparcie.
Nie ma pan problemu z mundurem?
Mimo że startuje w kulturystyce ekstremalnej, to nie. Przynajmniej jeśli chodzi o mundur polowy. Bo galowy muszę szyć na miarę.
St. szer. Paweł Sawicki służy w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej. Jest strzelcem. Kulturystykę uprawia od 11 lat. W 2014 roku zajął 8. miejsce w organizowanych przez Arnolda Schwarzeneggera zawodach „Arnold Classic”. Zajął też 3. miejsce w Mistrzostwach Wielkopolski w Kulturystyce w kategorii ekstremalnej, 5. podczas Mistrzostw Polski w kategorii powyżej 100 kg, a także 4. w międzynarodowych zawodach „Diamond Cup”. Jest także wicemistrzem służb mundurowych w kulturystyce, a także wielokrotnym medalistą ogólnopolskich zawodów kulturystycznych.
autor zdjęć: Archiwum st. szer. Pawła Sawickiego
komentarze