Ponad 300 tysięcy dzieci na świecie wykorzystywanych jest w konfliktach zbrojnych. Są porywane z domów i szkół, zmuszane do zabijania, stają się ofiarami gwałtów, zostają kalekami lub giną. Niektóre z nich nie mają nawet 10 lat. Dziś obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Dzieci-Żołnierzy.
„Miałam mundur i broń, która dawała mi władzę”, „Okradałem i mordowałem ludzi”, „Zabijanie było moim sposobem na przeżycie”, „Islamiści bili nas i zmuszali do walki” – to fragmenty relacji dzieci-żołnierzy z całego świata zabrane przez międzynarodową koalicję organizacji pozarządowych „Child Soliders International”.
Idealni żołnierze
Według danych organizacji praw człowieka Amnesty International nadal ponad 300 tys. dzieci wykorzystywanych jest w konfliktach zbrojnych w 19 krajach. Nieletni żołnierze walczą m.in. w Somalii, Demokratycznej Republice Konga, Republice Środkowej Afryki, Południowym Sudanie i Ugandzie, a także na Sri Lance, w Jemenie, Kolumbii, Birmie czy Syrii. Niektóre z dzieci w chwili rekrutacji nie mają ukończonych nawet 10 lat.
„Ostatnio kilkuletnie dziewczynki dokonały samobójczych zamachów bombowych w Nigerii i potwierdziliśmy, że armia Południowego Sudanu wykorzystuje dzieci podczas walk z siłami opozycyjnymi” – podała w styczniu organizacja Human Rights Watch.
Większość z dzieci trafia do oddziałów pod przymusem. Są porywane z domów, szkół i ulic lub sprzedawane przez rodzinę. Jednak część małych żołnierzy to ochotnicy, którym członkostwo w zbrojnej grupie daje ochronę, ratunek przed nędzą czy śmiercią.
Jak tłumaczą pracownicy organizacji humanitarnych, dla dowódców dzieci to świetni żołnierze. Są podatni na sugestie, łatwo nimi manipulować, ich utrzymanie jest dużo tańsze niż dorosłych, a już kilkulatek może używać lekkiej broni.
Po rekrutacji mali żołnierze poddawani są bezwzględnemu szkoleniu. Żeby wymusić na nich posłuszeństwo, uodpornić na ból i strach, dostają narkotyki. W ramach „inicjacji” dzieci zmuszane są do zabijania rówieśników, a czasem nawet własnych rodziców. Nieletni podczas walk giną, zostają kalekami, stają się ofiarami gwałtów, cierpią na zespół stresu pourazowego.
W grupach zbrojnych dzieci spełniają różne funkcje: są posłańcami, kucharzami, wartownikami, szpiegują, podkładają bomby, są wykorzystywane jako snajperzy, zamachowcy samobójcy, żywe tarcze i zwiadowcy. Walczą też na pierwszej linii z bronią w ręku. Wśród dzieci-żołnierzy jest 40 proc. dziewczynek, często są one wykorzystywane seksualnie.
Powrót do życia
O zakazie rekrutowania w szeregi walczących osób poniżej 18 lat mówi protokół fakultatywny do konwencji o prawach dziecka. Werbowanie dzieci poniżej 15 roku życia lub wykorzystywanie ich do walki jest uznawane za zbrodnię wojenną.
Dokument, który ratyfikowało dotąd 156 państw, wszedł w życie 12 lutego 2002 roku. Data ta jest obchodzona jako Międzynarodowy Dzień Dzieci-Żołnierzy, aby przypominać światu o tym problemie.
Służy temu też kampania ONZ „Dzieci, nie żołnierze”, której celem jest całkowite wyeliminowanie do 2016 roku problemu nieletnich żołnierzy. – Dzieci powinny być uzbrojone w długopisy i podręczniki, a nie w broń – mówił inaugurując akcję w ubiegłym roku Ban Ki-moon, sekretarz generalny ONZ.
Organizacje chroniące dzieci zabiegają m.in., aby w armiach powstały przepisy zakazujące poboru nieletnich i zmuszające do dokładnej weryfikacji wieku rekrutów. Organizują też szkolenia dla wojskowych na temat praw dzieci i przeprowadzają kontrole w koszarach.
Międzynarodowe działania przynoszą efekty. Przykładem jest uwolnienie pod koniec stycznia około 3000 dzieci z jednej z grup zbrojnych w Sudanie Południowym. – To była jedna z największych demobilizacji dzieci-żołnierzy w historii – podaje Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF.
Jednak opuszczenie szeregów zbrojnej grupy to nie koniec problemu nieletnich wojowników. Aby po zakończeniu działań wojennych nie trafiły na ulicę i znów nie wróciły do oddziałów, trzeba im pomóc rozpocząć nowe życie. Dlatego UNICEF organizuje dla takich nastolatków wsparcie psychologiczne, pomaga im w powrocie do rodzin, umożliwia naukę i kształcenie zawodowe.
– Sukces zależy od terminowych i skoordynowanych działań, aby zaspokoić podstawowe i długofalowe potrzeby dzieci – wyjaśnia na stronie UNICEF Jonathan Veitch, przedstawiciel organizacji w Sudanie Południowym. Jednocześnie sygnalizuje, że taka pomoc wymaga znacznych środków, ponieważ koszt uwolnienia i dwuletniej reintegracji jednego dziecka to ponad 2 tys. dolarów.
Polskie Orlęta
W przeszłości dzieci służyły w wielu armiach na świecie, także w Polsce. Podczas zaborów chłopcy walczyli o niepodległość w powstaniach. Zaciągali się też w czasie I wojny do legionów, podając nieprawdziwe dane dotyczące wieku.
Przykładem może być broniąca Lwowa przed Ukraińcami i Rosjanami grupa prawie 1,5 tys. polskich dzieci i młodzieży, nazwana Orlętami Lwowskimi. Walczący we Lwowie trzynastoletni Antoś Petrykiewicz, został odznaczony pośmiertnie krzyżem Virtuti Militari. Do dziś jest najmłodszym kawalerem tego orderu.
Nieletni brali też udział w kampanii wrześniowej, konspiracji i Powstaniu Warszawskim jako łącznicy, kurierzy, sanitariusze, uczestnicy małego sabotażu, ale też walczyli z bronią w ręku.
autor zdjęć: UNICEF South Sudan, NAC
komentarze