Przez najbliższe pięć dni żołnierze z 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej oraz 5. Batalionu 7. Pułku Przeciwlotniczego Wojsk Lądowych USA będą odpierać symulowane ataki powietrzne i rakietowe na stolicę Polski. Sojusznicze szkolenie w sobotę obserwował wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.
Stacjonujący w niemieckim Kaiserslautern 5. Batalion 7. Pułku Przeciwlotniczego Wojsk Lądowych USA (5-7 Air Defense Artillery Regiment) to jedna z kilku samodzielnych jednostek przeciwlotniczych amerykańskiej armii, które dysponują rakietowymi systemami Patriot, mogącymi zwalczać nie tylko wrogie statki powietrzne ale również pociski balistyczne.
Amerykańscy przeciwlotnicy, którzy na przełomie 2013 i 2014 roku strzegli w ramach misji NATO przestrzeni powietrznej nad Turcją, przez najbliższe dni będą „bronili” Warszawę. Składająca się z około stu żołnierzy i trzydziestu pojazdów, w tym czterech wyrzutni rakietowych, bateria ogniowa systemów Patriot, została wczoraj – w ramach procedury EDRE (Emergency Deployment Readiness Exercises), przerzucona do Polski, a konkretnie do bazy lotniczej pod Sochaczewem.
W kompleksie należącym do Sił Powietrznych amerykańscy przeciwlotnicy będą do środy (25 marca) ćwiczyli razem z żołnierzami z 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej obronę Warszawy przed wrogimi samolotami, śmigłowcami oraz pociskami rakietowymi. - To będzie typowe szkolenie przeciwlotnicze podczas którego będziemy ćwiczyli bardzo różne, wariantowe scenariusze. Na pewno jednym z nich będzie jak najszybsza zmiana pozycji ogniowych całej baterii, włącznie z jej dowództwem – mówi ppłk Lisa Bartel, dowódca amerykańskiego batalionu.
W sobotę ćwiczenia obserwowali m.in. wicepremier Tomasz Siemoniak i Stephen Mull, ambasador USA w Polsce. Zdaniem szefa MON ćwiczenie, które jest częścią operacji „Atlantic Resolve”, ma nie tylko wymiar militarny – sprawdzenie czy Amerykanie i Polacy są przygotowani do szybkiego przerzutu pododdziałów rakietowych. W ocenie ministra bardzo ważny jest również jego wymiar polityczny. - Mam takie poczucie, że przez szesnaście lat, od kiedy jesteśmy sojusznikami i stawaliśmy wielokrotnie u boku USA, teraz gdy my jesteśmy w potrzebie, Stany Zjednoczone stanęły mocno u naszego boku – podkreślał wicepremier. – Polska źle doświadczona w przeszłości obcymi żołnierzami, w żołnierzach amerykańskich widzi przyjaciół i bardzo życzy sobie ich obecności – dodał wicepremier Siemoniak.
O tym, że szkolenie w Polsce jednostki dysponującej strategicznym dla USA systemem uzbrojenia, ma przede wszystkim pokazać siłę NATO oraz zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w tej części Europy, podkreślał również płk Greg Brady, dowódca 10th Army Air and Missile Defense Command, któremu podlega 5 batalion 7 pułku. – Militarny aspekt szkolenia, podczas którego nasi żołnierze wspólnie z waszymi wojskowymi będą ćwiczyli typowe zadania przeciwlotnicze, to tylko część naszego zadania. Równie ważne jest pokazanie Wam naszej gotowości do przyjścia z pomocą, gdy zajdzie taka potrzeba – mówił amerykański wojskowy.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski, chor. Artur Zakrzewski/DPI MON
komentarze