Brał udział w wojnie obronnej przeciwko Niemcom, a potem uciekł z okupowanej Polski, by nadal walczyć z nazistami. Jako pilot 304 Dywizjonu Bombowego uczestniczył w kilkudziesięciu misjach nad Morzem Północnym i Atlantykiem. Dziś płk Ludwik Krempa świętował swoje setne urodziny w Krakowie, w otoczeniu maszyn, które pilotował.
– Nie mogliśmy zgromadzić wszystkich samolotów, na których Pan latał, ale cieszę się, że spotykamy się obok dwóch znanych panu doskonale: PWS-26 i De Havilland Tiger – podkreślał dziś Krzysztof Radwan, dyrektor Muzeum Lotnictwa w Krakowie. To właśnie w tej placówce zostały zorganizowane uroczystości ku czci płk. Ludwika Krempy, jednego z ostatnich pilotów Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. Dziś skończył on sto lat.
W muzeum pojawiła się przeszło setka gości. Jubilat otrzymał listy z gratulacjami i życzeniami od ministra obrony narodowej, szefów BBN i Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a także prezydenta Polski. – Proszę przyjąć słowa szacunku i wdzięczności, jakie wyrażam w imieniu swoim, jak i całej Rzeczypospolitej – zaznaczył prezydent Andrzej Duda. Gen. bryg. pil. Mirosław Jemielniak, występujący w imieniu ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, wręczył jubilatowi szablę honorową.
– Muzeum Lotnictwa to najpiękniejsze miejsce, w którym mogliśmy zorganizować jubileusz lotnika z krwi i kości – przekonywał ppłk pil. w stanie spoczynku Stanisław Wojdyła ze Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego. – Jego szlak bojowy i dokonania są imponujące, a mimo to pozostał on bardzo skromnym człowiekiem. Gdyby wiedział, ile osób przyjdzie tu dziś, aby go uczcić, pewnie podziękowałby grzecznie i w ogóle by się w muzeum nie pojawił – mówił. Dodał, że płk Krempa jest członkiem Stowarzyszenia i mimo sędziwego wieku uczestniczy w wielu uroczystościach, spotyka się z miłośnikami lotnictwa i chętnie opowiada o swojej służbie.
Tym razem jednak jubilat, wyraźnie wzruszony, nie mówił zbyt wiele. – Dziękuję wszystkim. Cieszę się, że jestem tu dzisiaj z wami – podkreślał. A pytany o sekret długowieczności odparł, że być może tkwi on w… miłości do brydża.
Ludwik Krempa urodził się w 1916 roku w Sanoku. Ukończył Państwową Szkołę Przemysłową im. Stanisława Staszica. Zawsze ciągnęło go jednak do latania. Mając 20 lat zdobył w ośrodku w Bezmiechowej Górnej kategorię „A” pilota szybowcowego. W 1937 roku został powołany do wojska i skierowany do Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Dęblinie. Szkolenie praktyczne odbywał za sterami samolotów RWD-8, PWS-26 i Bartel BM-5. W tym czasie pilotował też maszyny Potez. Kiedy wybuchła II wojna, był między innymi pilotem łącznikowym w 2 Pułku Lotniczym. Po rozpoczęciu okupacji Polski przez pewien czas pracował w kopalni nieopodal Sanoka. Chciał jednak walczyć. Przez zieloną granicę przedostał się więc na Węgry, a potem – przez Jugosławię, Grecję, Turcję i Palestynę – trafił do polskiej armii. Krótko służył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, by wreszcie wylądować w Polskich Siłach Powietrznych, które stacjonowały w Wielkiej Brytanii.
W 1942 roku trafił do 304 Dywizjonu Bombowego „Ziemi Śląskiej im. Księcia Józefa Poniatowskiego”, gdzie został awansowany na stopień oficerski. Pilotował samolot Vickers Wellington. Brał udział w kilkudziesięciu misjach bojowych nad Morzem Północnym, Zatoką Biskajską i Atlantykiem. Miały one na celu wykrywanie i niszczenie nieprzyjacielskich okrętów podwodnych. Płk Krempa bombardował też port w Bordeaux. Za wojenne zasługi został odznaczony Orderem Virtuti Militari.
Po wojnie pozostał w Wielkiej Brytanii. W armii służył do 1949 roku. Potem pracował jako kreślarz i projektant silników autobusowych, pomp głębinowych i systemów zasilania awaryjnego. W 1981 przeszedł na emeryturę, siedem lat później zaś wraz z żoną wrócił do Polski. Zamieszkał w Krakowie.
W ostatnich latach w organizację uroczystości z okazji jego urodzin angażowała się 8 Baza Lotnictwa Transportowego. Płk Krempa gościł też jakiś czas temu w Siemirowicach, gdzie stacjonuje Kaszubska Grupa Lotnicza. Jednostka ta dziedziczy tradycje 304 Dywizjonu, w którym służył. – Mamy ze sobą wiele wspólnego, bo lotnicy dywizjonu podobnie jak my zajmowali się rozpoznaniem i wykonywali zadania nad morzem – tłumaczy kmdr ppor. Grzegorz Gołas, pilot Kaszubskiej Grupy Lotniczej. Na dzisiejsze uroczystości przyleciał z Pomorza samolotem Bryza, który w jednostce nazywany jest Białą Damą. A wszystko z powodu specjalnego malowania, które ma nawiązywać do wojennych barw Wellingtona. 11 lat temu Bryza reprezentowała Polskę na obchodach 60. rocznicy zwycięstwa w bitwie o Atlantyk organizowanych w Wielkiej Brytanii. – Od pewnego czasu lotnicy naszej grupy noszą naszywki 304 Dywizjonu – przypomina kmdr ppor. Gołas. I dodaje: – Dziś po prostu nie mogło nas tutaj zabraknąć.
autor zdjęć: Jakub Link-Lenczowski
komentarze