moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Krwawa Olszynka

Na przedpolach Warszawy grzmiały setki dział, piechurzy obydwu stron nierzadko walczyli ze sobą na bagnety, pod koniec starcia rosyjscy kawalerzyści dla odwagi pojeni byli wódką, zaś Polacy rzucili do boju... wojska rakietowe. Największa i najkrwawsza bitwa powstania listopadowego, do której doszło 25 lutego 1831 roku, pozostała jednak nierozstrzygnięta.

„Ja tego durnia Dybicza pobiję!” – miał wykrzyknąć gen. Józef Chłopicki na wieść o tym, że rosyjska armia interwencyjna przekroczyła granice Królestwa Polskiego, by zdławić trwające od listopada 1830 roku powstanie. Podobne wybuchy entuzjazmu zdarzały się mu się jednak nad wyraz rzadko. Chłopicki przyszłość widział raczej w ciemnych barwach i poniekąd trudno mu się dziwić. – Rosja uchodziła za największą potęgę militarną ówczesnego świata. Do Królestwa skierowała 127 tysięcy zaprawionych w bojach żołnierzy. Dowodził nimi feldmarszałek Iwan Dybicz, bohater wojen przeciwko Napoleonowi, który dopiero co przemaszerował przez całe Bałkany i pod Adrianopolem zmusił sułtana tureckiego Mahmuda II do zawarcia pokoju. Teraz obiecywał carowi, że zdławi powstanie z marszu, jednym zdecydowanym uderzeniem – podkreśla Łukasz Sobechowicz z Muzeum Historii Polski w Warszawie. Polacy mogli przeciwstawić Rosjanom armię niespełna 70-tysięczną, naprędce rozbudowaną i gorzej uzbrojoną.

Feldmarszałek Dybicz planował, że przemaszeruje przez Grodno, Białystok, sforsuje Wisłę na północ od Warszawy i zmusi Polaków do kapitulacji. Tak się jednak nie stało. – W lutym przyszła niespodziewana odwilż, poziom wody podniósł się i ostatecznie Dybicz musiał plany skorygować. Postanowił wykonać frontalne uderzenie na Warszawę – wyjaśnia Sobechowicz. Pod koniec lutego nieopodal warszawskiej Pragi stanęły naprzeciw siebie 60-tysięczne siły rosyjskie i 40-tysięcy Polaków, którzy zgrupowali się w tym rejonie po zwycięskich starciach pod Stoczkiem, Dobrem oraz Wawrem. Centrum wielkiej bitwy miał się stać położony na bagiennym terenie lasek zwany Olszynką Grochowską.

Rakietą w konnicę

Na czele polskich wojsk formalnie stał książę Michał Radziwiłł. Faktycznie jednak dowodził nimi wspomniany gen. Chłopicki – niezwykle doświadczony żołnierz, który miał za sobą między innymi służbę u boku Napoleona. Do powstania od samego początku podchodził sceptycznie, ale kilka dni po jego wybuchu zgodził się objąć funkcję naczelnego wodza. Liczył, że z Rosjanami uda się dojść do porozumienia. Kiedy jednak 17 stycznia 1831 roku, Sejm przyjął akt detronizacji cara Mikołaja I i zadeklarował odłączenie Królestwa Polskiego od Rosji, złożył dymisję. Jednak obowiązków nie porzucił. Kilka dni przed wielką bitwą zjawił się w cywilnym stroju na przedpolach Warszawy, gdzie został obwołany „dowódcą pierwszej linii”. – Ów niejasny podział kompetencji miał niebawem negatywnie zaważyć na poczynaniach polskiej armii – zaznacza historyk.

Starcie pod Olszynką Grochowską rozpoczęło się 25 lutego o godzinie dziesiątej rano. Sygnałem stały się odgłosy kanonady dobiegające z okolic Białołęki. Tam właśnie operował odłączony od rosyjskich sił głównych korpus gen. Iwana Szachowskiego, który toczył ciężkie boje z żołnierzami gen. Jana Krukowieckiego. Dybicz przestraszył się, że szala zwycięstwa właśnie przechyla się na stronę Polaków i postanowił działać. Po huraganowym ogniu z ponad 200 dział, do ataku ruszyła piechota. Polskie oddziały pod wodzą gen. Franciszka Żymirskiego dwukrotnie zdołały odepchnąć natarcie, Rosjanie jednak nie dawali za wygraną. Dybicz rzucał do boju ciągle to nowe bataliony, które ostatecznie zdołały złamać opór obrońców. Polacy byli zmuszeni wycofać się z lasu, co więcej – stracili gen. Żymirskiego. Eksplozja armatniej kuli urwała mu ramię. Generał obficie krwawił. Trafił do szpitala polowego, ale lekarze nie zdołali go uratować.

Ale Polacy nie zamierzali składać broni. Gen. Chłopicki zebrał kilkanaście batalionów i na ich czele ruszył odbijać utracone pozycje. Uderzenie zostało wyprowadzone z takim impetem, że wkrótce Rosjanie zaczęli się cofać. Chłopicki chciał pójść za ciosem i wezwał na pomoc 1 Dywizję gen. Krukowieckiego, która ciągle jeszcze pozostawała pod Białołęką oraz Korpus Kawalerii dowodzony przez gen. Tomasza Łubieńskiego. Ci jednak zażądali zatwierdzenia tego rozkazu przez księcia Radziwiłła. Chłopicki był wściekły, chcąc nie chcąc ruszył jednak do kwatery księcia. – Stosowne potwierdzenie uzyskał, ale kiedy wracał, pod jego koniem wybuchł granat. Generał został ranny w nogę. Trzeba go było znieść z pola bitwy. W polskich szeregach zapanował chaos – opowiada Sobechowicz. Oddziały zaczęły się wycofywać ku Warszawie, zaś Dybicz poczuł, że zwycięstwo ma dosłownie na wyciągnięcie ręki. Polecił, by szef jego sztabu gen. Karl Wilhelm von Toll osobiście wyprowadził szarżę kawalerii, która miała dobić Polaków. Wieść niesie, że jeźdźcy dla odwagi zostali napojeni wódką.

Atak ruszył około szesnastej. Wydawało się, że nic już nie zdoła uchronić polskich oddziałów przed klęską, jednak stawiły one twardy opór. Żołnierze sięgnęli przy tym po nową broń – race kongrewskie. Składały się one z rur wypełnionych czarnym prochem i wyposażonych w głowicę oraz statecznik. Były wystrzeliwane z drewnianych kozłów. Kilkanaście lat wcześniej z tego rodzaju uzbrojeniem eksperymentował gen. Józef Bem. W chwili rozpoczęcia powstania listopadowego, armia Królestwa dysponowała dwoma półkompaniami rakietników: konną i pieszą. I właśnie druga z nich, pod dowództwem kpt. Karola Skalskiego przeprowadziła uderzenie pod Olszynką Grochowską. Płk Ignacy Prądzyński wspominał: „Rakietnicy zaczynają natychmiast puszczać swoje race na całą równinę, a zwłaszcza na owe masy jazdy rosyjskiej. Pociski te, nieznane wcale rosyjskiemu wojsku, ogromne wrażenie czyniły na ludziach i koniach, ile że to wrażenie powiększone było przez dzień zimowy, szary i już chylący się do wieczora”.
Rosyjska szarża została wyhamowana. Polacy wycofali się na Pragę, zaś Dybicz postanowił nie kontynuować pościgu. Bitwa pozostała nierozstrzygnięta.

Krzyżyk z olchowego drewna

Walki pod Olszynką Grochowską były największym starciem powstania listopadowego. Kosztowały życie 7300 Polaków. Rosjanie stracili 9500 żołnierzy. Żadna ze stron nie zdołała zrealizować swoich zamierzeń, niebawem jednak armia interwencyjna zaczęła zyskiwać przewagę. W końcu osiem miesięcy później zdołała zdławić powstanie.

Sama bitwa pod Olszynką Grochowską wśród Polaków szybko obrosła legendą. – Obfitowała w przykłady autentycznego bohaterstwa. Stanowiła też symbol obywatelskiej postawy. Wzięło w niej udział wielu ochotników, którzy w obliczu rosyjskiego zagrożenia porzucili swoje dotychczasowe życie, by wstąpić do armii – podkreśla Sobechowicz. Potem uczestnicy bitwy oraz ich rodziny, zwykli wpinać w ubrania niewielkie olchowe krzyżyki opatrzone tabliczką oraz grawerem z datą starcia i nazwą miejsca, gdzie toczyły się walki. Z drugiej strony Rosjanie starali się zwalczać wszelkie przejawy pamięci o Olszynce. – Zdecydowali się nawet wyciąć olchowy lasek – mówi historyk. – Dopiero w 1916 roku, kiedy Warszawa znalazła się w rękach Prus, władze zezwoliły na ustawienie w miejscu bitwy krzyża. W uroczystości wzięło udział 100 tysięcy osób – dodaje. Pamięć o Olszynce była pielęgnowana także w dwudziestoleciu międzywojennym. Wpisywała się w kult narodowych zrywów. – To właśnie wówczas dzień wybuchu powstania listopadowego został ustanowiony świętem podchorążych. W rocznicę wydarzeń listopadowej nocy studenci wojskowi z Ostrowi Mazowieckiej odgrywali w Łazienkach i pod Belwederem spektakl, który dziś nazwalibyśmy rekonstrukcją historyczną – tłumaczy Sobechowicz.

Dziś w miejscu bitwy powstaje aleja Chwały, upamiętniająca najbardziej znane postaci powstania. – Cały czas mamy nadzieję, że uda się tam stworzyć kopiec pamięci-mauzoleum. Przymiarki do takiej inwestycji pojawiły się jeszcze przed wojną – informuje Andrzej Opala z Urzędu Dzielnicy Praga-Południe.

Korzystałem z książki Tomasza Stańczyka i Witolda Paska, „Polskie Termopile”, Warszawa 2016 oraz Pamiętników Generała Prądzyńskiego (dostęp za sbc.org.pl)

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Obraz Wojciecha Kossaka/Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
 
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Pytania o europejską tarczę
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W Italii, za wolność waszą i naszą
Weterani w Polsce, weterani na świecie
Metoda małych kroków
Posłowie dyskutowali o WOT
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Na straży wschodniej flanki NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO na północnym szlaku
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Pod skrzydłami Kormoranów
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Wojna w świętym mieście, część druga
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Od maja znów można trenować z wojskiem!
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Pilecki ucieka z Auschwitz
Wojna w świętym mieście, epilog
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Szybki marsz, trudny odwrót
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Gunner, nie runner
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
NATO on Northern Track
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Rekordziści z WAT
Święto stołecznego garnizonu
Sandhurst: końcowe odliczanie
25 lat w NATO – serwis specjalny
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kolejne FlyEye dla wojska
Zachować właściwą kolejność działań
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
W obronie wschodniej flanki NATO
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
SOR w Legionowie
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Sprawa katyńska à la española
Kadisz za bohaterów
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Tragiczne zdarzenie na służbie
Wytropić zagrożenie
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Zmiany w dodatkach stażowych
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Ameryka daje wsparcie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO