moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Legenda polskiej partyzantki

Niemcy bali się go jak ognia, a mieszkańcy terenów, na których walczył, otaczali go niemal czcią. Dla nich był żywym dowodem na to, że pomimo wojny i okupacji polskie państwo nadal działa. Dowódca partyzancki Jan Piwnik „Ponury” legendą stał się już za życia. Dodajmy – krótkiego. Zginął 16 czerwca 1944 roku podczas akcji „Burza”. Miał 32 lata.

Był 18 stycznia 1943 roku. Kilka minut po godzinie 17.00 pod więzienie w okupowanym przez Niemców Pińsku zajechał czarny opel. Z auta wysiadł oficer SS i nakazał strażnikowi, by otworzył bramę na dziedziniec. A ten zupełnie stracił głowę. Z jednej strony stojącego przed nim esesmana widział po raz pierwszy w życiu, z drugiej – to jednak oficer, do tego z elitarnej formacji. Strażnik stał więc jak wryty. Tymczasem oficer szybkim krokiem podszedł do niego z odbezpieczonym pistoletem. I wtedy nastąpiła rzecz jeszcze bardziej nieoczekiwana – esesman odezwał się po rosyjsku. Stłumionym głosem powiedział do strażnika, żeby jednak zrobił, co mu się każe. A kiedy nadal nie było reakcji, wystrzelił. Strażnik padł, auto zaś wolno wtoczyło się na więzienny dziedziniec.

Wkrótce znalazły się tam także dwie grupy współpracujące z żołnierzami, którzy siedzieli w oplu. Obie pokonały mur, po czym dokładnie przeszukały kancelarię, zabijając komendanta więzienia oraz jego zastępcę. Następnie żołnierze sforsowali kratę, za którą rozlokowane były cele i wyprowadzili na zewnątrz kilku więźniów. Wśród nich najważniejszy był kpt. Alfred Paczkowski „Wania”, szef III odcinka akowskiej organizacji dywersyjnej „Wachlarz”. Zapakowali wszystkich do opla, sami wskoczyli na czekającą w pobliżu ciężarówkę i... tyle ich widziano.

Tak działał Jan Piwnik „Ponury”, który wkrótce miał stać się jednym z najsłynniejszych polskich partyzantów.

„Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie...”

– Swoje oddziały trzymał twardą ręką. Kto pił na warcie, albo przeprowadzał samowolne rekwizycje wśród chłopów, kończył przed plutonem egzekucyjnym. Ale podwładni poszliby za nim w ogień. Właśnie za jego pryncypialność, sprawiedliwość, zdolności organizacyjne i odwagę – podkreśla Wojciech Königsberg, historyk, autor książki Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika. Szacunek partyzantów i tak jednak bladł wobec kultu, jakim otaczała go ludność na terenach, gdzie działał. – „Ponury” pochodził z chłopskiej rodziny, więc mieszkańcy wiosek i miasteczek widzieli w nim swojego reprezentanta, a jednocześnie sędziego, który był władny sprawiedliwie rozstrzygnąć nawet tak drobne spory, jak te o miedzę – tłumaczy Königsberg. – Dla nich „Ponury” uosabiał tradycje II Rzeczpospolitej. Dowodem na to, że pomimo wojny i okupacji, polskie państwo nadal działa – dodaje.

Jan Piwnik urodził się w 1912 roku. Ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, ale nie wstąpił do wojska, tylko do policji. W latach trzydziestych odpowiadał m.in. za ochronę premiera Leona Kozłowskiego i Walerego Sławka. Po wybuchu wojny walczył jako dowódca kompanii w zmotoryzowanym batalionie polowym policji. Bronił mostów na Pilicy w okolicy Białobrzegów i Nowego Miasta nad Pilicą. Kiedy klęska stała się nieunikniona, wraz ze swoimi ludźmi wymaszerował na Węgry, gdzie został internowany. Piwnik zdołał jednak zbiec z obozu, przedostać się do Francji, gdzie na nowo formowała się polska armia, a następnie do Wielkiej Brytanii. Tam przeszedł szkolenie w ośrodkach dla przyszłych cichociemnych. Wreszcie w nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku, podczas operacji lotniczej „Ruction”, został przerzucony do Polski. Początkowo w ramach Komendy Głównej ZWZ AK odpowiadał za odbiór kolejnych ekip skoczków, a następnie został żołnierzem „Wachlarza”, który prowadził dywersję na zapleczu frontu wschodniego.

Najsłynniejszą akcją z jego udziałem stało się właśnie rozbicie więzienia w Pińsku. Operacja ze wszech miar ryzykowna, choćby ze względu na stacjonowanie w miasteczku trzytysięcznego niemieckiego garnizonu, zakończyła się pełnym sukcesem i stała się wzorcem szkoleniowym nie tylko dla cichociemnych, ale nawet dla brytyjskich służb specjalnych. Sam Piwnik oraz współkierujący akcją cichociemny por. Jan Rogowski, „Czarka” zostali za nią odznaczeni Krzyżami Srebrnymi Orderu Wojennego Virtuti Militari.

Wkrótce „Ponury” został oddelegowany w Góry Świętokrzyskie, gdzie rozpoczął tworzenie oddziału partyzanckiego, znanego jako Zgrupowanie Partyzanckie AK „Ponury” oraz objął dowództwo okręgowego Kedywu. – Nie musiał formować go od zera, ale miał nadzwyczajny talent do scalania struktur już istniejących – podkreśla Königsberg. – W oddziale walczyli nie tylko partyzanci AK, ale też Batalionów Chłopskich, Narodowych Sił Zbrojnych, a nawet Gwardii Ludowej. Polacy, Żydzi, Gruzini, Rosjanie... „Ponury” potrafił ich przekonać, że nadrzędnym celem powinna być walka z Niemcami – dodaje historyk. Por. Piwnik zgromadził wokół siebie około 350 żołnierzy, których bazą stał się Wykus. – Było to obozowisko ulokowane na wzniesieniu, w środku gęstego lasu, wykorzystywane przez partyzantkę jeszcze w czasach powstania styczniowego. Od najbliższej większej miejscowości dzieliło je blisko 10 km. Niemcy o nim wiedzieli, ale długo bali się tam zapuszczać – tłumaczy Königsberg. A „Ponury” skutecznie nękał ich swoimi wypadami. Podobnie było na Nowogródczyźnie, dokąd dowództwo AK wysłało go w lutym 1944 roku. – Piwnik stanął na czele VII Batalionu 77 Pułku Piechoty AK, liczącego 700 żołnierzy i siał popłoch wśród Niemców – podkreśla historyk.

W ciągu kilku miesięcy na Kielecczyźnie, „Ponury” wymknął się trzem dużym obławom. W największą Niemcy zaangażowali 5 tys. żołnierzy wspomaganych przez ciężki sprzęt i lotnictwo. – Nie pomogło im nawet to, że Piwnik miał w swoim otoczeniu konfidentów, w tym agenta gestapo ppor. Jerzego Wojnowskiego, „Motora”.

„Ponury” zginął 16 czerwca 1944 roku, w Bohdanach pod Jewłaszami, gdzie jego ludzie w ramach akcji „Burza” zaatakowali niemiecką strażnicę graniczną. Przeciwnik stawił nadspodziewanie silny opór, a jedna z kul ugodziła legendarnego już wtedy dowódcę w brzuch. Według relacji jednego ze świadków, partyzanta Stanisława Szyszki, „Jelenia”, miał wówczas powiedzieć do pochylającego się nad nim lekarza: „Słuchaj, ja nie wyżyję, powiedz żonie i... rodzicom, że ich bardzo kochałem i że umieram jak Polak. I pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”.

Powrót „Ponurego”

„Ponury” spoczął na cmentarzu w Wawiórce, na dzisiejszej Białorusi. W jego pogrzebie wzięły udział tysiące mieszkańców okolicznych wsi. Kondukt żałobny liczył kilka kilometrów. – Wszystko to działo się niemal na oczach Niemców, którzy nie odważyli się interweniować – podkreśla Königsberg.

Tymczasem w początkach Polski Ludowej specjaliści od propagandy zaczęli tworzyć czarną legendę partyzanta. – Zaczęło się od wspomnień Janiny Broniewskiej, która opierając się na meldunkach Gwardii Ludowej, zarzuciła oddziałowi „Ponurego” wymordowanie działaczy PPR we wsi Pardołów. Ludzie ci zginęli z rąk NSZ, ale kłamstwo to obowiązywało długo. Dopiero w połowie lat sześćdziesiątych w jednym z artykułów sprostował je dr Cezary Chlebowski – tłumaczy Königsberg. Wkrótce ten sam historyk napisał książkę Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie, która spotkała się z ciepłym przyjęciem czytelników. – Wychowało się na niej spore grono historyków. Ja sam zainteresowałem się polską partyzantką właśnie po jej przeczytaniu – przyznaje Königsberg

Zanim jeszcze ukazała się praca dr. Chlebowskiego, pamięć o „Ponurym” kultywowali jego podwładni. – W 1957 roku postawili na Wykusie kapliczkę ku czci partyzantów poległych w walce za ojczyznę i regularnie się przy niej spotykali. Potem zaczęli walczyć o sprowadzenie szczątków swojego dowódcy do Polski – informuje Rafał Obarzanek, prezes Okręgu Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury-Nurt”. Udało się to dopiero w 1987 roku. Prochy legendarnego dowódcy zostały przewiezione do klasztoru cystersów w Wąchocku, zaś rok później tam właśnie złożone. – Uroczystości towarzyszące pochówkowi trwały od 10 do 12 czerwca i stały się potężną manifestacją „Solidarności” – wspomina Obarzanek. Dziś przypada 30-lecie tamtych wydarzeń. – Jak co roku spotkamy się na uroczystościach w Wąchocku, tym razem jednak będą one miały wyjątkowy przebieg – zapewnia prezes. Rozpoczęły się w piątek od panelu historycznego w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury. Dzisiaj z kilku miejscowości wyruszy rajd rowerowy na Wykus, gdzie zaplanowane zostały oficjalne uroczystości. Niedziela upłynie między innymi pod znakiem inscenizacji poświęconej ostatniej walce „Ponurego”. Odbędzie się ona przy wąchockim klasztorze cystersów.

Cytat opisujący śmierć Jana Piwnika pochodzi z tekstu Bojomira Tworzyańskiego pt. Akcja Jewłasze – śmierć „Ponurego”. 

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: CAW

dodaj komentarz

komentarze


Polski Kontyngent Wojskowy Olimp w Paryżu
 
Terytorialsi w gotowości do pomocy
Krzyżacka klęska na polach grunwaldzkich
Specjalsi zakończyli dyżur w SON-ie
Londyn o „Tarczy Wschód”
Operacja „Wschodnia zorza”
„Armia mistrzów” – kolarstwo, łucznictwo, pięciobój nowoczesny, strzelectwo, triatlon i wspinaczka sportowa
Ciężko? I słusznie! Tak przebiega selekcja do Formozy
Za zdrowie utracone na służbie
Incydent przy granicy. MON chce specjalnego nadzoru nad śledztwem
Z parlamentu do wojska
Pioruny dla sojuszników
Posłowie wybrali patronów 2025 roku
Rusza operacja „Bezpieczne Podlasie”
„Operacja borelioza”
Prezydent Warszawy: oddajmy hołd bohaterom!
Posłowie o efektach szczytu NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Letnia Bryza na Morzu Czarnym
Kaczmarek z nowym rekordem Polski!
Optymistyczne prognozy znad Wisły
Sojusznik, który okazał się katem
Olimp gotowy na igrzyska!
Feniks – następca Mangusty?
Na ratunek… komandos
Szczyt NATO, czyli siła w Sojuszu
Paryż – odliczanie do rozpoczęcia igrzysk!
Spadochroniarze na warcie w UE
Jaki będzie czołg przyszłości?
Bezpieczeństwo granicy jest również sprawą Sojuszu
International Test
Kmdr Janusz Porzycz: Wojsko Polskie wspierało i wspiera sportowców!
Most III, czyli lot z V2
Zabezpieczenie techniczne 1 Pułku Czołgów w 1920
Patrioty i F-16 dla Ukrainy. Trwa szczyt NATO
Formoza. Za kulisami
Lotnicy pamiętają o powstaniu
Tridon Mk2, czyli sposób na drona?
Szczyt NATO: wzmacniamy wschodnią flankę
Medycy na poligonie
„Armia mistrzów” – sporty wodne
Sejm podziękował za służbę na granicy
„Armia mistrzów” – lekkoatletyka
Awaria systemów. Bezpieczeństwo Polski nie jest zagrożone
Roczny dyżur spadochroniarzy
W Sejmie o zniszczeniu Tupolewa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ankona, czyli polska operacja we Włoszech
Partyzanci z republiki
Jak usprawnić działania służb na granicy
Hala do budowy Mieczników na finiszu
Włoski Centauro na paryskim salonie
„Armia mistrzów” – sporty walki
The Suwałki Gap in the Game
Nie wierzę panu, mister Karski!
Prezydent Zełenski w Warszawie
Silniejsza obecność sojuszników z USA
Szczyt NATO w Waszyngtonie: Ukraina o krok bliżej Sojuszu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO