moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Partyzanci rozgromili ubeków

Brawurowe akcje majora Mariana Bernaciaka, ps. „Orlik”, doprowadzały komunistów do furii. Najpierw w biały dzień rozbił stojące w środku miasta więzienie, potem rozgonił pierwszomajowy wiec. Kiedy więc 24 maja 1945 roku dowiedzieli się, że stanął na odpoczynek w Lesie Stockim, wysłali przeciwko niemu grupę operacyjną uzbrojoną w tankietki i pojazdy opancerzone.


Pluton Bolesława Mikusa "Żbika" ze zgrupowania partyzanckiego WiN mjr. Mariana Bernaciaka "Orlika". Fot. arch. Krystiana Pielachy.

„Orlik” wraz z kilkoma swoimi ludźmi piął się po zboczu zalesionego pagórka. W dole terkotały karabiny, raz po raz powietrzem wstrząsał huk eksplodującego granatu. Bitwa we wsi trwała w najlepsze. Partyzanci przedarli się przez gęstą kępę krzaków. Naraz zamarli. Naprzeciw nich stało sześciu żołnierzy. Mundury mieli właściwie takie same, tyle że każdy z nich podwinął sobie lewy rękaw. Na ich czapkach odznaczały się wąskie paski bandaża. Oni też wydawali się zaskoczeni. Obydwie grupki przez chwilę mierzyły się wzrokiem. Pierwsi ochłonęli ci od „Orlika”.
– Hasło – warknął ktoś, a reszta położyła dłonie na automatach.
– Leningrad – odburknął ktoś odruchowo.
To wystarczyło. Partyzanci otworzyli ogień. Kule dosięgły m.in. kpt. Henryka Deresiewicza, szefa jednego z wydziałów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie oraz por. Aleksandra Ligęzę, zastępcę szefa UB w pobliskich Puławach. Oddziały pacyfikacyjne, które starały się osaczyć ludzi „Orlika” w jednej chwili zostały pozbawione znaczącej części dowództwa. Kiedy wieść o tym doszła do wioski, natarcie w jednej chwili załamało się. W szeregach ubeków i enkawudzistów zapanował chaos. Losy bitwy były rozstrzygnięte.

 

Obława w deszczu

We wsi Las Stocki oddział „Orlika”, czyli mjr. Mariana Bernaciaka, pojawił się 23 maja 1945 roku. – Nie wiemy dokładnie, dlaczego partyzanci postanowili się tam zatrzymać. Najpewniej zamierzali trochę odpocząć. Mieli za sobą bardzo intensywny czas – przypuszcza Krystian Pielacha, współautor książki „Do ostatniej kropli krwi: major Marian Bernaciak „Orlik” 1917-1946”. Zaledwie miesiąc wcześniej, podczas brawurowej akcji, rozbili Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w pobliskich Puławach. Do kompleksu dostali się w przebraniu sowieckich żołnierzy, po krótkiej wymianie ognia uwolnili 107 więźniów politycznych, po czym myląc pościg zdołali się ukryć w okolicznych lasach. Z kolei 1 maja wkroczyli do Kocka, przerywając obchody święta robotników. – Portrety i transparenty spadły na bruk, jeden z partyzantów pojawił się na balkonie i wygłosił krótkie przemówienie. Powiedział, że alianci nie dopuszczą do sowietyzacji Polski, przypomniał o obowiązku dochowania wierności legalnemu rządowi RP, przestrzegł przed wspomaganiem PPR i UB w walce z AK – wspominał po latach ppor. Jerzy Ślaski, ps. „Nieczuja”, jeden z żołnierzy oddziału „Orlika”. Komunistów Bernaciak doprowadzał do furii. Urządzali na niego regularne polowania. Póki co jednak niewiele mogli wskórać.

„Orlik” był niezwykle trudnym przeciwnikiem. Jako szef Inspektoratu Pułaskiego AK-WiN (Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” – red.) potrafił wykorzystać doświadczenie wyniesione z okupacyjnej konspiracji i partyzantki. Umiał dowodzić, znał się na taktyce, wiedział jak wśród swoich ludzi utrzymać żelazną dyscyplinę. – W szczytowym okresie jego zgrupowanie liczyło 250-300 żołnierzy. Był to największy oddział partyzancki na Lubelszczyźnie, a mimo to cechowała go duża mobilność – podkreśla Pielacha. – „Orlik” dzielił swoich podwładnych na mniejsze oddziały, których strukturę często zmieniał. Do tego w razie potrzeby miał do dyspozycji kolejnych kilkuset konspiratorów, którzy we wsiach i miasteczkach czekali na sygnał do działania – dodaje. Bernaciak cieszył się także wsparciem dużej części lokalnej ludności. Ale oczywiście nie wszyscy go bezwarunkowo popierali, co odczuł choćby w Lesie Stockim.

24 maja wiadomość o tym, że w wiosce przebywają partyzanci dotarła do Urzędu Bezpieczeństwa w Puławach. – Najpewniej stało się tak za sprawą jednej z mieszkanek Lasu Stockiego, która pod pretekstem wyjazdu do lekarza, spotkała się ze znajomym milicjantem i o wszystkim mu powiedziała. Tak przynajmniej utrzymywali potem sami partyzanci – tłumaczy Pielacha. W Puławach ogłoszono mobilizację. Bardzo szybko została sformowana grupa operacyjna, w której skład weszli funkcjonariusze NKWD, KBW, UB i MO. W sumie mogło być ich nawet 680, choć niektóre źródła mówią o około 200. Do dyspozycji mieli też trzy samochody pancerne, tankietkę oraz dwa opancerzone transportery. Wczesnym popołudniem, w strugach rzęsistego deszczu, kolumna ruszyła w stronę Lasu Stockiego.

Wilki górą

We wsi stacjonowało około 180 partyzantów. Choć wystawili straże, nie spodziewali się ataku. Pierwsze strzały padły około godziny czternastej. Grupa operacyjna została podzielona na kilka części, a tworzący ją żołnierze próbowali wejść do osady z kilku stron. Część podchodziła do zabudowań wąwozami Zadole i Glibienny Dół, pozostali osłaniani przez tankietkę przypuścili szturm od strony drogi. Początkowo partyzanci znaleźli się w odwrocie. Prowadzony przez nich ostrzał był chaotyczny, padli pierwsi ranni i zabici, jeden z domów stanął w płomieniach. Atak udało się jednak zastopować. Bernaciak musiał szybko rozstrzygnąć: podjąć otwartą walkę czy spróbować odwrotu. Ostatecznie zdecydował: „walczymy”. Partyzanci podjęli próbę oskrzydlenia przeciwnika. Do najbardziej dramatycznych starć doszło w wąwozie Zadole. Żołnierze „Orlika” spychali komunistów w jego głąb, jednocześnie ostrzeliwując ich z góry. Sami też jednak ponosili straty. Momentem przełomowym okazało się zabicie wspomnianych już oficerów z dowództwa operacji. Ich podwładni spanikowali, grupa operacyjna rozsypała się niczym domek z kart. Komuniści zaczęli masowo padać od kul. „Orlik” wiedział jednak, że komuniści lada moment mogą otrzymać wsparcie z Puław. Późnym wieczorem postanowił wycofać swoich ludzi. Wcześniej pogrzebali zabitych w walce, a rannych oddali pod opiekę okolicznych gospodarzy.


Mjr. Marian Bernaciak „Orlik” witany przez mieszkańców podczas wjazdu do Ryk w okresie akcji Burza, 26 VII 1944. Fot. arch. Krystiana Pielachy.

W czasie kilkugodzinnej bitwy zginęło blisko 30 Sowietów, a także kilkunastu ubeków i milicjantów. Partyzanci zniszczyli dwa samochody pancerne, tankietkę i transporter. Ich straty okazały się znacznie mniejsze. Historycy z reguły podają liczbę od ośmiu do dwunastu poległych. – Z naszych wyliczeń wynika, że było ich jednak czternastu – informuje Wojciech Kostecki, szef Stowarzyszenia Grupa Historyczna 15 Pułku Piechoty „Wilków”, które od lat kultywuje pamięć o „Orliku” i jego oddziale. Starcie w Lesie Stockim to największa bitwa stoczona w Polsce przez antykomunistyczną partyzantkę. Do dziś w okolicach Puław można natknąć się na jej ślady, choć są one raczej nieliczne. – Kto zna topografię terenu, odnajdzie wąwóz, gdzie rozegrała się decydująca odsłona bitwy. Nadal spoczywa tam zabity wówczas Józef Jeżewski, ps. „Szczyt”. Odwiedzamy miejsce jego pochówku, czekamy na ekshumację – wyjaśnia Kostecki. Pozostali polegli partyzanci przez kilka lat spoczywali w miejscu, gdzie dziś znajduje się obelisk upamiętniający bitwę. – W latach pięćdziesiątych zostali jednak ekshumowani i przeniesieniu najprawdopodobniej na cmentarz w Kazimierzu – tłumaczy Kostecki.

Tymczasem sam mjr Bernaciak po zwycięskim starciu żył jeszcze przez rok. W czerwcu 1946 roku wraz z grupką swoich żołnierzy zatrzymał się na chwilę we wsi Piotrówek. Został wydany przez sołtysa. Osaczony przez UB i MO, postanowił popełnić samobójstwo. – Jego zgrupowanie, podzielone na dwa mniejsze oddziały, działało w okolicach Puław do amnestii w 1947 roku – informuje Pielacha. Stowarzyszenie 15 pp Wilków organizuje rajd po miejscach związanych z „Orlikiem” i jego oddziałem.

Korzystałem z książek Jarosława Kuczyńskiego i Krystiana Pielachy, „Do ostatniej kropli krwi: major Marian Bernaciak „Orlik” 1917-1946”, Warszawa 2016 oraz Jerzego Ślaskiego, Żołnierze wyklęci, Warszawa 2004

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: arch. Krystiana Pielachy

dodaj komentarz

komentarze


Świadczenie motywacyjne także dla niezawodowców
 
Opłatek z premierem i ministrem obrony narodowej
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Łączy nas miłość do Wojska Polskiego
Kluczowy partner
Wstępna gotowość operacyjna elementów Wisły
Zrobić formę przed Kanadą
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Nowa ustawa o obronie cywilnej już gotowa
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Ciało może o wiele więcej, niż myśli głowa
Wybiła godzina zemsty
Wiązką w przeciwnika
Polska i Kanada wkrótce podpiszą umowę o współpracy na lata 2025–2026
Podchorążowie lepsi od oficerów
Świąteczne spotkanie pod znakiem „Feniksa”
Zmiana warty w PKW Liban
Kluczowa rola Polaków
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Prawo do poprawki, rezerwiści odzyskają pieniądze
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Poznaliśmy laureatów konkursu na najlepsze drony
Polskie Pioruny bronią Estonii
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Kosmiczny zakup Agencji Uzbrojenia
Rekord w „Akcji Serce”
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
„Niedźwiadek” na czele AK
Wigilia ‘44 – smutek i nadzieja w czasach mroku
Czworonożny żandarm w Paryżu
Chirurg za konsolą
Ryngrafy za „Feniksa”
Estonia: centrum innowacji podwójnego zastosowania
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Miliardowy kontrakt na broń strzelecką
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Opłatek z żołnierzami PKW Rumunia
Więcej powołań do DZSW
Rehabilitacja poprzez sport
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W drodze na szczyt
Ochrona artylerii rakietowej
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Olimp w Paryżu
Świąteczne spotkanie w POLLOGHUB
Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny
Sukces za sukcesem sportowców CWZS-u
21 grudnia upamiętniamy żołnierzy poległych na zagranicznych misjach
Olympus in Paris
Wkrótce korzystne zmiany dla małżonków-żołnierzy
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W hołdzie pamięci dla poległych na misjach
Posłowie o modernizacji armii
Rosomaki i Piranie
Fiasko misji tajnych służb
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Awanse dla medalistów
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Wyścig na pływalni i lodzie o miejsca na podium mistrzostw kraju

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO