moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Komandosi w konkurach

„Wszystkie nasze «pestki»  –  Janki, Hanki, Zosie, jeśli o kim marzą, to o komandosie” głosiły słowa popularnej piosenki Konrada Toma, śpiewane w II Korpusie Polskim. I tak było faktycznie, gdyż komandosi otoczeni byli nimbem swych bojowych dokonań, a przy tym wyróżniali się szczególną dbałością o swój wygląd. To powodzenie oczywiście rodziło zawiść w innych oddziałach korpusu i wtedy przydawało się komandoskie wyszkolenie…

W sierpniu 1944 roku 1 Samodzielna Kompania Komandosów zakończyła swój szlak bojowy na froncie włoskim. Rozpoczął się on w grudniu 1943 roku na rzeką Sangro, kiedy na ziemi włoskiej nie było jeszcze II Korpusu gen. Władysława Andersa. Po włączeniu kompanii do korpusu, jej żołnierze okryli się wielką sławą walcząc na pierwszej linii, a często i za liniami wroga w wielkich bitwach pod Monte Cassino, czy Ankoną.

Po wycofaniu komandosów z frontu, zostali oni rozlokowani w bazie II Korpusu w San Basilio. Przesunięcie oddziału na tyły nie oznaczało jednak dla niego końca wojny. 15 sierpnia 1944 roku do dowódcy komandosów, mjr. Władysława Smrokowskiego, dotarł rozkaz gen. Andersa polecający sformowanie na bazie kadry kompanii batalionu komandosów zmotoryzowanych. Przystąpiono szybko do pracy, ale nie tylko tym żyli żołnierze w zielonych beretach w San Basilio.

 

Komandosi wśród tyłowców

Jak wspomina jeden z oficerów kompanii, kpt. Maciej Zajączkowski, kiedy wszyscy komandosi dotarli do San Basilio, mjr Smrokowski zarządził zbiórkę i tak do nich przemówił: „Będziecie przebywać wśród oddziałów tyłowych, które dotychczas nie zetknęły się z frontem. Dlatego nie dziwcie się, że inne tutaj panują zwyczaje i inna dyscyplina. Wiele rzeczy, na które nikt nie zwracał uwagi w czasie działań bojowych lub w pobliżu pierwszej linii frontu, tu nabiera ogromnego znaczenia. Nie chciałbym, aby były jakieś nieporozumienia między wami a żołnierzami innych oddziałów należących do bazy. Umundurowanie musi być wzorowe […]: pasy i spinacze wyczyszczone, sprzączki błyszczące, berety z odprasowanymi wstążeczkami, buty na «glans». Pamiętajcie, że jesteście komandosami i wszyscy na was patrzą”.

Mjr Smrokowski nie musiał swoim żołnierzom powtarzać tego dwa razy, tym bardziej że szybko odkryli, iż na terenie bazy stacjonują oddziały Pomocniczej Służby Kobiet, nazywane w II Korpusie „pestkami”. Dla pań z plutonu łączności, plutonu 316 kompanii transportowej i obsady biur dowództwa bazy komandosi codziennie wyglądali jak „spod igły”. Na efekty nie trzeba było długo czekać: damska część obozu oczarowana „zielonymi beretami” przestała zwracać uwagę na swych dotychczasowych adoratorów z bazy. A ci początkowo nie zamierzali się z tym pogodzić…

Wzorcowa akcja specjalna

Pewnego wieczoru grupa żołnierzy zaczaiła się na kilku komandosów wychodzących z obozowej kantyny. Wiedząc, że nie mają większych szans u dziewcząt, postanowili swoim rywalom spuścić łomot. Nie przewidzieli tylko ich wyszkolenia w walce wręcz i szybkiej orientacji, którą wyrobiły u komandosów zarówno ćwiczenia, jak i liczne patrole bojowe we włoskich górach. Napastnikom nie pomogła przewaga liczebna – ani się obejrzeli, kiedy większość z nich leżała z porozbijanymi nosami i powykręcanymi rękami na ziemi, a reszta salwowała się ucieczką.

Hałas towarzyszący bójce zaniepokoił oficera inspekcyjnego, który zaalarmował wartę. Komandosi nie czekali na przybycie wartowników. Cicho i niepostrzeżenie, jak zwykli to czynić na tyłach nieprzyjaciela, zniknęli w mroku nocy. Prawie natychmiastowa inspekcja kwater kompanii nie dała żadnych rezultatów. Wszyscy byli na miejscu, wielu już w łóżkach, a na żadnym mundurze, rękach czy twarzy nie znaleziono najmniejszych śladów bójki.

Meldunek o zdarzeniu poszedł do dowódcy bazy, gen. Mariana Przewłockiego, a ten wezwał mjr. Smrokowskiego i rozkazał mu, aby przedstawił do raportu oficera dyżurnego, pełniącego tego wieczoru służbę. Był nim por. Antoni Zemanek – oficer gospodarczy kompanii komandosów.

„Generał Priaszka”

Gen. Przewłocki słynął z tego, że był bardzo czuły na przestrzeganie dyscypliny wojskowej i przepisowe umundurowanie. Szczególnie zwracał uwagę na sprzączki, które zawsze musiały być wyczyszczone i błyszczące. Nazywał je z rosyjska „priaszki”, gdyż w czasie I wojny światowej służył w armii carskiej. Stąd żołnierze nadali mu przydomek: „generał Priaszka”. Jego konikiem było także salutowanie. W całej bazie opowiadano sobie o przygodzie pewnej „pestki”, która idąc drogą nie zauważyła generalskiego samochodu i nie oddała przepisowych honorów. Generał kazał zatrzymać wóz. Uradowana „pestka” podbiegła, sądząc, że kierowca chce ją podwieźć. Jednak zamiast uśmiechniętego żołnierza, zobaczyła groźną twarz dowódcy. „To jak to? Samochód jedzie, chorągiewka fur-fur, gienierał jak wół, a ochotniczka nie salutuje?” – krzyczał generał. Nie pomogło żadne tłumaczenie, polecił adiutantowi zapisać jej nazwisko i odjechał, pozostawiając osłupiałą dziewczynę na środku drogi.

Ale właśnie ta słabość „generała Priaszki” do sprzączek, umundurowania i przepisowego salutowania uratowała por. Zemanka. Rano przed raportem, wszyscy koledzy pomogli porucznikowi przygotować się do tego spotkania. Spodnie munduru miały kanty jak „brzytwy”, bluza battle dressu odprasowana i bez jednego pyłku, pas i spinacze pomalowane białą farbą, w butach można było się przejrzeć, a sprzączki błyszczały w słońcu tak, że ich blask bił w oczy.

Kiedy por. Zemanek stanął przed obliczem dowódcy bazy, strzelił głośno obcasami, zasalutował sprężyście i wyprostowany jak struna zameldował się przepisowo. Generał spojrzał i osłupiał. Tak doskonale umundurowanego żołnierza nie widział już dawno. Wstał zza biurka i z zachwytem zaczął lustrować każdy szczegół munduru komandosa. „To jest dopiero wojsko, ci komandosi – zwrócił się radośnie do adiutanta. – Nie takie łajzy jak tutaj w bazie. No to ja panu porucznikowi dzisiaj daruję – powiedział do Zemanka. – Tylko żeby mi na przyszłość żadnych nieporozumień między komandosami a resztą wojska nie było”.

Rzeczywiście, choć „pestki” preferowały ich towarzystwo do końca stacjonowania oddziału w San Basilio, do żadnych bijatyk z udziałem komandosów w bazie już nie doszło. Lecz nie było to efektem zarządzenia gen. Przewłockiego. Po prostu wieść o bójce rozeszła się po całym obozie i wniosek z niej był prosty. Jeśli trzykrotnie liczniejsi napastnicy, atakujący z zaskoczenia, nie dali rady kilku komandosom, a jeszcze sami mocno oberwali, to z takim wojskiem nie warto zaczynać.

 

Bibliografia

M. Zajączkowski, Sztylet komandosa, Warszawa 1991

P. Korczyński, Elitarne jednostki specjalne Wojska Polskiego 19391945, Poznań 2013.

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna Historia”

dodaj komentarz

komentarze

~Ratusz
1526732880
Fajny tekst!
6D-8C-0C-A3

Wojskowi rekruterzy zawsze na posterunku
Uczniowie poznają zasady bezpieczeństwa
Orientuj się bez GPS-u
Były szef MON-u bez poświadczenia bezpieczeństwa
Konie dodawały pięciobojowi szlachetności
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Abolicja dla ochotników
Korpus bezzałogowców i nowe specjalności w armii
Jelcz się wzmacnia
Młodzi i bezzałogowce
Kawaleria w szkole
Pokój na Bliskim Wschodzie? Podpisano kluczowe porozumienie
„Road Runner” w Libanie
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Medycy na start
Medicine for Hard Times
Człowiek jest najważniejszy
„Droga do GROM-u”
Kosmiczny Perun
Żołnierze na trzecim stopniu podium
Koniec pewnej epoki
Kawaleria pancerna spod znaku 11
„Steadfast Noon”, czyli nuklearne odstraszanie
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Pływali jak morscy komandosi
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Trzeba wzmocnić suwerenność technologiczną Polski
W Brukseli o bezpieczeństwie wschodniej flanki i Bałtyku
Polski „Wiking” dla Danii
Czarnomorski szlif minerów
POLMARFOR, czyli dowodzenie na Bałtyku
Koniec dzieciństwa
MON i MSWiA: Polacy ufają swoim obrońcom
Dywersanci atakują
W poszukiwaniu majora Serafina
Brytyjczycy na wschodniej straży
Polskie Bayraktary nad Turcją
Terytorialsi w akcji
Mity i manipulacje
W wojsku orientują się najlepiej
Kopuła nad bewupem
Wojny na rzut kostką
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Kaczka wodno-lądowa (nie dziennikarska)
Speczespół wybierze „Orkę”
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Pocisk o chirurgicznej precyzji
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Deterrence in Polish
Pasja i fart
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Żołnierz na urlopie i umowie zlecenie?
Kircholm 1605
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Maratońskie święto w Warszawie
Priorytetowe zaangażowanie
Trwa dobra passa reprezentantów Wojska Polskiego

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO