W imieniu Ministra Obrony Narodowej Pana Tomasza Siemoniaka miło mi powitać Państwa na Kieleckiej Konferencji Bezpieczeństwa. To już trzecia impreza tego rodzaju, można więc śmiało nazwać ją trwałym elementem krajowej debaty publicznej poświęconej szeroko rozumianej problematyce bezpieczeństwa. Jako impreza towarzysząca Międzynarodowemu Salonowi Przemysłu Obronnego w naturalny sposób wiąże ona zagadnienia bezpieczeństwa międzynarodowego z bardzo praktycznym wymiarem współpracy przemysłów obronnych – mówił dr hab. Robert Kupiecki, podsekretarz stanu w MON, podczas otwarcia w imieniu ministra obrony narodowej Kieleckiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Tło międzynarodowe dzisiejszej konferencji silniej niż cokolwiek innego określa jednak kryzys na Ukrainie oraz rozpoczynający się wkrótce w Newport szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego. To – obok sytuacji w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie – podstawowe wyznaczniki debaty na temat bezpieczeństwa euroatlantyckiego. Dla Polski mają one zasadnicze znaczenie.
Na naszych oczach, za sprawą rosyjskiej agresji i jej kłamliwej propagandy państwowej, ale także nowej odsłony terroryzmu na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej upadają pozimnowojenne iluzje, że europejskie bezpieczeństwo jest trwałe, a więc można ograniczać budżety obronne, że zagrożenia są daleko, że granice państwowe są nienaruszalne, a wojna na kontynencie to przeszłość.
Jak rozmawiać z Rosją, gdzie zmierza NATO?
W dzisiejszej debacie wyraźnie pojawiają się pytania o relacje z Rosją, o przyszłość NATO, o kształt postpozimnowojennego porządku międzynarodowego, o granice tolerancji dla łamania norm prawa międzynarodowego oraz wprost o naszą tożsamość transatlantyckiej wspólnoty wartości i interesów. Pośród żywych debat politycznych trzeba też dziś głośno pytać o wartość słowa w polityce międzynarodowej, wolę działania prewencyjnego i odstraszającego, solidarność z ofiarą agresji oraz granice hipokryzji wobec spraw wielkich i małych.
Od dłuższego czasu zwracaliśmy – jako Polska – uwagę, iż Europa nie jest wolna od zagrożenia konfliktem zbrojnym na wschód od granic Sojuszu. Bez cienia satysfakcji trzeba przyznać, że mieliśmy rację. Znajduje to wyraźne potwierdzenie w wydarzeniach na Ukrainie. Dalsza eskalacja konfliktu, w tym bezpośrednie zaangażowanie sił rosyjskich, dobitnie pokazuje, że Federacja Rosyjska jest gotowa do użycia szerokiego spektrum środków dla realizacji swoich celów politycznych.
Jest rzeczą jasną, że jako wspólnota zachodnia musimy skoordynować działania wspierające Ukrainę. Prawdą jest, że dla obecnego kryzysu nie ma zapewne dobrego rozwiązania wojskowego, ale przyszłe rozwiązanie polityczne wymaga, by Ukraina nie zawierała go jako strona pobita, upokorzona i opuszczona przez świat zewnętrzny.
Szczyt w Newport to najbliższa okazja do podjęcia na forum sojuszniczym kwestii wzmocnienia wschodniej flanki w kontekście założeń kolektywnej obrony. Polska aktywnie uczestniczy w debacie przygotowującej to spotkanie. Przedstawiamy nasze oceny i przekonujemy do przyjęcia konkretnych rozwiązań.
Konieczność wzmocnienia wschodniej flanki
Przede wszystkim wskazujemy, iż sytuacja za wschodnią granicą Sojuszu to zmiana trwała w sferze bezpieczeństwa, o konsekwencjach ponadregionalnych, która wymaga podjęcia systemowych działań po stronie NATO. Doraźnych, polegających na wzmocnieniu bezpieczeństwa państw granicznych NATO, oraz długofalowych jako koniecznej średnioterminowej obronnej adaptacji Sojuszu.
W wymiarze wojskowym musi być ona wolna od mentalności „dywidendy pokoju”, jednostronnych koncesji bez wzajemności oraz złudzeń, że trwanie przy pustych zobowiązaniach Aktu Stanowiącego NATO – Rosja, w radykalnie zmienionej sytuacji bezpieczeństwa, to dobra polityka.
Z perspektywy Polski sprawą zasadniczą jest realne wzmocnienie NATO jako paktu obronnego. Nie negując zasadności realizacji przez Sojusz innych kluczowych zadań z Koncepcji Strategicznej (reagowania kryzysowego oraz kształtowania środowiska bezpieczeństwa), konsolidacja funkcji obrony kolektywnej musi odzyskać faktyczny prymat w polityce sojuszniczej.
Za tym muszą podążać sojusznicze polityki i procesy, jak planowanie obronne, oraz stosowny wysiłek budżetowy. Oczekiwanie, że każdy z sojuszników wyda dwa procent swojego PKB na obronę, nie wydaje się być dziś sprawą wygórowaną. To po prostu konieczne materialne podparcie dobrych decyzji, których oczekujemy od szczytu w Walii.
Widzimy konieczność podniesienia gotowości i zwiększenia dostępności wojsk sojuszniczych na potrzeby różnego typu operacji. Siły te muszą być lepiej przygotowane, przechodzić intensywniejsze szkolenia i ćwiczenia, muszą wzmacniać wzajemną interoperacyjność.
Niezbędne są konkretne działania w odniesieniu do flanki wschodniej. Elementem wzmocnienia powinno być zapewnienie przez Sojusz obecności sił i elementów dowodzenia w naszym regionie. W toku debaty kwestia ta uległa pewnej mitologizacji. W pewnym uproszczeniu, sprowadza się ona w publicystyce do kwestii: „będą stałe bazy – nie będzie baz”.
Nie tylko bazy wzmacniają siłę państw Sojuszu
Trzeba jasno powiedzieć, iż aplikacja starego modelu obecności wojskowej na flankach NATO to zaledwie jedna z wielu możliwości realnego wzmocnienia obrony i odstraszania w rejonach granicznych NATO. Inną jest rozbudowa na tym obszarze struktur dowodzenia o dużej elastyczności działania, przypisanie im sił sojuszniczych wysokiej gotowości podporządkowanych SACEUR-owi, wzmocnienie sojuszniczej struktury sił na terytorium Polski czy składowanie tu na ich potrzeby odpowiedniego sprzętu wojskowego. Siły te w razie potrzeby można by szybko rozbudowywać i uzupełniać o potrzebne zdolności wojskowe.
Towarzyszyć temu powinno podniesienie gotowości sił sojuszniczych przewidzianych do natychmiastowej reakcji, w szczególności Sił Odpowiedzi NATO, tak aby mogły skutecznie nieść wsparcie w sytuacji zagrożenia. Wskazujemy też, iż Sojusz powinien dysponować lepszym instrumentarium planistycznym dla obrony flanki wschodniej.
Kwestie te będą przedmiotem refleksji szefów państw i rządów na spotkaniu w Newport. Zakładamy, iż podjęte ustalenia sprzyjać będą realizacji propozycji zgłaszanych przez Polskę.
Zamierzamy wnieść konkretny wkład w realizację tych działań. Dążymy do podniesienia gotowości i zdolności Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie. Naszym zdaniem, wzmocnione dowództwo korpusu mogłoby odegrać istotną rolę w regionie jako ośrodek koordynujący realizację sojuszniczych działań związanych z obecnością sił NATO. Pracujemy z partnerami z Niemiec i Danii nad konkretnymi rozwiązaniami.
Wzmacnianie transatlantyckiej więzi
Warunkiem skuteczności realizacji funkcji obrony kolektywnej jest umocnienie więzi transatlantyckiej. Dla Polski zasadnicze znaczenie ma utrzymanie widocznej obecności USA w naszym regionie. Intensyfikujemy bilateralną współpracę obronną z USA. Ważną rolę w tym procesie odgrywa inicjatywa zacieśnienia współpracy z państwami naszego regionu, zgłoszona przez prezydenta Baracka Obamę podczas jego czerwcowej wizyty w Polsce.
Służy temu również uzgodniony w kwietniu przez ministrów obrony Tomasza Siemoniaka i Chucka Hagela szeroki plan wzmocnienia polsko-amerykańskiej współpracy wojskowej, zwany Programem Solidarności i Partnerstwa.
Przypominamy też sojusznikom, iż więź transatlantycka to zobowiązanie obustronne. Zwiększenie zaangażowania Europejczyków we wspólne bezpieczeństwo, zwłaszcza zahamowanie spadków w wydatkach obronnych, jest warunkiem sine qua non utrzymania żywotności i skuteczności tego zobowiązania.
Wydarzenia na Ukrainie skłaniają również do intensyfikacji działań Sojuszu na rzecz umacniania bezpieczeństwa w jego bezpośrednim otoczeniu. Sojusz posiada coraz bardziej rozbudowane instrumentarium temu służące. Widzimy pilną potrzebę podjęcia szerszych działań na rzecz pogłębienia współpracy z Ukrainą i innymi partnerami wschodnimi – zwłaszcza Gruzją i Mołdawią. Wsparcie dla tych państw – eksperckie, techniczne, finansowe – ma w obecnej sytuacji zasadnicze znaczenie.
Polski przemysł obronny musi być nowoczesny i konkurencyjny
Przy okazji odbywającego się obok salonu obronnego nie sposób nie odnieść się do kwestii przemysłu obronnego. Zasadniczym wyzwaniem, z jakim musi się zmierzyć ta branża przemysłowa w naszym kraju, jest zwiększenie innowacyjności i konkurencyjności w warunkach jednolitego rynku europejskiego. Dla sił zbrojnych z kolei kluczowa pozostaje dostępność nowoczesnych (i konkurencyjnych cenowo) rozwiązań obronnych, obsługa całego cyklu życiowego sprzętu oraz płynność i bezpieczeństwo dostaw. W interesie obu stron, przemysłu i resortu, leży znalezienie jak największego pola wspólnego dla obu tych perspektyw.
Polska wciąż poszukuje docelowego modelu tej współpracy. Ważny krok w tym kierunku rząd uczynił w ubiegłym roku, przyjmując Strategię Rozwoju Systemu Bezpieczeństwa Narodowego RP. Jej założenia są konsekwentnie wdrażane. Postępuje proces konsolidacji Polskiej Grupy Zbrojeniowej; wchodzimy obecnie w kolejny etap tego procesu.
Resort realizuje ambitny program modernizacji sił zbrojnych, wynikający z programu na lata 2013–22. Zakładane zwiększenie poziomu finansowania wydatków obronnych powinno stworzyć dodatkowe możliwości także dla przemysłu obronnego. Ale kluczem do poprawy konkurencyjności musi być poszukiwanie możliwości eksportowych. Dla wiodących podmiotów europejskich tej branży eksport to zasadnicza część dochodów, sięgająca nawet 75 proc. przychodów.
Kluczowe znaczenie ma dywersyfikacja obszarów działania. Dla wielu europejskich podmiotów udział produkcji zbrojeniowej w całości przychodów nie przekracza znacząco 50 proc. Uwzględniając oczywiste różnice między sytuacją tego sektora w Polsce i innych krajach UE, polski sektor obronny powinien czerpać z tych doświadczeń.
Dalszej poprawy wymaga funkcjonowanie polskiego rynku towarów obronnych. Ograniczenia wynikające z dyrektyw obronnych UE stopniowo zawężają przestrzeń dla stosowania art. 346 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Wprowadzeniu bardziej konkurencyjnych reguł działania na europejskim rynku obronnym sprzyja Komisja Europejska. Komunikat przygotowany przez nią przed ubiegłorocznym spotkaniem Rady Europejskiej jasno wskazuje kierunek dalszych działań.
Umowy offsetowe na „celowniku” Komisji Europejskiej
Na „celowniku” Komisji znalazły się m.in. umowy offsetowe. Nie podważając użyteczności tego instrumentu, musimy dostosowywać nasze uregulowania prawne do kierunku tych zmian. Z końcem lipca br. weszła w życie Ustawa o niektórych umowach zawieranych w związku z realizacją zamówień o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, dostosowująca polskie regulacje ws. umów offsetowych do wymogów prawa Unii Europejskiej. Narzuca ona określone warunki, które muszą być uwzględniane w postępowaniach przetargowych w obszarze obronności.
Jasne jednak być musi, że duch rozwiązań europejskich nie zdejmuje z rządów odpowiedzialności za zapewnienie bezpieczeństwa narodowego. To implikuje, że decyzje dotyczące zamówień obronnych muszą być optymalne. Dlatego „optymalne” w tym procesie, jakkolwiek nie wyklucza, to znaczy w obecnych realiach prawnych więcej niż „europejskie”.
Związek między polityką obronną a przemysłem obronnym jest oczywisty. Polska, w obliczu zmian w otoczeniu międzynarodowym, doskonale rozumie znaczenie tej współzależności. Efektywny przemysł obronny jest nieodzownym ogniwem procesu realizacji założeń strategii politycznej. Nasze siły zbrojne muszą mieć silne wsparcie w nowoczesnym, konkurencyjnym i otwartym na współpracę zewnętrzną przemyśle obronnym. Zakres oferty prezentowanej w salonie przemysłowym skłania do refleksji, iż krajowy przemysł ma duży potencjał do sprostania temu wyzwaniu.
komentarze