Ponad 500 żołnierzy, a do tego kołowe transportery opancerzone Rosomak, czołgi Leopard, samobieżne moździerze Rak – na poligonie w Drawsku Pomorskim dobiegają końca ćwiczenia „Jaguar 2024”, największy tegoroczny sprawdzian 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Przez blisko dwa tygodnie ich uczestnicy walczyli nie tylko z przeciwnikiem, lecz także pogodą.
Ćwiczenia faktycznie rozpoczęły się jeszcze w koszarach 17 WBZ. Pierwsze zadanie, przed którym stanęli żołnierze, polegało na jak najsprawniejszym przemieszczeniu się z Wędrzyna i Międzyrzecza na poligon w Drawsku Pomorskim. Do pokonania mieli około 170 km. Na drogi północnej Polski wyjechały m.in. transportery Rosomak, samobieżne moździerze Rak i pojazdy logistyczne. Już na miejscu pododdziały Cyfrowej Brygady połączyły siły z innymi jednostkami. – Nasz batalion zmotoryzowany został wzmocniony przez pluton czołgów Leopard z 10 Brygady Kawalerii Pancernej i żołnierzy 14 Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Mogliśmy też liczyć na wsparcie śmigłowców czeskich sił zbrojnych – informuje płk Marek Fiałka, zastępca dowódcy 17 WBZ.
Zasadnicza część „Jaguara” została podzielona na dwa etapy. W pierwszym tygodniu żołnierze skupili się na zadaniach taktycznych. – Ćwiczący utworzyli batalionowe zgrupowanie taktyczne, które operowało jako element sił szybkiego reagowania. Zostali oznaczeni kolorem niebieskim – tłumaczy płk Fiałka. – Zgodnie z rozkazem dowódcy brygady, mieli bronić wskazanego rejonu przed siłami przeciwnika, czyli Czerwonymi – dodaje. Tempo działań było wysokie. Żołnierze prowadzili walkę manewrową. Odpierali przy tym nie tylko uderzenia regularnego wojska, lecz także grup dywersyjnych. Sporym wyzwaniem okazała się też pogoda. – W pierwszych dniach temperatura wahała się w granicach od 1°C do 4°C, wiał silny wiatr, deszcz padał na przemian ze śniegiem. Tymczasem żołnierze przez cały czas pozostawali w polu. Przez te kilkadziesiąt godzin dostali mocno w kość – przyznaje płk Fiałka.
Tymczasem Czerwoni parli do przodu. Broniące się pododdziały wycofały się do ostatniej nakreślonej przez dowódcę linii oporu. Tam nastąpił przełom. Przeciwnik został zatrzymany, po czym Niebiescy rozpoczęli działania ofensywne. Pododdziały lądowe otrzymały wsparcie z powietrza. Do akcji ruszyły czeskie śmigłowce, które wysadziły desant tuż za linią częściowo pobitego przeciwnika. – Z pokładów desantowali się żołnierze 17 WBZ. Mamy pododdziały przygotowane do tego typu zadań – przyznaje płk Fiałka. Ostatecznie ćwiczący zdołali odbić teren zajęty wcześniej przez siły Czerwonych. Po zwycięskiej bitwie pododdziały liniowe przekazały kontrolę nad tym terytorium w ręce wojsk obrony terytorialnej. Sami skupili się na odtworzeniu gotowości do dalszych działań: uzupełnili zapasy paliwa, amunicji, żywność i wodę. Żołnierze mieli też czas na krótki odpoczynek.
Podczas taktycznej części „Jaguara” ćwiczący korzystali z laserowego symulatora strzelań LSS. W przypadku 17 WBZ – po raz pierwszy na tak dużą skalę. – W system zostali wyposażeni wszyscy żołnierze i pojazdy wchodzące w skład batalionowego zgrupowania taktycznego – przyznaje mjr Tomasz Drążkiewicz, zastępca dowódcy batalionu, który brał udział w manewrach. LSS to jeden z najnowszych nabytków Wojska Polskiego. Symulator składa się m.in. z nakładek na broń, które po naciśnięciu spustu emitują wiązkę lasera, a także sieci czujników sygnalizujących trafienie. Celny strzał eliminuje z rozgrywki. „Zabity” żołnierz przestaje walczyć i czeka, aż tzw. trenerzy usuną go z pola bitwy. Podobnie rzecz ma się ze sprzętem. Jednak nie każde trafienie bywa śmiertelne. System sam ocenia jego skutki i powiadamia, czy np. ranny żołnierz może kontynuować walkę, a uszkodzony czołg prowadzić ogień.
W LSS wyposażone są obydwie strony rozgrywki. – Dzięki temu ćwiczenia w dużym stopniu zaczynają przypominać realną bitwę – podkreśla mjr Drążkiewicz. Tak było i tym razem. Podczas „Jaguara” naprzeciw wzmocnionych pododdziałów 17 WBZ stanęły siły OPFOR-u wydzielone z 2 Brygady Zmechanizowanej – łącznie około stu żołnierzy wyposażonych w bojowe wozy piechoty (BWP). Na tym jednak nie koniec. Sieć laserowych nakładek i czujników składających się na LSS wpięta jest bowiem w system zapewniający szybki obieg informacji. – Dzięki temu kierownictwo ćwiczeń uzyskuje wgląd w działania nie tylko poszczególnych pododdziałów, ale nawet pojedynczego żołnierza. Na monitorze komputera w czasie rzeczywistym widzę, w jaki sposób porusza się on po polu bitwy, a w razie potrzeby mogę nawet sprawdzić jego nazwisko czy zasób amunicji, która mu jeszcze pozostała – podkreśla płk Fiałka. Rejestrowany na bieżąco obraz już po zakończeniu manewrów może posłużyć jako materiał do analizy. – To genialne rozwiązanie. Dzięki systemowi jesteśmy w stanie wychwycić i skorygować każdy, nawet najdrobniejszy błąd. Oczywiście świadomość podlegania nieustannej ocenie nie dla każdego musi być komfortowa, ale moim zdaniem nie należy się tego bać, bo to przyniesie korzyść nam wszystkim – zaznacza mjr Drążkiewicz. A płk Fiałka dodaje: – Jeśli ktoś zaproponowałby mi trzy–cztery podobne ćwiczenia w przyszłym roku, to biorę je w ciemno…
Część taktyczna „Jaguara” zakończyła się w ostatni piątek. Tymczasem już w poniedziałek w Drawsku ruszyły strzelania z ostrej amunicji. Przez kolejne dni ogień prowadzić będą m.in. Kraby, Rosomaki i Leopardy. – W planach mamy kierowanie ogniem w obronie, a potem w natarciu – zapowiada mjr Drążkiewicz. Działania na poligonie potrwają do połowy tygodnia. – Faktycznie jednak ćwiczenia zakończą się dla nas dopiero wówczas, gdy ostatni pojazd dotrze do macierzystej jednostki – przyznaje zastępca dowódcy 17 WBZ.
Dla Cyfrowej Brygady „Jaguar 2024” to najważniejsze manewry w roku. Sprawdzają one m.in. umiejętność szybkiego przerzutu sił, a także umiejętność współdziałania pomiędzy pododdziałami, które dysponują różnymi typami uzbrojenia.
autor zdjęć: Marcin/ CSB, Seba/ 17 WBZ
komentarze