Trzy lata po rebelii ludu Tuaregów Mali pozostaje krajem głęboko podzielonym politycznie.
Przed dwoma laty Mali było na czołówkach światowych mediów w związku z wielką francuską ofensywą wojskową przeciwko islamskim ekstremistom, którzy rozpanoszyli się w północnej części tego kraju. Francuzi wraz z sojusznikami odzyskali kontrolę nad tym obszarem, wyparłszy terrorystów spod znaku Al-Kaidy w Islamskim Maghrebie (Al-Qaïda au Maghreb islamique – AQMI) z miast. Ci zaś zaszyli się w trudno dostępnych górach na pograniczu z Algierią. Francuzi odnieśli sukces militarny, ale problemy polityczne, które ściągnęły do Mali zwolenników dżihadu, pozostały nierozwiązane. Otóż zanim pojawili się tam islamiści, wybuchła kolejna w historii tego kraju rewolta Tuaregów. Bojownicy separatystycznego Narodowego Ruchu Wyzwolenia Azawadu (Mouvement National pour la Libération de L’Azawad – MNLA) zamierzali stworzyć tam własne państwo ‒ Azawad.
Linie podziałów
Sytuacja polityczna na terenie północnego Mali jest niezwykle skomplikowana, gdyż działa tam bardzo wiele różnych grup, które wzajemnie się zwalczają i ciągle dzielą. Część byłych rebeliantów stała się teraz sojusznikami rządu malijskiego. W stolicy kraju Bamako 17 września 2013 roku, na kilka dni przed inauguracją rządów nowego prezydenta Ibrahima Boubacara Keïty, podpisano deklarację w sprawie stworzenia komórki umożliwiającej wypracowanie wspólnych stanowisk przed negocjacjami z rządem. Jej sygnatariuszami były, oprócz MNLA, Wysoka Rada na rzecz Jedności Azawadu (Haut Conseil pour l’unité de l’Azawad – HCUA), Koordynacja Ruchów i Frontów Patriotycznych Oporu (Coordination des Mouvements et Fronts Patriotiques de Résistance – CMFPR) oraz Arabski Ruch Azawadu (Mouvement arabe de l’Azawad – MAA). Ich reprezentanci zaakceptowali zapis z aktu założycielskiego Unii Afrykańskiej mówiący o nienaruszalności granic, jak też potwierdzili chęć zachowania jedności narodowej i integralności terytorialnej Republiki Mali. Radość z podpisania tej deklaracji szybko się skończyła, bo liderzy części z tych ugrupowań ogłosili, że ich przedstawiciele nie mieli prerogatyw do podejmowania tak daleko idących zobowiązań politycznych.
Rozdźwięki w kręgach przywódczych północnomalijskich rebeliantów co do dalszych strategicznych celów spowodowały, że w ciągu następnych 12 miesięcy doszło do rozłamów w niektórych z tych grup. I tak 18 marca 2014 roku z MNLA wyodrębniła się nowa rebeliancka grupa – Koalicja Ludowa Azawadu (Coalition du peuple pour l’Azawad – CPA), pod przywództwem Ibrahima ag Mohameda Assaleha. W jej władzach oprócz Tuaregów znaleźli się reprezentanci innych społeczności zamieszkujących północ Mali – Arabów, Fulbe i Songhai. Z kolei część działaczy MAA powołała 26 sierpnia 2014 roku Ruch Ludowy Ocalenia Azawadu (Mouvement populaire pour le salut de l’Azawad – MPSA). W sierpniu ubiegłego roku powstała również lojalistyczna milicja – Grupa Samoobrony Tuaregów Imghad i Sojuszników (Groupe autodéfense touareg Imghad et alliés – GATIA). Główną rolę odgrywają w nim przeciwni niepodległości Azawadu członkowie tuareskiego plemienia Imghad. Organizacje domagające się oderwania regionu od Mali utworzyły z kolei platformę koordynującą ich działania – Coordination des mouvements de l’Azawad (CMA).
Liczebność poszczególnych ugrupowań zbrojnych na północy Mali jest zróżnicowana. Niektóre mają po kilka tysięcy zaprawionych w walce ludzi, inne zaledwie kilkuset. Regularnie dochodzi do zbrojnych starć między nimi, gdyż zarówno separatyści, jak i lojaliści walczą o przejęcie kontroli nad miejscowościami o znaczeniu strategicznym. Na północy Mali powstała bowiem polityczno-militarna próżnia, gdy po przegranej trzeciej bitwie o Kidal w maju 2014 roku z terenów tych wycofała się armia rządowa.
Trudna misja
Napięcie na północy wzrosło 20 stycznia 2014 roku, gdy holenderski śmigłowiec Apache z misji pokojowej w Mali (United Nations Multidimensional Integrated Stabilization Mission in Mali – MINUSMA) ostrzelał bojowników MNLA w rejonie miejscowości Tabankort. Zginęło 11 osób, a 21 odniosło rany. Przedstawiciele ONZ stwierdzili, że była to reakcja na wcześniejsze strzały ze strony rebeliantów tuareskich. Ci natomiast utrzymują, że to śmigłowiec otworzył ogień jako pierwszy. 21 stycznia w Kidal doszło do protestów ulicznych. Ich uczestnicy skandowali hasło: „Azawad tak, MINUSMA nie”. Wrogość do sił międzynarodowych wzrosła po 27 stycznia. Separatyści oskarżyli je, że podczas protestów przeciwko misji ONZ w Gao zastrzeliły trzy osoby. Padły żądania, by MINUSMA opuściła Mali. Przedstawiciele ONZ zaprzeczyli, że był wydany rozkaz użycia broni przeciwko protestującym, a wojskowi oddali tylko strzały ostrzegawcze. Zgodnie z mandatem misja Narodów Zjednoczonych ma zapewnić między innymi bezpieczeństwo ludności cywilnej.
Styczniowe incydenty utrudniły i tak niełatwe zadanie żołnierzy w błękitnych hełmach (są oni celem ataków islamskich terrorystów), którzy bywają postrzegani jako strona konfliktu wewnątrzmalijskiego. Ostrzelani przez śmigłowiec członkowie MNLA byli częścią sił pragnących od miesięcy zdobyć Tabankort, który utrzymują milicjanci z GATIA i lojaliści z MAA. Z drugiej strony jego mieszkańcy podjęli szturm na bazę
MINUSMA z powodu pogłosek, że jest planowane stworzenie wokół tej miejscowości strefy buforowej, która miałaby faworyzować separatystów. ONZ zaprzeczyła, by istniał takowy plan.
Położone 200 km na północ od Gao Tabankort ma strategiczne znaczenie dla walczących stron. Jego posiadanie zapewnia kontrolę nad drogami prowadzącymi na południe Mali i na północ, do Kidal. Położenie Tabankortu sprzyja też nielegalnemu handlowi oraz przemytowi i niewykluczone, że jest to główny powód walk o tę miejscowość. Innym zapalnym punktem było w styczniu miasto Bamba, 280 km na północ od Gao, które także kontrolują milicje sprzymierzone z władzami Mali.
Jednym z bardziej niepokojących zdarzeń podczas styczniowych starć był samobójczy atak bombowy przeciwko MNLA, który przeprowadziła GATIA w rejonie Tabankortu. Dwaj samobójcy zdetonowali ładunki, trzeciego udało się zastrzelić wcześniej. Bomby zabiły od kilku do 12‒13 osób. Ataki samobójcze były do tej pory metodą walki stosowaną w Mali jedynie przez islamistów, dlatego pojawiły się obawy, że mogli oni zinfiltrować prorządową milicję.
Islamiści nadal groźni
W tej skomplikowanej sytuacji politycznej na północy Mali, oprócz MINUSMA, działają też francuscy wojskowi w ramach operacji „Barkhane”. Obejmuje ona kilka państw Sahelu. Francuzi starają się zachować neutralność i być mediatorami. Ich głównym zadaniem jest zwalczanie islamskich terrorystów, którzy ukrywają się na górskim pograniczu z Algierią.
W nocy z 30 na 31 stycznia 2015 roku wojska francuskie przeprowadziły operację w rejonie płaskowyżu Adrar des Ifoghas. Jak poinformowano, zabito 12 islamistów, a dwóch lub trzech schwytano. Kilka tygodni wcześniej, w grudniu 2014 roku, Francuzi zabili Ahmeda al-Tilemsiego, lidera salafickiej grupy Al-Murabitum i współzałożyciela Ruchu na rzecz Jedności i Dżihadu w Afryce Zachodniej (Mouvement pour l’unicité et le jihad en Afrique de l’Ouest – MUJAO). Oficjalnie podano, że w trakcie tej akcji „zneutralizowano” dziesięciu islamistów, co oznacza, że zostali oni zabici lub aresztowani. Niebezpiecznie jest też w stolicy kraju. W styczniu w wyniku zamachu został ranny doradca szefa sztabu armii malijskiej gen. bryg. Mohamed Ould Abderrahmane Meydou. Ten oficer arabskiego pochodzenia był lojalny wobec władz centralnych w czasie tuareskiej rewolty na początku 2012 roku, za co dostał generalskie szlify.
Pomimo obecności Francuzów terroryści z Al-Kaidy w Islamskim Maghrebie próbują powrócić na południe Mali. Ponownie pojawili się w środkowej części kraju, w rejonie nazywanym lasem Wagadou. Jest to obszar o długości 80 km i szerokości 40 km, oddalony o 70 km od granicy z Mauretanią. 5 stycznia dżihadyści przeprowadzili stamtąd zaskakujący atak na miejscowość Nampala, który kosztował życie kilkunastu żołnierzy malijskich. W nocy z 6 na 7 stycznia uderzyli z kolei na miasto Djoura, a 8 i 16 stycznia celem ich ataków było miasto Tenenkou. W trakcie drugiego rajdu wymiana ognia z malijską armią trwała kilka godzin. Zginęło od dwóch do pięciu osób. Część uczestników napadu zabito lub schwytano.
Nadzieje na ostateczne zakończenie wewnętrznego konfliktu w Mali dają rozmowy między rządem a rebeliantami, prowadzone od połowy ubiegłego roku w stolicy Algierii. Jednak efekty dotychczasowych kilku rund negocjacyjnych nie są oszałamiające. Wiele czasu zajmują spory formalne o poszczególne słowa w oficjalnych dokumentach, takie jak chociażby „Azawad”. Jednak najważniejsza jest kwestia tego, czy Mali przekształci się w państwo federalne, co stanowi minimum oczekiwań separatystów, a na co nie godzą się z kolei władze w Bamako. Porozumienia nie ułatwia też wrogość między niektórymi zbrojnymi grupami działającymi na malijskiej północy, szczególnie silna między dawnymi towarzyszami broni.
Inne utrudnienia to przetasowania we władzach państwowych Mali. W styczniu tego roku zmienił się rząd. Ze stanowiska ustąpił premier Moussa Mara. Prezydent Ibrahim Boubacar Keïta mianował na nowego szefa rządu Modibo Keïtę, który wcześniej zajmował to stanowisko przez niecałe trzy miesiące 2002 roku. Jego wypowiedź, że Azawad nigdy nie zostanie uznany w Mali za „podmiot polityczny”, nie rokuje dobrze negocjacjom pokojowym.
autor zdjęć: UN/Marco Dormino