Za trzy lata Polska stanie się członkiem NATO-wskiego Eurokorpusu mieszczącego się we Francji. – Da nam to możliwość decydowania o przyszłości formacji, mogącej brać udział w operacjach NATO i UE – mówi gen. bryg. Andrzej Przekwas, polski przedstawiciel i zastępca szefa sztabu ds. wsparcia w Eurokorpusie.
Polska w 2016 roku dołączy do pięciu państw ramowych Eurokorpusu (EC) − Niemiec, Francji, Belgii, Hiszpanii i Luksemburga. Co to będzie dla nas oznaczało?
Przestaniemy być państwem stowarzyszonym z korpusem, które deleguje do niego żołnierzy, ale nie ma prawa głosu. Staniemy się jednym z sześciu państw zasiadających w kierowniczych strukturach tej formacji. Zdobędziemy prawo decydowania o jej rozwoju i przyszłości. Co dwa lata zmienia się dowódca Eurokorpusu i funkcje tę obejmują rotacyjnie oficerowie z poszczególnych krajów, to z arytmetyki wynika, że w 2019 roku przyjdzie pora na polskiego generała.
Zwiększy się też liczba polskich żołnierzy w dowództwie...
Owszem. Jeszcze niedawno w Eurokorpusie na 400 służących tu żołnierzy było tylko 18 Polaków. Od sierpnia tego roku jest nas 49. Docelowo latem 2015 roku ma być tutaj 130 naszych żołnierzy.
Czym Polacy zajmują się w Eurokorpusie?
Przedstawiciele każdej nacji zasiadają we wszystkich strukturach, nie ma wydzielonych zadań dla poszczególnych krajów. Nasi żołnierze służą zarówno w sekcjach zajmujących się planowaniem, logistyką czy sprawami personalnymi lub finansami. Warto przy tym podkreślić, że spośród podobnych dowództw szybkiego reagowania NATO, Eurokorpus jest jedną prawdziwie międzynarodową strukturą.
Co to znaczy?
W innych formacjach jedna z nacji jest krajem wiodącym i zajmuje gros stanowisk w dowództwie. Pozostali wysyłają tam tylko po kilku żołnierzy. Tutaj przedstawiciele państw ramowych mają taki sam udział w strukturach korpusu. Co ciekawe, chociaż językiem używanym na co dzień jest angielski, dla żadnego ze służących tu żołnierzy nie jest to język ojczysty.
Czy do Eurokorpusu zostanie wytypowana któraś z polskich jednostek wojskowych?
Nie. Jedyną podporządkowaną dowództwu jednostką jest francusko-niemiecka brygada. Pozostałe siły, które mogą zostać użyte przez korpus w czasie operacji, delegowane są do niego w razie potrzeby.
Czym w taki razie jest Eurokorpus?
To formacja szybkiego reagowania oraz narzędzie, które może być użyte zarówno przez Sojusz, jak i Unię Europejską. Głównym naszym celem jest dowodzenie i udział w operacjach kryzysowych, humanitarnych i pokojowych oraz w działania w ramach art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego, czyli wspólnej obronie członków sojuszu.
Jakie będą najbliższe zadania korpusu?
Na razie nie wiadomo. W poprzednim roku większość sztabu była zaangażowana w dowodzenie siłami w Afganistanie. Stojący obecnie na czele korpusu belgijski gen. Guy Buchsenchmidt zdecydował, że na razie mamy czas na otworzenie gotowości po misji, sprawdzenie sprzętu, odebranie przez żołnierzy urlopów, potem zaczniemy ćwiczenia przygotowujące nas do nowych wyzwań. Od 2015 roku mamy być znów gotowi do wzięcia udziału w operacjach. Jednak jakie to będą misje, zdecydują politycy.
Eurokorpus w Strasburgu to międzynarodowa struktura powołana przez Niemcy i Francję w 1992 r. W ciągu następnych 4 lat przystąpiły do niej Belgia, Hiszpania i Luksemburg. Kraje te mają status państw ramowych i wspólnie decydują o zadaniach, strukturze i rozwoju formacji. W kolejnych latach w struktury dowództwa przyjęto w charakterze państw stowarzyszonych Polskę, Włochy, Grecję i Turcję. Teraz chce do nich dołączyć też USA, nie wiadomo jednak, kiedy do tego dojdzie. Korpusem dowodzi Komitet Wspólny, w którego skład wchodzą m.in. szefowie obrony lub sztabów państw ramowych. EC dowodził w 1998 r. misją stabilizacyjną SFOR w Bośni i Hercegowinie, a w 2000 r. siłami pokojowymi KFOR w Kosowie. Objął też dowództwo w 2004 r. i 2012 r. misją ISAF w Afganistanie. |
autor zdjęć: Vincent Bordignon, Joseph Patry
komentarze