Gdy delegacji ONZ wręczano 25 lat temu Pokojową Nagrodę Nobla, byłem jednym z jej siedmiu uczestników. Podczas ceremonii trzymałem flagę organizacji, a ówczesny sekretarz generalny Javier Perez de Cuellar dziękował za służbę „błękitnym beretom” – wspomina st. chor. sztab. Edward Ziobro, uczestnik wielu pokojowych misji.
Jak to się stało, że 10 grudnia 1988 roku znalazł się Pan w delegacji ONZ, która odbierała Nobla „za działalność na rzecz zbliżenia między narodami, rozbrojenia i krzewienia idei pokojowych”?
St. chor. sztab. Edwardem Ziobro: Sekretarz generalny ONZ zdecydował, że w delegacji odbierającej nagrodę znajdzie się jeden przedstawiciel z każdej ówczesnej misji ONZ. Służyłem wtedy w Polskiej Jednostce Logistycznej w Syrii na Wzgórzach Golan. Mój ówczesny dowódca płk Wincenty Cybulski zdecydował, że to właśnie ja pojadę do Oslo. Byłem zaskoczony.
W jaki sposób dostał się Pan z Syrii do Norwegii?
Polska nie utrzymywała wówczas z Izraelem stosunków dyplomatycznych, więc Austriacy przewieźli mnie do Jerozolimy, gdzie czekał samolot, który zabrał mnie na Cypr. W Larnace spotkałem się z innymi członkami naszej delegacji. Było nas siedmiu. Polecieliśmy do Oslo. W dzień poprzedzający ceremonię wręczenia nagrody mieliśmy próbę, więc następnego dnia wiedzieliśmy, jak i gdzie mamy przemaszerować.
Podczas ceremonii miał Pan przypisaną rolę?
Byłem członkiem pocztu sztandarowego, trzymałem flagę ONZ. Czekaliśmy na dużej scenie na przybycie króla Norwegii. Gdy wszedł na salę, oddałem mu honor, pochylając lekko flagę, a król skłonił głowę. Tego gestu nie było w scenariuszu. Zanim została wręczona Pokojowa Nagroda Nobla, przemawiał przewodniczący komitetu noblowskiego oraz Javier Perez de Cuellar, sekretarz generalny ONZ, który dziękował „błękitnym beretom” za ich służbę, wspomniał też o ofiarach, jakie ponoszą żołnierze. Wysłuchaliśmy jeszcze koncertu filharmoników norweskich i wyszliśmy z sali. Niosłem flagę ONZ, za mną szedł sekretarz generalny ONZ. Następnego dnia byłem na wszystkich zdjęciach, jakie opublikowała prasa. W holu czekała na mnie ekipa polskiej telewizji, podobno relacja z wręczenia Nagrody Nobla była wyemitowana w Dzienniku Telewizyjnym, ale ja jej nie widziałem. Przebieg całej uroczystości obejrzałem na kasecie – reżyser wysłał mi nagranie do Polski.
Ale to nie był jeszcze koniec wizyty w Norwegii?
W Oslo spędziliśmy dwa dni. Nasza delegacja spotkała się z norweskim wiceministrem obrony oraz z przewodniczącym stowarzyszenia weteranów misji pokojowych, który zachęcał, abyśmy podobną organizację założyli w Polsce. Przekazałem ten apel w naszym resorcie obrony, jednak Stowarzyszenie Kombatantów Misji Pokojowych ONZ powstało dopiero w 1999 roku. Z Norwegii przez Cypr i Jerozolimę dostałem się do Syrii, ale wtedy nasza misja na Wzgórzach Golan dobiegała końca. Wróciłem do kraju. Kolejne tygodnie upłynęły mi na spotkaniach, podczas których opowiadałem o wrażeniach z Oslo, byłem zapraszany na różne uroczystości, udzieliłem też wielu wywiadów. Po kilku miesiącach ponownie wyjechałem na misję do Syrii.
Wraca Pan we wspomnieniach do wydarzeń sprzed 25 lat?
W wojsku przesłużyłem ćwierć wieku. Na misjach w sześciu krajach – Syrii, Egipcie, Libanie, Namibii, Iraku i na Bałkanach – spędziłem w sumie ponad 10 lat. Dziś jako członek Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ biorę udział w spotkaniach z młodzieżą wspominając misje i – zawsze – uroczystość odebrania Pokojowej Nagrody Nobla.
St. chor. sztb. Edward Ziobro jest absolwentem Szkoły Chorążych Wojsk Inżynieryjnych. Służył w czerwonych beretach w 62 Kompanii Specjalnej. Ma na koncie 211 skoków spadochronowych. Z 25 lat służby w wojsku, niemal połowę spędził na misjach. Jest członkiem Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ. |
autor zdjęć: arch. chor. sztab. Edwarda Ziobry
komentarze