Stupięćdziesięcioosobowy kontyngent rozpocznie od nowego roku misję „Resolute Support” w Afganistanie. Dziś zgodę na wysłanie żołnierzy wydał rząd. Wniosek ministra obrony narodowej czeka jeszcze na podpis prezydenta.
Nowa operacja NATO „Resolute Support” („Stanowcze wsparcie”) – w przeciwieństwie do poprzednich – ma mieć wyłącznie charakter doradczy. – To nie będzie łatwa misja – ocenia jednak gen. Roman Polko, były dowódca GROM-u, były zastępca, a później p.o. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Pojedzie na nią znacznie mniej żołnierzy niż na wcześniejsze, a zadań będzie właściwie tyle samo. Nie będzie też bezpieczniejsza. Zmiana retoryki i mówienie, że to nie będzie misja bojowa, lecz szkoleniowa w żaden sposób nie zmniejsza zagrożeń, jakie nadal istnieją w Afganistanie.
Rząd zgodził się, by w misji „Resolute Support” wzięło udział do 150 żołnierzy i pracowników cywilnych wojska. Chociaż misja rozpocznie się 1 stycznia, polscy żołnierze wyjadą do Afganistanu znacznie wcześniej. Będą oni – wraz z żołnierzami kończącymi misję ISAF – przygotowywać bazy na przyjazd pełnego składu PKW. Polacy będą stacjonowali w Bagram, Kabulu i Gamberi. Zgoda na wysłanie żołnierzy na razie dotyczy 6 miesięcy. Później może zostać wydłużona.
Czym będą zajmować się Polacy?
Polscy żołnierze będą odpowiadać za zadania o charakterze doradczym. Do głównych będzie należeć: „doradzanie na szczeblu strategicznym i operacyjnym afgańskim dowództwom i instytucjom podległym Ministerstwu Obrony Narodowej i Spraw Wewnętrznych, doradzanie 203 Korpusowi Afgańskiej Armii Narodowej, Narodowym Siłom Policji Afgańskiej i Regionalnemu Centrum Operacyjnemu, ochrona doradców w trakcie realizacji przez nich zadań i ochrona bazy oraz doraźna ochrona konwojów logistycznych”.
– Obawiam się, że prowadzenie misji szkoleniowej w Afganistanie nie jest najlepszym pomysłem. NATO prowadziło już podobną operację w Iraku i nie skończyła się ona sukcesem – zauważa gen. Roman Polko. Według niego żołnierze Sojuszu w praktyce mogą zastępować afgańską policję. Prowadzenie kolejnej misji – jak przekonuje generał – może sprawić, że Afgańczycy nie przejmą pełnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo swojego kraju, ale będą zasłaniać się wojskami Sojuszu. – O wiele lepiej byłoby szkolić afgańskich instruktorów u nas, w państwach NATO, a oni przekazywaliby później tę wiedzę swoim siłom bezpieczeństwa – dodaje gen. Roman Polko.
Co więcej, nowa misja nie będzie bezpieczniejsza od poprzednich. – Mniejsze siły oznaczają mniejsze możliwości reagowania, jednocześnie afgańscy bandyci będą się czuć bardziej pewnie. Mam nadzieję, że nie będzie dochodziło do porwań żołnierzy NATO, jak to ma miejsce w Iraku i Syrii, gdzie powstało Państwo Islamskie – podkreśla gen. Polko.
Operacyjnie PKW będzie podporządkowany Naczelnemu Dowódcy Sił Sojuszniczych Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego w Europie.
Na wydatki związane z użyciem kontyngentu zaplanowano w budżecie MON 32 mln złotych.
Na dzisiejszym posiedzeniu rządu zdecydowano też o przesłaniu do prezydenta wniosku w sprawie udziału polskich żołnierzy w misji NATO Baltic Air Policing. Chodzi o nadzorowanie przestrzeni powietrznej państw bałtyckich: Estonii, Litwy i Łotwy. Polskie samoloty wrócą do bazy Szawle na Litwie po czteromiesięcznej przerwie. Od początku maja do początku września Polski Kontyngent Wojskowy „Orlik 5” brał udział w 36. zmianie misji. Polaków wspierali Duńczycy, Brytyjczycy i Francuzi (ci ostatni stacjonowali w Malborku). Tym razem wiodącym państwem w misji będą Włochy.
autor zdjęć: arch. PKW Afganistan, sierż. Mirosław Leda
komentarze