Czuwali nad bezpieczeństwem żeglugi na Bałtyku, Morzu Północnym, Oceanie Atlantyckim, ćwiczyli z okrętami Sojuszu Północnoatlantyckiego, Rosji, Islandii, oczyszczali z niewybuchów kanał La Manche i wody Litwy – trwająca od stycznia misja natowskiego zespołu przeciwminowego dobiegła dziś końca.
Na ten moment z utęsknieniem czekali zarówno marynarze, jak i zgromadzone w świnoujskim porcie rodziny. Punktualnie o 9.00 do brzegu przybił pierwszy z okrętów Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO (SNMCMG-1). Tym samym zakończyła się trwająca przeszło dziesięć miesięcy misja.
Dla Polaków była ona wyjątkowa. Po pierwsze: rolę okrętu flagowego pełnił podczas niej ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” (przez pół roku w skład zespołu wchodził też niszczyciel min ORP „Czajka”). Po drugie: zespołem kierował sztab, na czele którego stał polski oficer – kmdr por. Piotr Sikora.
– Za nami miesiące pełne wyzwań i nowych doświadczeń. Ćwiczyliśmy zarówno z okrętami NATO, jak i jednostkami spoza Sojuszu – podkreśla kmdr por. Sikora. – Zadanie udało nam się wykonać dzięki wysokim umiejętnościom każdego bez wyjątku członka zespołu – dodaje.
Misja rozpoczęła się w połowie stycznia. Przez blisko rok natowskie okręty strzegły bezpieczeństwa żeglugi na Bałtyku, Morzu Północnym i Oceanie Atlantyckim. – Przepłynęliśmy 16,7 tysięcy mil morskich – wylicza kpt. mar. Piotr Wojtas, rzecznik zespołu. W tym czasie zespół brał udział m.in. w ćwiczeniach „Joint Warrior” u wybrzeży Wielkiej Brytanii, a także w największych od lat manewrach NATO pod kryptonimem „Steadfest Jazz”.
Ćwiczył też z okrętami spoza Sojuszu, np. jednostkami Straży Przybrzeżnej Islandii, czy Marynarki Wojennej Rosji. Zaliczył wizyty w przeszło 20 portach północnej Europy, a także operacje bojowe. Polegały one na oczyszczaniu z niewybuchów Kanału La Manche, a także wód Bałtyku w pobliżu wybrzeża Litwy. Załogi odnalazły i zneutralizowały przeszło 20 min i pocisków z czasów II wojny światowej. Łącznie zawierały one kilka ton materiałów wybuchowych. – Udało nam się zrealizować cały plan misji – przyznaje kpt. mar. Wojtas.
Kilka razy marynarze musieli reagować na niespodziewane wydarzenia. Tak było choćby podczas ćwiczeń w okolicach Islandii, kiedy załoga belgijskiego niszczyciela min BNS „Bellis” natrafiła na kilkusetkilogramową minę, którą trzeba było zniszczyć.
Podczas misji załogi świętowały też 40-lecie powołania zespołu. Początkowo miał on strzec bezpieczeństwa żeglugi w kanale La Manche. Z czasem jednak zarówno obszar jego działania, jak i obowiązki znacząco się poszerzyły. Odkąd Polska wstąpiła do NATO, nasze niszczyciele min regularnie wchodzą w skład zespołu. – Dwukrotnie dowodził nim polski oficer, a ORP „Czernicki” był jego okrętem flagowym łącznie przez blisko 2,5 roku – przypomina kpt. mar. Wojtas. – Można to odczytywać jako dowód uznania dla umiejętności naszych marynarzy – dodaje.
Dziś rano prócz „Czernickiego” do portu wojennego w Świnoujściu zawinęły niszczyciele min z Niemiec, Holandii i Norwegii. Dwa inne okręty od zespołu odłączyły się nieco wcześniej. – Ostatnio na morzu pożegnaliśmy estońską jednostkę ENS „Admiral Cowan”. W poniedziałek musi się zameldować w macierzystym porcie, a do pokonania ma spory dystans – tłumaczy kpt. mar. Wojtas.
W sobotę Świnoujście opuści holenderski HNLMS „Makkum”, a w niedzielę dwa pozostałe okręty. – Do połowy stycznia, kiedy to zostanie sformowany zespół w nowym składzie pozostajemy jednak w dyżurze bojowym – wyjaśnia kpt. mar. Wojtas. W razie zagrożenia zespół w ciągu pięciu dni musi osiągnąć gotowość do działania.
W przyszłym rok w skład SNMCMG-1 wejdzie polski niszczyciel min ORP „Flaming”. Jego misja potrwa od sierpnia do listopada.
autor zdjęć: arch. Marynarki Wojennej
komentarze