moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Prawdziwy Rambo nazywał się Benavidez. Roy Benavidez

John Rambo to nie tylko jedna z ikon amerykańskiego filmu wojennego, ale też bohater, który miał pomóc Amerykanom uporać się z traumą wietnamskiej wojny i przypomnieć o losie weteranów. Jednym z nich był żołnierz Army Special Forces – sierż. Roy P. Benavidez. „Gdyby historia Roya była scenariuszem filmowym, nikt by w nią nie uwierzył”, mówił po latach prezydent Ronald Reagan.

Wielu krytyków zarzucało, że cykl filmowy „Rambo” nazbyt epatuje przemocą, a bohater wykreowany przez Sylvestra Stallone’a to postać bliższa legendarnym herosom niż żołnierzom sił specjalnych. Jednak i w tym wypadku zadziałała stara zasada, że życie czasem pisze bardziej zaskakujące scenariusze niż najbardziej fantastyczna fabuła. Taka jest właśnie historia Teksańczyka meksykańskiego pochodzenia, starszego sierżanta sztabowego Roya P. Benavideza. Rankiem 2 maja 1968 roku, wówczas plutonowy Benavidez monitorował łączność radiową między bazą Zielonych Beretów (jednostki specjalne wojsk lądowych USA) w Loc Ninh leżącej w Wietnamie Południowym a dwunastoosobowym patrolem zwiadu dalekiego zasięgu. Trzej komandosi Special Forces i dziewięciu zwiadowców-sojuszników – tamtejszych górali z Centralnej Wyżyny – wyleciało śmigłowcami na rozpoznanie terenu na zachód od Loc Ninh, tuż za przebiegającą w pobliżu granicą Kambodży. Komandosi mieli zadanie odnalezienia nieprzyjacielskiej bazy, niestety, zostali desantowani w sam środek północnowietnamskiej armii. Po wylądowaniu żołnierze zostali od razu zaatakowani i otoczeni przez nieprzyjacielski batalion.

Akcja komandosa

Trzy śmigłowce, które ich przywiozły natychmiast wezwano do powrotu i ewakuowania zwiadowców. To jednak nie było już takie łatwe. Silny ogień z ziemi uniemożliwił ewakuację. Kilku ludzi z załóg śmigłowców odniosło ciężkie rany i maszyny musiały zawrócić do bazy. Monitorując dochodzące przez radio odgłosy dalekiej walki, Benavidez słyszał rozpaczliwe krzyki swych towarzyszy broni „Zabierzcie nas stąd!”. Kiedy w bazie wylądował pierwszy śmigłowiec, Benavidez wskoczył do niego na miejsce rannego strzelca pokładowego, zgłaszając się na ochotnika do drugiej próby ewakuacji okrążonego patrolu. Gdy dolecieli, okazało się, że żaden z jego członków nie dotarł na wyznaczone miejsce ewakuacji. Czterech, w tym dowódca, już nie żyło. Wszyscy pozostali byli ranni i nie mogli się poruszać. Benavidez złapał nóż i apteczkę, wyskoczył ze śmigłowca wiszącego nisko nad ziemią i pobiegł na ratunek rannym. Zanim tam dotarł, sam już był ranny w twarz, głowę i nogę. Mimo to podniósł się i pobiegł dalej chwytając z ziemi kałasznikowa jednego z zabitych nieprzyjaciół.

Dotarłszy do kolegów, opatrzył ich rany i odciągnął w mniej narażone na ostrzał miejsce. Następnie porozdzielał amunicję i przez radio kierował atakami powietrznymi na pozycje nieprzyjaciela. Po kilku nalotach ogień Wietnamczyków ucichł na tyle, że można było ponowić próbę ewakuacji śmigłowcami. Benavidez oznaczył lądowiska kolorowymi flarami i wciągnął na pokład maszyny czterech najciężej rannych. Śmigłowiec uniósł się metr nad ziemię i prowadzony przez Benavideza trzymającego się płozy skierował się do kolejnego miejsca, gdzie leżała reszta postrzelonych. Plutonowy załadował wszystkich rannych i większość zabitych, brakowało tylko ciała dowódcy z mapnikiem tajnych dokumentów. Kiedy pobiegł po nie, Wietnamczycy ponowili ostrzał i Benevidez znowu został ranny, tym razem w brzuch. Chwilę potem odłamki granatu poszarpały mu plecy. Mimo to zabrał ciało dowódcy i ruszył w stronę śmigłowca.

Przesilenie

Niestety, w tym momencie również śmigłowiec znalazł się w nieprzyjacielskim ogniu. Śmiertelnie ranny pilot stracił kontrolę nad maszyną, która runęła w dół, rozbijając się i przewracając na bok. Benavidez pomógł rannym wydostać się z płonącego wraku, rozdał im broń i pokierował obroną. Ponownie poprowadził też przez radio atak kawalerii powietrznej na pozycje nieprzyjaciela. Ciężko ranny plutonowy Zielonych Beretów bez przerwy krążył między obrońcami, donosił im wodę i amunicję, opatrywał i dodawał otuchy, by wytrwali. Otrzymał przy tym kilka kolejnych postrzałów, które nie były w stanie go jednak powstrzymać.

Kiedy wylądował następny śmigłowiec, podprowadzał do niego rannych. W czasie jednej z rund, nagle zaatakował go od tyłu nieprzyjacielski żołnierz. Benavidez odwrócił się i gołymi rękami podjął walkę z Wietnamczykiem uzbrojonym w karabin z bagnetem. Zwyciężył, choć odniósł przy tym kolejną ranę. Mimo to doprowadził do śmigłowca resztę rannych i gdy byli już na pokładzie, samotnie powrócił po pozostawione na ich pozycjach obronnych tajne dokumenty dowódcy. Po drodze wdał się w wymianę ognia z przeciwnikiem. Znów odniósł rany postrzałowe, zabił jeszcze dwóch Wietnamczyków, zanim ostatkiem sił wdrapał się po sześciu godzinach nieprzerwanej walki na pokład śmigłowca. Gdy padł nieprzytomny na podłogę, sanitariusz uznał go za poległego.

Meksykańska krew

Po dotarciu do Loc Ninh, również wojskowy lekarz nie docenił woli życia Benavideza. Kiedy broczącego krwią, z wnętrznościami wypływającymi z rany brzucha, pakowano go do czarnego worka, plutonowy, zbyt słaby, aby się poruszyć i mówić, zdołał jedynie… napluć w twarz zasuwającemu worek sanitariuszowi. Przewieziony samolotem na operację do Sajgonu, jakimś cudem przeżył, rozpoczynając długą tułaczkę po szpitalach. Przez rok dochodził do zdrowia po siedmiu postrzałach, 28 ranach od odłamków i ranach kłutych od bagnetu na obu ramionach. Po tak niewiarygodnym wyczynie życie Banevideza, pochodzącego z biednej latynoskiej rodziny wcale nie uległo diametralnym zmianom. Głównodowodzący amerykańskimi siłami w Wietnamie, gen. William Westmoreland odznaczył go w 1968 roku jedynie Krzyżem za Wybitną Służbę, awansując do stopnia sierżant sztabowego. Benavidez pozostawał w wojsku do 1976 roku, potem przeszedł na skromną rentę. Dopiero w 1981 roku prezydent Ronald Reagan przyznał mu Medal Honoru, stwierdzając przy tym, że „gdyby historia Roya była scenariuszem filmowym, nikt by w nią nie uwierzył”. Roy Benavidez zmarł w 1998 roku. Senator John McCain, sam mając za sobą chlubną kartę weterana wojny wietnamskiej, tak wspominał latynoskiego bohatera: „Co wiemy o życiu Roya Benavideza przed i po jego «chwili szaleństwa»? Wiemy, że był dobrym człowiekiem. Ciężkie dzieciństwo nie zwichnęło mu charakteru, nie wypełniło zgorzknieniem i nie sprowadziło na manowce. Nie poddał się także bólowi, pamiątce po bohaterskich czynach, który nie opuścił go do grobowej deski. Nie złamał go brak uznania dla jego czynu, które przyszło spóźnione o 13 lat […]. Roy nie uskarżał się na to opóźnienie. Jeśli się na coś użalał, to wręcz przeciwnie, na wieczne pochwały.

– Nie znoszę, jak mnie nazywają bohaterem – mówił i powtarzał coś, co się często słyszy od innych weteranów wojennych: – Prawdziwi bohaterowie to ci, którzy oddali życie za swój kraj, a nie ja”.

Co naprawdę tkwiło w Royu Benavidezie? Jaka siła pozwoliła mu przezwyciężyć wojenną traumę i zachować w sobie wiarę w ludzi, której zabrakło tylu innym okaleczonym psychicznie i fizycznie żołnierzom, nawet tym z elitarnych Zielonych Beretów? Być może to krew meksykańskich przodków, naznaczonych fatalizmem i cierpliwością do przewrotnego i zawsze ciężkiego losu? A może zupełnie coś innego pozwalało mu przeżyć, coś co pułkownik Kurtz w „Czasie apokalipsy” określił „powolnym ruchem ślimaka po ostrzu brzytwy do przodu”…

Bibliografia

J. McCain, M. Salter, Why Courage Matters. The Way to a Braver Life, Nowy Jork 2004
T. Lubelski, Encyklopedia kina, Kraków 2010 

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Materiały Prasowe, soc.mil

dodaj komentarz

komentarze


PKW Łotwa – sojusznicze zaangażowanie
 
Więcej na mieszkanie za granicą
Rodzina na wagę złota
Herculesy pod lepszą opieką w Poznaniu
Pokój nie obroni się sam
Razem w walce ze skażeniami
Tysiące świątecznych kartek dla żołnierzy
Polska i Norwegia zacieśniają stosunki
Uważaj, gdzie robisz selfie!
Na scenie młodzi artyści Wojska Polskiego
Ocalić resztki światła ukryte w sercu
Miliardy na wzmocnienie bezpieczeństwa
GROM pod ostrzałem
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Tuzin rekordów Wojska Polskiego w pływaniu
Kadisz za bohaterów
Medale Pucharu Świata zdobyte przez żołnierzy na ringu
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Polskie rakiety do Homara-K już za trzy lata
„Pułaski” na Atlantyku
Strażnik nieba
Viva Polaki! Viva liberatori!
Więcej polskiego trotylu dla USA
Czy z „zetek” będą żołnierze?
Jastrzębie nad Grecją
Pamięć ofiar
Priorytety dla Tarczy Wschód
Pod żaglami – niepokonani z AMW
Bliżej wojska
K9 zagrzmiały w Nowej Dębie
Power is Here
„Wojskowe” przepisy budowlane do zmiany
Wielkie czyszczenie poligonów
Żołnierze walczą z ogniem w Biebrzańskim Parku
Szef MON-u złożył życzenia żołnierzom w Krakowie
Kolejowy sabotaż udaremniony
Spartakiadowe zmagania w Łasku
Musimy być gotowi na najtrudniejsze scenariusze
Wielkanocne spotkanie z szefem MON-u
Parlamentarzyści UE o bezpieczeństwie Europy
Polskie F-16 w służbie NATO
Bez technologii nie ma bezpieczeństwa
Double Eagle – podwodny tropiciel
Wyrok za tragiczny wypadek
Tych oczu nie zapomni nikt
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Rozejm na Morzu Czarnym? Tak przynajmniej twierdzi Biały Dom
Pracowity dyżur Typhoonów
Tarcza Wschód. Porozumienia z Lasami i KOWR-em
Szef MSZ do Rosji: Nigdy więcej nie będziecie tu rządzić
Zmiany w organizacji bazy logistycznej w Jasionce
Sport kształtuje mentalność
Blekinge znaczy duch
Pani oficer za sterami Jastrzębia
Niezawiniona śmierć niezłomnego gen. Fieldorfa
Żołnierze usuwają skutki nawałnicy
Podniebne wsparcie sojuszników
Hercules wydobyty, załoga nie żyje
Uroczyste pożegnanie żołnierzy, którzy niebawem wylecą do Libanu
USA wycofają się z działań na rzecz pokoju w Ukrainie?
Spokojnych świąt na granicy!
Test wytrzymałości

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO