Jesteście gotowi, by zapewnić bezpieczeństwo Polsce oraz wschodniej flance NATO – mówił w piątek do żołnierzy wicepremier Mariusz Błaszczak, który obserwował jeden z epizodów ćwiczeń „Tumak ’22”. W manewrach bierze udział 2 tys. żołnierzy i tysiąc jednostek sprzętu. Dla 16 Dywizji Zmechanizowanej to najważniejsze tegoroczne szkolenie.
Ćwiczenia „Tumak ’22” trwają od 17 listopada. Ich celem jest sprawdzenie przygotowania 16 Dywizji Zmechanizowanej do prowadzenia działań taktycznych m.in. we współpracy z pododdziałami sojuszniczymi eFP, czyli Batalionowej Grupy Bojowej NATO (enhanced Forward Presence Battle Group). W ćwiczeniach uczestniczy 2 tys. żołnierzy ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych, wykorzystują oni ponad tysiąc sztuk sprzętu bojowego i logistycznego. Manewry odbywają się nie tylko na poligonie w Orzyszu ale również poza nim – m.in. w okolicach Suwałk.
Wicepremier na manewrach
W piątek szkolących się żołnierzy odwiedził wicepremier Mariusz Błaszczak. – To ćwiczenie zorganizowane jestsą po to, aby polscy żołnierze wzmacniali interoperacyjność z sojusznikami. Widzę, że świetnie ze sobą współpracują. Są gotowi zapewnić bezpieczeństwo ojczyźnie i wschodniej flance NATO – ocenił. Szef MON-u dodał, że nie przypadkiem spotykał się z ćwiczącymi, gdy prowadzili działania poza poligonem. – Takie ćwiczenia są niezbędne i jak widzę, żołnierze radzą sobie z tym świetnie – powiedział Mariusz Błaszczak.
Wicepremier nawiązał również do niedawnej propozycji niemieckiej minister obrony narodowej Christine Lambrecht, by niemieckie Patrioty stanęły na wschodniej granicy Polski. Kilka dni temu Mariusz Błaszczak odpowiedział na tę propozycję, sugerując by zamiast w Polsce, były one umieszczone w Ukrainie. – Rozlokowanie niemieckich Patriotów w Ukrainie jest korzystne dla bezpieczeństwa wschodniej części naszego kraju – doprecyzował swój pomysł Błaszczak. – Tragiczne zdarzenie z 15 listopada miało miejsce zaledwie w odległości kilku kilometrów od granicy, więc ta rakieta przeleciała przez polskie terytorium w ciągu kilku, kilkunastu sekund. To nie jest wystarczający czas do tego, żeby ją skutecznie strącić – stwierdził szef MON-u. Powiedział również, że strącanie z terytorium Polski rakiet nad Ukrainą byłoby jednoznaczne z przystąpieniem Polski do wojny. – Tego nie chcemy – powiedział wicepremier.
F-16 wspierają „Tumaka ‘22”
W ćwiczenia „Tumak” zaangażowane są nie tylko wojska lądowe, ale też m.in. siły powietrzne, a konkretnie – myśliwce F-16 z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach. – Naszym zadaniem było zrealizowanie misji CAS, close air support, czyli jednej z najważniejszych, do jakich jesteśmy przeznaczeni, a polegającej na wspieraniu z powietrza wojsk lądowych – mówi ppłk Łukasz Gradziński, dowódca 6 „Tygrysiej” Eskadry Lotniczej, który wykonał lot jednym z dwóch samolotów nad poligonem w Orzyszu.
Jak podczas misji CAS przebiega współpraca pilotów z wojskami lądowymi? – Głównym ogniwem łączącym działania w powietrzu i na lądzie jest JTAC (Joint Terminal Atack Controller – Wysunięty Nawigator Naprowadzania Lotnictwa). JTAC nie tylko naprowadza samoloty na cel, jego działania są znacznie szersze – mówi oficer. – Ja, jako pilot wspierający wojska z powietrza, nie muszę znać głównego celu dowódcy dowodzącego wojskami na ziemi, by poprawnie i zgodnie z jego intencjami wykonać zadanie. Natomiast JTAC ten cel zna i musi dobrać siły i środki w taki sposób, by zrealizować zadanie. Słowem, jeśli dowódca na ziemi, zdecyduje zniszczyć jakiś obiekt, uderzając w niego bombami, to JTAC musi je mu „zorganizować” – wyjaśnia dowódca 6 Eskadry Lotniczej.
Aby to zrobić, JTAC przygotowuje pilotom m.in. CONOP (concept of operations), czyli schemat operacji, w którym są zawarte informacje o sytuacji sił przeciwnika i wojsk własnych. Ale nie tylko, są tam również opisane możliwości wykorzystania elementów przestrzeni powietrznej, procedury łączności i wymiany informacji z JTAC-iem. Piloci otrzymują ten dokument jeszcze na etapie planowania misji. Sam atak wykonują natomiast w oparciu o tzw. „nine line” – czyli dziewięć punktów dotyczących celu. – W przypadku ćwiczeń „Tumak ‘22” celem dowódcy było zneutralizowanie jednego z celów na poligonie w Orzyszu. Tę misję miało wykonać lotnictwo przy wsparciu artylerii – relacjonuje ppłk Łukasz Gradziński. – Na podstawie otrzymanych danych o celu oraz zakładanym przez dowódcę efekcie użycia uzbrojenia, do realizacji tego zadania wybraliśmy bomby JDAM kierowane GPS-em – mówi oficer, ale jednocześnie zastrzega, że ich użycie podczas ćwiczeń było symulowane.
Misja CAS, jaką mieli wykonać piloci z Krzesin, zwykle trwa około dwóch godzin. – Mówimy o naszych warunkach szkoleniowych, kiedy nie mamy możliwości tankowania w powietrzu – zauważa pilot. Gdyby piloci mogli uzupełnić paliwo w powietrzu, czas trwania misji CAS mógłby być znacznie dłuższy.
Ćwiczenia „Tumak” odbywają się co roku. Biorą w nich udział jednostki wojskowe 16 Dywizji Zmechanizowanej, a od kilku lat również natowska Batalionowa Grupa Bojowa, która stacjonuje w Polsce. Na poligonie w Orzyszu zadania ogniowe wykonują polskie i amerykańskie czołgi i bojowe wozy piechoty. Działania wojsk lądowych są wspierane przez artylerzystów, przeciwlotników oraz lotników. Wszystko po to, by sprawdzić, czy żołnierze 16 Dywizji Zmechanizowanej są gotowi do prowadzenia działań taktycznych we współpracy z siłami sojuszniczymi.
autor zdjęć: 16 DZ, Maciej Nędzyński / CO MON
komentarze