Trzy bomby lotnicze i dwie miny morskie o łącznej masie 3,5 t zneutralizowali nurkowie minerzy z 13 Dywizjonu Trałowców. Niewybuchy od czasów II wojny światowej spoczywały na dnie basenu portowego w Gdyni, a także na pobliskiej redzie. Były niemal całkowicie zagrzebane w mule. Tego typu powojenne pozostałości znajdowane są na polskich wodach Bałtyku regularnie.
Do tej operacji nurkowie przygotowywali się przez długie tygodnie. – Najtrudniejsze było zgranie wszystkich służb. W akcję bowiem zaangażowana została nie tylko marynarka wojenna, lecz także policja, straż miejska i wiele instytucji cywilnych – przyznaje kmdr ppor. Damian Rogocki, dowódca Grupy Nurków Minerów z 13 Dywizjonu Trałowców. Niewybuchy spoczywały w dwóch miejscach – basenie gdyńskiego portu i na pobliskiej redzie. Zostały odkryte podczas prac związanych z pogłębianiem akwenów, z których korzystają statki. – Zarówno bomby lotnicze, jak i miny morskie typu GC pochodziły z czasów II wojny światowej. Spoczywały na głębokości odpowiednio 13 i 8–9 m. Wcześniej nikt o nich nie wiedział. Były zagrzebane w mule, ale coraz nowocześniejszy sprzęt pozwala na zlokalizowanie nawet takich obiektów – wyjaśnia kmdr ppor. Rogocki.
Prace związane z usuwaniem niewybuchów zostały rozłożone na kilka dni. – Tym razem nie musieliśmy zarządzać ewakuacji mieszkańców. Regularnie otrzymywali oni jednak na swoje telefony powiadomienia o zakazie wchodzenia do wody. Obowiązywał on od rana do popołudnia, na obszarach od Gdyni-Babich Dołów do Sopotu, a potem aż do Gdańska-Westerplatte – informuje Agata Grzegorczyk z Urzędu Miasta Gdyni. W samym porcie trzeba było przeorganizować ruch statków, pracownicy zaś we wskazanych godzinach nie mogli przebywać na otwartych przestrzeniach.
Usuwaniem niewybuchów zajęli się minerzy z 13 Dywizjonu Trałowców. Na morzu wspomagały ich dwa statki należące do Urzędu Morskiego, przede wszystkim jednak załoga niszczyciela min ORP „Kormoran”. – Na pokładzie okrętu ulokowany został sztab dowodzący akcją. Jednostka ma też komorę dekompresyjną dla nurków – wyjaśnia kmdr ppor. Rogocki. Operacja rozpoczęła się od… płoszenia ptaków i ssaków morskich. Chodziło o to, by nie ucierpiały one podczas detonacji niewybuchów. Potem do działań przystąpili sami minerzy. – Najpierw usuwaliśmy bomby lotnicze, z których każda ważyła około 500 kg. Nurkowie przede wszystkim musieli je odkopać. Pomogła w tym pompa pływająca i specjalna płuczka. Część pracy trzeba było jednak wykonać ręcznie – wspomina kmdr ppor. Rogocki. Kiedy już bomby zostały odsłonięte, minerzy podczepiali je za pomocą stropów, czyli lin mocujących, do pontonów wydobywczych i jedna po drugiej przeholowywali do Zatoki Gdańskiej. Tam bomby były ponownie osadzane na dnie. Specjaliści podkładali pod nie ładunki, a następnie odpalali je.
Neutralizacja bomb zakończyła się w ubiegłym tygodniu. Od poniedziałku nurkowie zajmowali się dwoma minami typu GC. – Ta część operacji była trudniejsza, choćby ze względu na rozmiar znalezisk. Każda z min ważyła tonę i zawierała 700 kg heksanitu, czyli równowartość 1000 kg trotylu. Do tego na początku tygodnia zepsuła się pogoda. Ze względu na silniejszy niż wcześniej wiatr i większe falowanie musieliśmy akcję przełożyć. Ostatecznie jednak udało się ją doprowadzić do szczęśliwego finału – tłumaczy kmdr ppor. Rogocki.
Choć od zakończenia II wojny światowej upłynęło już kilkadziesiąt lat, na polskich wodach Bałtyku regularnie znajdowane są niewybuchy, które mogą stanowić zagrożenie dla żeglugi. W Gdyni jest ich szczególnie dużo. Za czasów niemieckiej okupacji znajdowała się tam nie tylko duża baza Kriegsmarine, lecz także ośrodek testujący amunicję dla marynarki wojennej. O miasto toczyły się ciężkie boje, było ono też celem alianckich nalotów. Newralgiczne akweny od lat są sprawdzane i oczyszczane przez marynarkę wojenną. To praca wyjątkowo żmudna, ale jak pokazuje ostatnia akcja – przynosząca efekty. – Poprzez tę trudną i skomplikowaną operację, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i wysiłkowi, nurkowie minerzy w znacznym stopniu przyczynili się po raz kolejny do poprawy bezpieczeństwa żeglugi w rejonie jednego z najważniejszych portów w Polsce – podsumowuje kmdr Włodzimierz Kułagin, dowódca 8 Flotylli Obrony Wybrzeża, której podlega 13 Dywizjon.
autor zdjęć: 8 FOW, st. mat. Ariel Szczepański
komentarze