Kilka tygodni temu rozstrzygnęliśmy konkurs literacki „Polski Żołnierz – etos i duma – na przykładzie historycznym lub współczesnym”. Dziś rozpoczynamy cykl, w którym zaprezentujemy nagrodzone prace. Bohaterem pracy, która została wyróżniona przez jury konkursu jest wybitny polski pilot mjr Eugeniusz Horbaczewski.
W tym momencie przerwał i z ogłupiałą miną wpatrzył się w wejście do namiotu. Do mesy tanecznym rokiem wsunął się „Dziubek” i beztrosko zasiadł na krześle.
– Czołem panom! Jak smakowało śniadanie? Prawda, że dziś piękna pogoda?
Kazek pierwszy ocknął się z zaskoczenia.
– „Dziubek”, ty obrazo rodzaju ludzkiego, panie Antoś! Czego kolegów straszysz? Gdzieś ty się, niedołęgo, podziewał?!
Horbaczewski przygładził zwichrzone włosy i odparł od niechcenia:
– Postrzelali mnie trochę, więc musiałem lądować w Gabes. Mają tam pierwszorzędny gin. Przespałem się i przywieźli mnie samochodem, bo mój grat nie bardzo zdatny do użytku. Daj papierosa, Bohdan!*
To tylko jedna z wielu historii i anegdot dotyczących jednego z najwybitniejszych polskich pilotów, majora Eugeniusza Horbaczewskiego zwanego „Dziubkiem”. Mojego autorytetu i patrona jednostki, w której dane jest mi służyć.
Eugeniusz Horbaczewski urodził się 17 września 1917 roku w Kijowie. Dzieciństwo jednak spędził w Brześciu nad Bugiem. To tam stawiał pierwsze kroki w lotnictwie, uzyskując kwalifikacje pilota szybowcowego. Po tych pierwszych doświadczeniach przyszło kolejne w postaci kursu pilotażu samolotów motorowych. Kolejny krok w jego lotniczej karierze mógł być tylko jeden – szkoła podchorążych lotnictwa Dęblinie. Z miastem tym, o czym wtedy nie mógł jeszcze wiedzieć, zwiąże się na zawsze.
Wybuch drugiej wojny światowej przerwał naukę w dęblińskiej Szkole Orląt. Jak wielu innych polskich pilotów, poprzez Rumunię trafia do Francji. Jednak tam nie jest mu dane zmierzyć się z wrogiem. Po okresie bezczynności trafia do Anglii, gdzie rozpoczyna szkolenie lotnicze. Po jego ukończeniu otrzymuje przydział do najsłynniejszego polskiego dywizjonu numer 303.
W dywizjonie kosynierów „Dziubek” odnosi swoje pierwsze sukcesy, zestrzeliwując niemieckie samoloty. Jednak jego gwiazda miała w pełni rozbłysnąć po przydziale do Polish Fighting Team, zwanej potocznie Cyrkiem Skalskiego. To tam odnosi swoje największe sukcesy, zestrzeliwując łącznie pięć samolotów włoskich i niemieckich. Odniesione sukcesy oraz reputacja u sojuszników, którą sobie wypracował, sprawiają, że Brytyjczycy proponują mu dowodzenie jednym ze swoich dywizjonów. Był to olbrzymi zaszczyt, ponieważ Anglicy bardzo rzadko powierzali dowodzenie swoimi dywizjonami żołnierzom spoza Wspólnoty Brytyjskiej.
Po okresie dowodzenia 43 Dywizjonem RAF we Włoszech Horbaczewski powraca do służby w Polskich Siłach Powietrznych, obejmując dowodzenie 315 Dywizjonem Myśliwskim, zwanym Dęblińskim. Po raz kolejny losy „Dziubka” krzyżują się z Dęblinem. Służąc w 315 Dywizjonie mjr Horbaczewski prowadzi go do największych sukcesów. Dobra passa skończyła się w dniu największego sukcesu dowódcy dywizjonu. Eugeniusz Horbaczewski poległ walce 18 sierpnia 1944 roku, zestrzeliwując wcześniej trzy niemieckie samoloty.
Czemu postać Eugeniusza Horbaczewskiego jest taka wyjątkowa? Czemu jest dla mnie, i zapewne dla wielu innych osób, autorytetem? Podstawowym argumentem jest ponadczasowość jego postawy i cech charakteru – mjr Horbaczewski nadal pozostaje wzorem dla adeptów współczesnego lotnictwa.
Współczesne lotnictwo charakteryzuje nieustanym i dynamicznym rozwojem techniki. Pojawiają się nowe samoloty, pomoce szkoleniowe, symulatory, uzbrojenie. Każdy żołnierz chcący sumienie wywiązywać się ze swoich obowiązków musi się nieustanie kształcić. Jak pilot Eugeniusz Horbaczewski, który po opanowaniu pilotażu w Polsce musiał nauczyć się latać na samolotach brytyjskich i amerykańskich. Cała jego służba to nieustanne podnoszenie swoich kwalifikacji. Przykładem zdobywania nowych umiejętności przez polskiego asa przestworzy, oprócz nauki pilotażu nowych typów statków powietrznych, jest nauka języka angielskiego, bez którego nigdy nie objąłby dowodzenia brytyjskim dywizjonem. Jest to ważna umiejętność także dla współczesnych lotników.
Tym, co sprawia, że as lotnictwa jest autorytetem i natchnieniem dla kolejnych pokoleń służących siłach powietrznych jest także jego niepozorność. Według relacji żołnierzy, którzy mieli zaszczyt służyć razem z „Dziubkiem”, aż trudno było zrozumieć, jak człowiek o tak nikłej posturze i wątłej budowie był wstanie przejść wszystkie badania i komisje lekarskie. Zewnętrznie całkowicie niepozorny. Pokazywał, że najważniejszy jest charakter i upór w dążeniu do celu.
Ostatnią cechą majora zasługującą na wspomnienie jest gotowość do poświęcania się dla innych. Przykładem tego jest historia, gdy Horbaczewski wylądował na nowo wybudowanym lotnisku niedaleko frontu, pożyczył samochód od znajdującej się tam jednostki i pojechał po zestrzelonego kolegę, który musiał przymusowo lądować. Po ewakuacji we dwójkę odlecieli jednym samolotem na macierzyste lotnisko w Anglii. Myśliwiec, którym wracali nie był przystosowany do przewozu dwóch osób.
Po raz ostatni los związał Eugeniusza Horbaczewskiego z Dęblinem w dniu 25 lipca 2011 roku, gdy został ustanowiony patronem 41 Bazy Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie, stając się wzorem do naśladowania dla wszystkich żołnierzy służących w bazie oraz w polskim lotnictwie.
Mimo że Eugeniusz „Dziubek” Horbaczewski nigdy nie spisał żadnych wspomnień, pamięć o nim żyje w historiach o nim i jego czynach.
*cytowany fragment pochodzi z książki „Niebo w ogniu” Bohdana Arcta
Autor: por. Maciej Zysek
autor zdjęć: Imperial War Museum
komentarze