Cztery okręty należące do natowskiego zespołu SNMG1 weszły w piątek rano do portu wojennego w Świnoujściu. Dzień wcześniej w Gdyni pojawił się amerykański niszczyciel USS „Gravely”. Jednostki uzupełnią zapasy, a potem wrócą do działań na morzu. Tak Sojusz demonstruje gotowość do działania w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Wśród okrętów, które pojawiły się w Świnoujściu, są dwie fregaty: flagowa jednostka SNMG1 – HNLMS „De Zeven Provinciën” z Holandii i HMCS „Halifax” z Kanady, a także korweta FGS „Erfurt” z Niemiec i niemiecki zaopatrzeniowiec FGS „Spessart”. – Ze względów bezpieczeństwa nie możemy mówić szczegółowo o naszych planach. Na pewno jednak podczas wizyty dowódca zespołu spotka się z przedstawicielami polskiej marynarki oraz lokalnych władz – wyjaśnia por. Joëlle Hoeksma, rzecznik prasowy SNMG1. Załogi dostaną czas na odpoczynek i uzupełnienie zapasów. Po weekendzie okręty wrócą na morze. – W planach nie mamy ćwiczeń z polskimi jednostkami – przyznaje por. Hoeksma. Według por. mar. Łukasza Koziarskiego z biura prasowego 8 Flotylli Obrony Wybrzeża mamy do czynienia z rutynową, niemniej bardzo ważną, wizytą. – NATO podkreśla w ten sposób, że cały czas monitoruje sytuację w tej części świata i że w każdej chwili jest gotowe do współpracy – podkreśla oficer. Dodaje też, że dla Świnoujścia wizyta SNMG1 to swego rodzaju nowość. – Do naszego portu zawijały już okręty natowskich zespołów, ale z reguły były to jednostki przeciwminowe. Tego rodzaju siły stanowią zresztą trzon naszej flotylli. Teraz jednak przyszło nam gościć duże okręty bojowe – mówi por. mar. Koziarski.
SNMG1 pojawił się na Bałtyku w pierwszej połowie kwietnia. W ostatnich tygodniach zespół gościł w Szwecji i Estonii, gdzie przeprowadził ćwiczenia z okrętami miejscowych marynarek. Wcześniej wziął udział w natowskich manewrach „Cold Response 2022”. Odbyły się one w Norwegii i były jednymi z największych tegorocznych ćwiczeń Sojuszu.
Dzień przed przypłynięciem natowskich jednostek do Świnoujścia w Polsce pojawił się też inny sojuszniczy okręt. W czwartek przy Nabrzeżu Francuskim w Gdyni zacumował amerykański niszczyciel USS „Gravely”. – Okręt pozostanie u nas jeden dzień. Uzupełni zapasy i opuści port – wyjaśnia kmdr ppor. Anna Sech, rzecznik 3 Flotylli Okrętów, odpowiedzialnej za organizację wizyty. – Przydzieliliśmy Amerykanom oficera łącznikowego. W takich przypadkach to standardowa procedura – zaznacza oficer.
USS „Gravely” to jednostka typu Arleigh Burke. Do służby weszła w 2010 roku. Wyposażona jest m.in. w pociski Tomahawk oraz SM-2. Główne zadanie tego typu okrętów sprowadza się do zapewnienia osłony lotniskowcowym grupom uderzeniowym. USS „Gravely” początkowo został przydzielony do zespołu operującego z lotniskowcem USS „Harry S. Truman”. W ubiegłym roku zapadła decyzja o wysłaniu go do Europy. Od tego czasu wspiera amerykańską 6 Flotę, której dowództwo mieści się w Neapolu. Niedawno niszczyciel pojawił się na Bałtyku. Pod koniec kwietnia zawinął do portu w litewskiej Kłajpedzie. „Obecność okrętu w tej części świata to demonstracja gotowości naszej floty do realizacji zobowiązań dotyczących kolektywnej obrony” – tłumaczy 6 Flota.
W ostatnim czasie okręty NATO bardzo wyraźnie zaznaczają swoją obecność na Bałtyku. To reakcja na rosyjską inwazję na Ukrainę oraz agresywne działania Kremla wobec Zachodu. Z jednostkami regularnie współpracuje polska marynarka wojenna. Tak było choćby w styczniu tego roku, kiedy to fregata rakietowa ORP „Gen. K. Pułaski” oraz patrolowiec ORP „Ślązak” przeprowadziły ćwiczenia z okrętem desantowym HNLMS „Rotterdam” z Holandii. W marcu z kolei „Pułaski” i „Ślązak” ćwiczyły z amerykańskimi niszczycielami USS „Donald Cook” oraz USS „Forrest Sherman”.
autor zdjęć: 8 FOW, por. mar. Damian Przybysz
komentarze