Polska armia chce, aby wyrzutnie rakietowe Homar miały podobne możliwości bojowe jak systemy M142 HIMARS, używane m.in. przez amerykańską armię. Resort obrony wysłał już Amerykanom zapytanie ofertowe w tej sprawie. Homary mają być uzbrojone w aż cztery typy rakiet: dalekiego zasięgu, dwa średniego zasięgu oraz szkolne rakiety krótkiego zasięgu.
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak poinformował jakiś czas temu, że polski rząd przekazał amerykańskiej administracji Letter of Request, czyli zapytanie ofertowe w sprawie zakupu jednego dywizjonu wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych M142 HIMARS. – „Homar”, czyli jeden z ważniejszych programów modernizacyjnych sił zbrojnych wchodzi w fazę realizacji – podkreślił szef resortu obrony.
Amerykańskie systemy rakietowe HIMARS, które są na wyposażeniu sił zbrojnych kilku armii na świecie, w tym US Army oraz sił zbrojnych Hiszpanii, Kataru, Kanady, Jordanii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, podobnie jak inne tego typu konstrukcje na świecie, mogą być uzbrojone w różnego typu pociski – od taktycznych rakiet dalekiego zasięgu (około 300 km), poprzez precyzyjne (około 70 km zasięgu) aż po konstrukcje przeznaczone do atakowania celów powierzchniowych (zasięg około 70 km).
Polska armia chce mieć na uzbrojeniu wszystkie typy rakiet, jakie są dostępne dla systemów HIMARS. – Konfiguracja rozpatrywanego dywizjonu wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych Homar jest zbieżna z konfiguracją M142 HIMARS, znajdujących się na wyposażeniu armii Stanów Zjednoczonych – informuje Wydział Prasowy Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej, podkreślając, że w ramach LoR złożyliśmy zapotrzebowanie na pociski Army Tactical Missile System (ATACMS), Guided Multiple Launch Rocket System Unitary (GMLRS-U), Guided Multiple Launch Rocket System Alternative Warhead (GMLRS-AW), Low Cost Reduced Range Practice Rocket Pods (LCRRPR).
Paleta możliwości
Z wymienionych konstrukcji, największym zasięgiem – około 300 km, dysponują pociski Army Tactical Missile System (ATACMS), a dokładniej MGM 140 ATACMS (dostępnych jest ich kilka wersji, najnowsza ma oznaczenie Block IVA). Konstrukcja ta, wyposażona w ważącą około 220 kg głowicę bojową, naprowadzana jest na cel przy użyciu systemu inercyjnego, który tylko w końcowej fazie korzysta z danych dostarczanych przez nawigację satelitarną GPS. Eksperci oceniają, że przy użyciu ATACMS można trafić w cel z dokładnością od 10 do 50 m.
O wiele wyższą celność ognia systemu HIMARS można uzyskać dzięki pociskom Guided Multiple Launch Rocket System – Unitary (GMLRS-U). Konstrukcja ta, o zasięgu około 70–80 km, dysponuje 90-kilogramową głowicą odłamkowo-burzącą i, jak oceniają specjaliści, umożliwia trafienie „punktowe” w wybrany cel (rozrzut od 1 do 4 m).
Do atakowania celów powierzchniowych, czyli np. atakujących pododdziałów piechoty nieprzyjaciela, kolumn pojazdów, magazynów i składów amunicji czy paliw, służą natomiast pociski Guided Multiple Launch Rocket System Alternative Warhead (GMLRS-AW). Jak podkreślają przedstawiciele producenta – koncernu Lockheed Martin – pociski te, zastępując amunicję kasetową, są w pełni zgodne z międzynarodowymi przepisami i nie zostawiają po sobie niebezpiecznych niewypałów i niewybuchów.
Ostatnim typem pocisków, które chce kupić polska armia są rakiety szkolne Low Cost Reduced Range Practice Rocket Pods (LCRRPR). Tym różnią się one od wymienionych wcześniej konstrukcji bojowych, że znacząco zmniejszono w nich wielkość głowic bojowych oraz zasięg, dzięki czemu można się szkolić nawet na niedużych poligonach. Ich zasięg waha się od 8 do 15 km.
W oczekiwaniu na decyzję
Niestety, nie wiadomo, ile rakiet poszczególnych typów zamierzają pozyskać nasze siły zbrojne wraz z dywizjonem HIMARS-ów. Ministerstwo Obrony Narodowej ujawniło jedynie, że poza 18 wyrzutniami, jakie tworzyć będą dywizjon Homarów, chcemy kupić również dwie wyrzutnie szkolne. Amerykańską odpowiedź na złożony LoR powinniśmy poznać w najbliższych tygodniach. Zgodnie z tamtejszymi przepisami, będzie ona zawierała nie tylko konfigurację dywizjonu, jaką USA zgodzi się nam sprzedać, ale również maksymalną kwotę, jaką zapłacimy. Ostateczna cena będzie zaś przedmiotem negocjacji z producentem broni.
autor zdjęć: Lockheed Martin
komentarze