moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Jak umarła Huta Pieniacka

Niemcy chcieli ukarać wieś za rzekome sprzyjanie sowieckiej partyzantce. Ukraińców do działania pchała etniczna nienawiść, podsycana przez ideologię OUN i UPA. Efektem stała się masakra, w której zginęło blisko 900 Polaków. Dziś mija 74. rocznica zniszczenia Huty Pieniackiej.


W imieniu Prezydenta RP w obchodach 74. rocznicy zbrodni w Hucie Pieniackiej wziął udział sekretarz stanu Adam Kwiatkowski.

28 lutego 1944 roku wczesnym rankiem Huta Pieniacka (miejscowość położona na terenie obecnej Ukrainy, w okolicach Lwowa) została otoczona przez żołnierzy z 4 Pułku Policyjnego SS. Choć jednostką dowodził niemiecki oficer, w jej skład wchodzili ochotnicy z zachodniej Ukrainy. Tego dnia pułk był wspomagany przez paramilitarną ukraińską bojówkę i prawdopodobnie przez jedną z sotni UPA. W ciemności ponad zabudowaniami zaczęły fruwać świetlne race. Potem padły pierwsze strzały, a następnie Ukraińcy zeszli do wsi, paląc i mordując.

Opisy zbrodni zachowały się dzięki zeznaniom nielicznych ocalałych świadków. Znalazły się one w aktach Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, która na początku lat 90. wszczęła śledztwo w tej sprawie. „Naokoło morze płomieni i ciemne chmury dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i swąd palonych ciał ludzkich i zwierzęcych. Nie mieliśmy już żadnych złudzeń co do czekającego nas losu, a ból po naszych krewnych krwawił nam serca, nie reagowaliśmy na brutalne znęcanie się SS-manów, bicie kolbami karabinów i kłucie bagnetami. Na każdym kroku doznawaliśmy upokorzeń przez stałe pokazywanie nam dzieła zniszczenia i wypowiadane słowa: „Wże propała wasza Polsza”, „to je wasza Polsza” itp.”, wspominała Wanda G. Z kolei Stanisław W. mówił o zalegających wszędzie stosach trupów. „Ciało żony znalazłem w stodole kuzyna Władysława Mendelskiego. Żonę poznałem po sukience. Ciało było skurczone, prawie całe spalone (…). W tej stodole było bardzo dużo ciał spalonych. Ciała te leżały jedno na drugim”, zeznawał.

Masakra trwała do godziny 17.00. Jak ustalił IPN, w jej wyniku zginęło blisko 900 osób. Byli wśród nich mieszkańcy Huty Pieniackiej, Polacy z Wołynia, którzy wcześniej uciekli przed czystką etniczną, ukrywający się w zabudowaniach Żydzi. Jeszcze przez kilka kolejnych dni ukrywający się po lasach członkowie ukraińskich bojówek strzelali do ludzi, którzy powrócili do miejscowości, by pochować swoich bliskich.

Huta Pieniacka przestała istnieć w ciągu kilku godzin i nie podniosła się do dziś.

„Satyr” kontra SS

Zagłada Huty Pieniackiej wpisuje się w ciąg czystek etnicznych z lat 1943–1944, których ofiarą padła polska ludność na Kresach. Ale jak podkreśla Waldemar Szwiec, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, w szczegółach różni się ona jednak od zbrodni dokonywanych choćby na Wołyniu. – Po pierwsze, ze względu na udział Niemców. Operacją kierował oficer SS w stopniu kapitana, którego nazwiska do tej pory nie udało nam się ustalić. Po drugie, co innego stało się impulsem do bezpośredniego rozpoczęcia akcji – podkreśla prokurator Szwiec.

Huta Pieniacka była jedną z największych wsi w okolicy. Według spisu ludności dokonanego przed wojną liczyła 487 mieszkańców, w większości Polaków. Składała się ze 172 gospodarstw. Posiadała własne kościół i szkołę. Jak wspominali mieszkańcy, stosunki z ukraińskimi sąsiadami długo układały się przyzwoicie. Zaczęło się to zmieniać po wkroczeniu na te tereny Niemców. Swoją szansę zwietrzyła wówczas Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, która chciała budowy niepodległego państwa. W 1942 roku powstało zbrojne ramię OUN – Ukraińska Powstańcza Armia. Polacy na dawnych kresach Rzeczpospolitej stali się elementem niepożądanym. Zimą kolejnego roku doszło do pierwszych masakr na Wołyniu. Czystka etniczna zaczęła swym zasięgiem obejmować kolejne miejscowości. W strachu żyli też mieszkańcy położonej nieopodal Tarnopola Huty Pieniackiej. We wsi w oparciu o komórkę Armii Krajowej zorganizowany został oddział samoobrony. Liczył przeszło 40 osób, a na jego czele stanął przysłany ze Lwowa Kazimierz Wojciechowski, „Satyr”.

Śladem partyzantów

Wieczorem 23 lutego, czyli pięć dni przed zagładą, z lasu wyłoniły się uzbrojone postacie. Oddział zaczął oskrzydlać wieś. Członkowie polskiej samoobrony byli przekonani, że mają do czynienia z długo oczekiwanym atakiem UPA. Otworzyli ogień. W śnieg upadły dwa ciała, oddział zaś wycofał się do lasu. Wkrótce okazało się, że zabici istotnie są Ukraińcami. Tyle że nie członkami UPA, lecz esesmanami. Niemcy wysłali ich na zwiad, bo dowiedzieli się, że we wsi stacjonuje duży oddział sowieckiej partyzantki.

W połowie lutego do Huty Pieniackiej istotnie wkroczył oddział partyzancki dowodzony przez płk Dmitrija Miedwiediewa. Sowieci, korzystając z tego, że miejscowość leżała na uboczu, a Niemcy zaglądali do niej rzadko, chcieli odpocząć i podleczyć rannych. W nocy z 21 na 22 lutego poszli swoją drogą. Ale do Niemców trafił donos. Po tym, jak członkowie samoobrony zastrzelili dwóch esesmanów, los Huty został ostatecznie przesądzony. W kierowaną przez Niemców akcję, włączyli się ukraińscy nacjonaliści oraz cywile – mieszkańcy sąsiednich wsi. Szli za uzbrojonymi oddziałami, by rabować dobytek polskich sąsiadów. Pacyfikacji nie byli w stanie przeszkodzić członkowie samoobrony, bo wcześniej na rozkaz lokalnego dowództwa AK większość z nich została wycofana do lasu. Jak tłumaczy prokurator Szwiec, nikt nie spodziewał się, że Niemcy planują zagładę wsi. Akowcy byli przekonani, że przygotowują oni jedynie obławę na partyzantów. Dlatego też nie chcieli, by obecność samoobrony sprowokowała ich do bardziej brutalnych działań. Wkrótce stało się jasne, że się mocno pomylili.

IPN prosi o pomoc

Sprawa odpowiedzialności za mord w Hucie Pieniackiej jeszcze w latach czterdziestych powracała kilkakrotnie. IPN dysponuje meldunkiem AK, z którego wynika, że w marcu 1944 roku sowiecka partyzantka starła się z 4 Pułkiem SS i wzięła sporą grupę jeńców. Stanęli oni przed plutonem egzekucyjnym – miała to być kara za zniszczenie polskiej wsi. Już po wojnie, w 1947 roku sąd w Katowicach skazał na śmierć niejakiego Włodzimierza Czerniawskiego, który w Hucie Pieniackiej miał dowodzić ukraińską bojówką. Wyrok został wykonany.

Faktycznie jednak kwestia ukarania winnych jest nadal otwarta. W śledztwie, które od lat prowadzi krakowski IPN, jak dotąd nikt nie usłyszał zarzutów. Pojawiające się w zeznaniach świadków informacje trudno weryfikować, ponieważ nie zachował się dziennik bojowy jednostki, która dokonała pacyfikacji. Brakuje też meldunków z tego czasu. – Niedawno dowiedzieliśmy się, że już po wojnie proces związany z zagładą Huty Pieniackiej toczył się w ZSRR. Skazano wówczas trzy osoby. Dokumenty w tej sprawie powinny znajdować się na Ukrainie, dlatego wystąpiliśmy do tego państwa o pomoc prawną. Cały czas czekamy na odpowiedź, więc śledztwo jest na razie zawieszone – tłumaczy prokurator Świec.

Dziś pamięć o ofiarach i kresowej miejscowości, która przestała istnieć w ciągu jednego dnia kultywuje Stowarzyszenie Huta Pieniacka. – Zrzesza ono zarówno rodziny pomordowanych, jak i ocalałych mieszkańców wsi. Choć tych drugich żyje jeszcze zaledwie kilku – tłumaczy Małgorzata Gośniowska-Kola, prezes stowarzyszenia, której matka mieszkała w Hucie. Organizacja formalnie została zarejestrowana w 2008 roku. Ale działała już wcześniej. – Gromadzimy materiały dotyczące Huty Pieniackiej, przygotowujemy poświęcone jej biuletyny i książki, współorganizujemy konferencje naukowe, prowadzimy działalność edukacyjną – wylicza pani prezes. – Od 2005 spotykamy się też pod krzyżem upamiętniającym ofiary. Znajduje się on w miejscu, gdzie kiedyś stała wioska – dodaje. Tak było również w tym roku. W uroczystościach zorganizowanych w ostatni weekend wzięli udział między innymi wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP – Adam Kwiatkowski. Okazjonalny list przysłał prezydent Andrzej Duda. „W imieniu państwa i narodu polskiego pochylam dzisiaj głowę na znak hołdu oraz męczeństwa ofiar. Ich niewinna śmierć zadana tylko dlatego, że byli Polakami, przeraża ogromem okrucieństwa”, podkreślał prezydent.

Podczas uroczystości nie obeszło się jednak bez zgrzytu. Obchody próbowali zakłócić zgromadzeni nieopodal zwolennicy i przedstawiciele nacjonalistycznej partii „Swoboda”. Część ukraińskich historyków, kwestionuje udział swoich rodaków w masakrze. Według nich 4 Pułk miał tylko przejąć wieś i przekazać ją Niemcom. Poza tym, jak przekonują, Huta Pieniacka była matecznikiem partyzantki, która terroryzowała okolicę. – Dla nas wersje upowszechnione przez Ukraińców są nie do przyjęcia. Niestety, także w Polsce wiedza o tym, co się działo na Kresach jest znikoma. Dlatego czeka nas jeszcze dużo pracy – podsumowuje prezes Gośniowska-Kola.

Cytaty z zeznań ofiar przytoczone zostały za książką Władysława Bąkowskiego „Zagłada Huty Pieniackiej”, Kraków 2001.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Kancelaria Prezydenta

dodaj komentarz

komentarze


Mundurowi z benefitami
Medyczna odsłona szkoleń wGotowości
Nowe zdolności sił zbrojnych
Plan na WAM
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Orka na kursie
NATO ćwiczy wśród fińskich wysp
Koreańskie stypendia i nowy sprzęt dla AWL-u
Szef MON-u podsumował rok działania ustawy o obronie cywilnej
Bóg wojny wyłonił najlepszych artylerzystów
Ile powołań do wojska w 2026 roku?
Czas na polskie Borsuki
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Nowe zasady dla kobiet w armii
Artylerzyści mają moc!
Combat 56 u terytorialsów
Pierwsze spojrzenie z polskiego satelity
Święto sportowców w mundurach
Satelita MikroSAR nadaje
Najlepsze projekty dronów nagrodzone przez MON
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Szeremeta niepokonana na ringu w Budapeszcie
Nie panikuj. Działaj. Bądź w gotowości
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Niemieckie wsparcie z powietrza
Wojskowa łączność w Kosmosie
Gdy ucichnie artyleria
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Niebo pod osłoną
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Najdłuższa noc
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Norweska broń będzie produkowana w Polsce
Żołnierze z „armii mistrzów” czekają na głosy
Sukces bezzałogowego skrzydłowego
Obywatele chcą być wGotowości
„Albatros” na elitarnych manewrach NATO
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Zawiszacy przywitali pierwsze Borsuki
Pływacy i panczeniści w świetnej formie
Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
Pancerniacy jadą na misję
Rządy Polski i Niemiec wyznaczają kierunki współpracy
Trzy „Duchy" na Bałtyk
Wojsko ma swojego satelitę!
Polski „Wiking” dla Danii
Cel: zniszczyć infrastrukturę wroga w górskim terenie
Jaśminowe szkolenia na AWL-u
Polska i Francja na rzecz bezpieczeństwa Europy
Militarne Schengen
Szwedzi w pętli
Dzień wart stu lat
Zawiszacy przywitali Borsuki
Kalorie to nie wszystko
Zmierzyli się z własnymi słabościami
Polskie MiG-i dla Ukrainy?
Holenderska misja na polskim niebie
Sportowcy podsumowali 2025 rok
Najlepsi w XXII Maratonie Komandosa
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
Smak służby

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO